sobota, 19 listopada 2022

"...Tylko zielony nadziei płomień..." Fantastyczny debiut krakowskiej grupy Besto - "Droga".

 

Młodzi rosną na robocie. Tak zwykł niegdyś mawiać wielopokoleniowy radiowy guru - Piotr Kaczkowski. I coś w tym jest. Choć zespół, którego dzisiaj Wam przedstawię dopiero debiutuje, można śmiało powiedzieć, że wpisuje się w te ramy. Jako stary grunge’owiec i Wybitny Queenolog uwielbiam odkrywać nowe zespoły. Także z naszego rodzimego podwórka, mimo iż polskiej muzyki słucham mniej. Dzięki mojej serdecznej koleżance redakcyjnej Annie Wilkoń z e-magazynu Muzyczny Zwierz odkryłem w tym roku muzykę krakowskiej grupy Besto. Zespół powstał w 2019 roku. Tworzy go sześciu ludzi, których wielką miłością i pasją jest muzyka, połączenie stylu i zabawa dźwiękami. To bardzo umiejętne połączenie ostrych gitarowych riffów z rapowanymi wstawkami i świetnym żeńskim wokalem. W skład zespołu wchodzą: Karolina “Lola” Kuś na wokalu, Grzegorz Woźniak wokal rapowany, na gitarach zasuwa dwóch Bartłomiejów - Gil i Wróbel - na gitarze basowej Michał “Młody” Wróbel, zaś na perkusji Mateusz “Koza” Kozaczka. Bardzo ciekawa jest historia powstania zespołu, ale nie będę jej tutaj przytaczał. Odsyłam Was, Drodzy Czytelnicy, do naszego specjalnego festiwalowego wydania Muzycznego Zwierza. Tam znajdziecie wywiad, którego przeprowadziła z grupą wspomniana wyżej koleżanka z naszej reakcji. Przeczytajcie, bo naprawdę jest to bardzo ciekawy wywiad. A zespół - mega sympatyczny. 


19 lutego 2022 roku ukazała się ich debiutancka płyta pt Droga. Na początku muszę bardzo mocno podkreślić, że Besto urzekli mnie nie tylko zajebistym połączeniem dwóch światów, czyli rocka/metalu i rapu, które są mi dość bliskie. Urzekł mnie także warstwą liryczną, ważnymi tekstami, które bardzo mocno trafiają do mojego serducha. Tytuł albumu Droga jest bardzo adekwatny do całości treści albumu. Pokuszę się o stwierdzenie, że jest to concept-album. Rozpoczyna się niedługim Intro, który muzycznie bardzo przypomina mi starą dobrą Paktofonikę. Powolne flow Grzegorza uświadamia nam z czym będziemy mieli do czynienia podczas całej naszej muzycznej wędrówki - z poszukiwaniem własnej drogi życiowej. Warto mieć marzenia i do nich dążyć, ale nie po trupach, nie kosztem innych. Wtedy bowiem rodzi się w nas agresja, popadamy w nałogi i zamiast piąć się w górę ciężką pracą to spadamy w dół. Idąc dalej mamy kompozycje Arywista. Tu już wchodzi ostre gitarowe granie i mocny, pełen zaangażowania w treść wokal Loli, co jakiś czas przeplatany z rapem Grzegorza. Refren utworu tytułowego, czyli Droga, po pierwszym odsłuchu tłukł się bardzo długo w mojej głowie i nie chciał wyjść: W moich marzeniach nie ma czasu / Tylko zielony nadziei płomień / Pytam się celu, znam już drogę / Ale wpadam prosto w ogień. Tekst jest mi bardzo bliski, a to dlatego, że tak bardzo odzwierciedla to, co działo się w moim życiu jeszcze parę ładnych lat temu. Poczekalnia Dusz był singlem zapowiadającym album. Rzeczywiście - każdy z nas w niej bywał.

Na tej płycie jest też chwila intymności. Jak choćby utwór Upojona, którego tekst traktuje o tęsknocie za ukochaną osobą i kryzysie w związkach. Liryzm Loli wręcz urzeka i ciężko obok tej kompozycji przejść obojętnie. Muzycznie zaś ma w sobie coś z Evanescence i ich wielkiego hiciora Bring Me To Life. Chwilą oddechu od tych trudnych życiowych tematów jest instrumentalny utwór zatytułowany Oddech, w którym to możemy podziwiać ciekawy warsztat gitarowy i niezłą sekcję rytmiczną. Niezwykle motywuje i pobudza mnie do działania utwór Decyzje, zaś Strefa odzwierciedla moje poczucie przynależności do kameralnego grona osób, z którymi czuje się dobrze i pewnie i którym mogę zaufać. 

"Dla Bartasa. Spełniaj marzenia!" 

Dziękuję 😍

Czym jest Besto? W języku esperanto oznacza po prostu zwierzęta. Zdecydowanie jest to zwierzyna muzyczna, która ma ogromne szanse podbić rynek i zjednać ze sobą dwa - czasem i nawet skłócone - światy: metal i rap. Swoją debiutancką płytą udowodnili, że mają coś ludziom do przekazania. Z jednej strony te tematy w utworach mogą się wydawać dość oklepane i oczywiste. Z drugiej zaś jest coś w tym, co przyciąga i nie pozwala się uwolnić - świetny i pełen emocji wokal Karoliny i rapowane wstawki Grzegorza. Świetnie się razem uzupełniają. Ponadto świetnie brzmią gitary, sekcja rytmiczna i cała produkcja. Słyszałem, że zespół jest w trakcie nagrywania kolejnej płyty, która ma być inna od debiutu. No, jestem bardzo ciekawy jaką teraz drogę obiorą - muzyczną i życiową. Dziękuję z całego serducha za masę pozytywnego przekazu oraz za piękną dedykację na płycie, którą dostałem od Was za pośrednictwem Ani (której też bardzo dziękuję): Dla Bartasa. Spełniaj marzenia! I będę spełniał, ale ciężką pracą, a nie po trupach. Mocno Wam kibicuję i życzę wszystkiego dobrego. Besto to mój zdecydowany faworyt wśród tegorocznych debiutantów. A Wy, Drodzy Czytelnicy, nie traćcie czasu. Odpalcie płytę Droga. To lek na skołataną duszę😍







Bartas✌

niedziela, 13 listopada 2022

Biała Toyota na dachu, melancholia oraz geniusz liryzmu. Arctic Monkeys i ich najnowsze (arcy)dzieło - "The Car".

 

Spoglądam na okładkę tej płyty i… co tam widzę? Na dachu parkingu w Los Angeles stoi samotnie biała Toyota Corolla. Cholera wie skąd się tam znalazła, co jest w bagażniku lub w schowku, i czy wcześniej jej właściciel nie spowodował jakiegoś wypadku i nie uciekł z miejsca zdarzenia. Myślę jednak, że dekodowanie okładki The Car, czyli siódmego studyjnego albumu Arctic Monkeys, przypomina próbę dostania się pod maskę samego zespołu. Owiana jest tajemnicą, niezwykłością i - co najważniejsze - stanowi część zabawy. Dotychczasową historię kariery Arktycznych Małp podsumować możemy nieustającymi innowacjami i niezłomną pracą zespołu. Moja przygoda z ich muzyką zaczęła się w 2013 roku, gdy światło dzienne ujrzał ich piąty studyjny album zatytułowany AM. Singiel promujący Do I Wanna Know? do porzygu był grany w Radiowej Trójce. A przecież było tyle innych świetnych kawałków na tej płycie. Spodobało mi się to granie i niemal natychmiast sięgnąłem po wcześniejsze ich dokonania. Szósty album studyjny zespołu Tranquility Base Hotel & Casino został wydany w maju 2018 roku i spotkał się z uznaniem krytyków, ale jego stylistyczne odchylenie polaryzowało słuchaczy. 


Zaraz po zakończeniu południowoamerykańskiej części trasy koncertowej związanej z poprzednim albumem, lider zespołu, Alex Turner, zaczął myśleć o nowej muzyce z pomysłem napisania „piosenki, która mogłaby zamknąć koncert”. Jego zamiarem był powrót do bardziej gitarowego, ciężkiego brzmienia, choć nie takiego, jakie widzieliśmy na poprzednim albumie AM. Pierwsze próby do napisania materiału na album rozpoczęły się na przełomie kwietnia i maja 2019 roku. Nagrania zaś - pod koniec roku 2019 w La Frette. Z konsoletą ponownie zasiadł James Ford. Te wersje jednak zostały odrzucone, a przetrwała tylko wczesna wersja utworu Hello You. Turner wrócił do nagrywania w 2020 roku w swoim domowym studiu w Los Angeles. Początkowo był nastawiony na ostre brzmienie gitar, ale słabo mu to wychodziło. Napisał i nagrał utwory na gitarze akustycznej i pianinie. Kierunek albumu został ugruntowany. 21 października 2022 roku ukazał się długo oczekiwany nowy album Arctic Monkeys - The Car.



Album otwiera kompozycja There’d Better Be A Mirrorball - senna, nostalgiczna, z gładkim brzmieniem gitary i pianina. Powolny, ale niezwykle doskonały początek - płynne przejście muzyczne z ich poprzedniej płyty i mocne i liryczne wprowadzenie do nowej, w której Alex Turner rozpoczyna muzyczną podróż, mówiąc słuchaczowi: Don't get emotional, that ain't like You. Następny utwór, I Ain’t Quite Where I Think I Am, podąża za odważną, funkową linią basu, która niemal natychmiast zmienia klimat albumu. Funk i rock psychodeliczny z lat 70-tych sprawiają, że jest to uderzająco wyjątkowe, podczas gdy elementy barokowego popu są kontynuowane w optymistycznym, jakże uzależniającym Hello You, znajdującej się w drugiej części albumu. Kolejnym wyróżnikiem jest Sculptures Of Anything Goes. Jest to prawdopodobnie najbardziej ekscytująca kompozycja na albumie. Zawiera bowiem mroczne, posępne brzmienie przypominające (znienawidzone przeze mnie) Do I Wanna Know? z płyty AM wraz ze złowieszczym liryzmem. Mamy też nieco retro popu w postaci Jet Skis On The Moat. Jest to piękna, powolna ballada z wybuchowym punktem kulminacyjnym, co czyni ją tak fascynującą. Kompozycja tytułowa chatakteryzuje się meandrującą gitara akustyczną, tworząc niesmowicie kinowa atmosferę. Wspomniany dwukrotnie już Hello You to optymistyczny barokowy pop, podczas gdy Mr Schwartz jest dziełem niezwykle spokojnym i intymnym. Album zamyka kompozycja Perfect Sense - to soczyste muzyczno-liryczne zakończenie, w którym Turner nuci z nieskrywaną satysfakcją: Sometimes, I wrap my head around it all / And it makes perfect sense


The Car urzekł mnie nie tylko warstwą muzyczną, ale i geniuszem liryzmu Alexa Turnera. Pokazał na tym albumie, że jest nieprzeciętnym autorem piosenek swojego pokolenia. Opowiada historie, dostarcza mnóstwa refleksji i pozwala swojemu umysłowi wędrować po drogach, które często są niejasne, nieco enigmatyczne, ale zawsze poetyckie i intrygujące. The Car w dużej mierze służy jako sposób na pokazanie mroczniejszych elementów lirycznych albumu. Atmosferę vintage glamour przenika uczucie przemieszczenia, melancholii i tęsknoty. Można by spędzić wiele dni na rozkładaniu na czynniki pierwsze tekstów utworów na The Car, ale jednym z jego najważniejszych tematów lirycznych są niewątpliwie refleksje Turnera na temat zespołu i jego nieustannie ewoluującego stylu muzycznego. W szczególności obejmuje to krytykę Tranquility Base Hotel And Casino z 2018 roku ze względu na znaczne odejście od “zwykłego” alternatywnego brzmienia rockowego zespołu. Mam też wrażenie, że w Sculptures Of Anything Goes Turner wydaje się mówić wprost do swoich krytyków: Guess I'm talking to You now / Puncturing Your bubble of relatability / With Your horrible new sound. To nawiązanie do krytyki jego ruchu w kierunku bardziej niejasnego liryzmu i odejście zespołu od popularnego brzmienia. Podobnie jest z Big Ideas, który odnosi się do trudności i niemożności odtworzenia ich dawnego brzmienia: I had big ideas, the band was so excited  / The kind You'd rather not share over the phone / But now the orchestra's got us all surrounded / And I cannot for the life of me remember how they go.


Arktyczne Małpy nagrały najlepszy album w całej dotychczasowej karierze Podczas gdy Tranquility Base Hotel And Casino był wyjątkowo zunifikowanym, spójnym albumem, tak na The Car słyszymy, jak Arctic Monkeys zapuszcza się dalej w różne dźwięki i podejmuje nieoczekiwane, ekscytujące zwroty na jednym nagraniu. Krążek przypomina twórczość i style takich artystów jak David Bowie, Pink Floyd i The Beatles. The Car to oszałamiający dorobek zespołu, który nieustannie ewoluuje i prezentuje niesamowitą muzykę i z pewnością stanie się jednym z ich klasyków. Jasne, że ta ich nowa odsłona nie wszystkim przypadnie do gustu. Ale dla tych, którzy ją pokochają będzie to absolutna rozkosz duszy i ciała. To perfekcyjnie płynny postęp zespołu. Podczas gdy Tranquility Base Hotel And Casino był uderzającym punktem zwrotnym od swojego rockandrollowego poprzednika, AM, The Car wydaje się naturalną ewolucją. Jak dla mnie to jedna z czołowych wydawnictw 2022 roku. Bardzo gorąco polecam😍








Bartas✌




sobota, 12 listopada 2022

Niezbadana dusza. Bruce Springsteen w coverach swoich idoli z lat młodzieńczych - "Only The Strong Survive".

 

Krótko po wydaniu swojego 20 studyjnego albumu Letter To You w 2020 roku, Bruce Springsteen powrócił do studia. Był to czas głębokiej pandemii Covid-19 i - jak to bywało u wielu artystów - zaszył się swoim w domowym studio w Colts Neck w USA i wziął się do pracy. Wraz z producentem Ronem Aniello i inżynierem dźwięku Robem Lebretem ochrzcili się Nocną Zmianą z powodu nietowarzyskich godzin pracy. Zabrali się do kompilacji coverów, ale ostatecznie wyrzucono pierwszy szkic. Podczas drugiej próby Boss znalazł płodny temat, który chciał zbadać. Tak właśnie powstał album Only The Strong Survive, który jest głębokim zanurzeniem się w świat soulu i r’n’b. Bruce Springsteen i muzyka soul? Ależ oczywiście. Zawsze był fantastycznym wokalistą soulowym, ale zawsze skłaniał się ku własnej marce hymnowego rocka granego z serca. Tak, były flirty z innymi gatunkami na albumie We Shall Overcome: The Seeger Sessions z 2006 roku. Ale, tak prawdę mówiąc, jego korzenie duszy nigdy nie zostały w pełni zbadane, aż do teraz. 

Nowy album Bruce'a to starannie wyselekcjonowana kolekcja jego ukochanych utworów soul i R&B, która jest uosobieniem różnorodności. To nie jest prosta składanka best of Motown. Jest to bardzo wnikliwa dźwiękowa podróż przez gatunek, który zawsze w nim rezonował. Tylko silni przetrwają. I to jest prawda. Niewielu jest artystów, którzy mogą przetrwać w głównym nurcie zmieniających się trendów muzycznych. Boss nie ma z tym problemu. To nostalgiczne wspomnienie koncentruje się na wykonywaniu piosenek niektórych wielkich artystów soul, w tym Dobiego Graya, Jerry'ego Butlera, Davida Ruffina, Roya Orbisona, The Commodores i innych. Jednoznacznie jasne jest, że pasją Bossa do tego gatunku jest entuzjazm. Only The Strong Survive to rodzaj listu miłosnego do gatunku amerykańskiego śpiewnika soul, który ukształtował go w latach jego wczesnej młodości. To także idealna okazja dla bardzo młodych odbiorców, by ci mogli dokonać wspaniałego odkrycia pierwszych kilku lat istnienia rock’n’rolla. Chrapliwe tony Bossa wciąż są bardzo mocno wyeksponowane, ale są w nim także emocje, wrażliwość i nieokiełznana pasja.  Album otwiera kompozycja tytułowa autorstwa Jerry'ego Butlera. Jej tekst niemal uosabia uczucia Springsteena do tego stylu muzycznego. Już od pierwszych taktów możemy się przekonać jaką miłością i szacunkiem ten 73 letni muzyk darzy te piosenki. To nie jest tylko album z coverami. To coś więcej, to hołd złożony ty artystom. To głębokie uczucie można znaleźć także w takich utworach jak choćby Soul Days Dobiego Greya, a bogactwo i frazowanie głosu Bruce’a sprawia, że momentami jest on lepszy od oryginału. Artysta zabiera nas w żywą i radosną, bardzo swobodną eksplorację przestudiowanych coverów soul. Jednym z najbardziej wyróżniających się momentów na albumie jest klasyczna kompozycja Davida Ruffina - What Becomes Of The Brokenhearted. Wybór jest oczywisty, ale wykonanie naprawdę znakomite, a szybująca i majestatyczna aranżacja w połączeniu z namiętnym wokalem Bruce'a naprawdę nadaje ton albumowi i jest dopracowanym, ale delikatnym przeobrażeniem piosenki. Sami posłuchajcie. Krążek kończy się optymistycznym Someday We’ll Be Together Diany Ross i The Supremes, zgodnie z ogólnym tematem albumu i ponadczasową magią Motown, która sprawia, że złamane serce i tęsknota stają się celebrowane. Album Only The Strong Survive nie tylko rzuca światło na to, co inspiruje jednego z największych żyjących amerykańskich autorów piosenek, ale także działa na rzecz zachowania wielkich przeszłości i zapewnia, że najlepsza muzyka i historie przetrwają. Bez wątpienia Only The Strong Survive jest przykładem niesłabnącego zaangażowania Springsteena w najwyższej klasy muzykę i produkcję. Polecam gorąco😍 Bartas✌


czwartek, 3 listopada 2022

Jesteśmy zespołem rockowym. 25 lat temu ukazał się album kompilacyjny grupy Queen pt: "Queen Rocks".

 

Zespół Queen ma na swoim koncie kilka składanek z największymi przebojami. Najważniejsze z nich to oczywiście Greatest Hits I (1981) oraz Greatest Hits II (1991). I właściwie na tym można by było zakończyć, bowiem właściwie niczego nowego nie nagrają. Ok, w 1995 roku ukazała się płyta Made In Heaven, która (absolutnie zasłużenie) odniosła ogromny sukces. Poznaliśmy nowe utwory i znane w nowszych aranżacjach. Ale to miało sens. Czy wystarczy to na tyle, aby dalej podsumować ten niesamowity katalog Królowej? Zdania są podzielone. W roku 1999 ukazała się kolejna kompilacja z tego cyklu z dopiskiem Queen +. Ja jednak dzisiaj chciałbym pochylić się nad zupełnie inna kompilacją, która została wydana dwa lata wcześniej. Pamiętacie zapewne mój poprzedni wpis o singlu No-One But You (Only The Good Die Young) dedykowanym Freddiemu. Wspomniałem wówczas, że pozostała trójka muzyków Queen starała się, by nagrać go na czas i dołączyć do specjalnej kompilacji zatytułowanej Queen Rocks. Właśnie dziś, 3 listopada, mija dokładnie 25 lat od jej wydania. Album ukazał się 3 listopada 1997 roku. 


Ta kompilacja jest szczególna w katalogu Queen. Nie zawiera w sobie sztandarowego formatu the best of. Oczywiście - hity są. Jednakże postawiono tutaj na wybór utworów z pazurem. Zespół miał wrażenie, że niektóre z tych wczesnych albumów Queen nieco odeszły w zapomnienie i chciał przypomnieć swoim fanom, że zawsze był zespołem rockowym. Dlatego miło by było im dać to, co nie do końca dostali na poprzednich składankach. Wszystkie albumy Queen składają się zarówno z mocnych brzmień, jak i z łagodnych. Made In Heaven zaś był dość spokojny, balladowy. Dlatego właśnie powstał ten pomysł wydania albumu z mocniejszym brzmieniem. Przecież to właśnie za to fani Queen polubili ich od samego początku. 


Koncepcja albumu jest godna pochwały, ale ostateczna realizacja pozostawia wiele do życzenia. Najbardziej dominuje tu Brian. Właściwie trzy czwarte składanki to jego utwory. Dwa kawałki należą do Rogera, tylko jeden do Freddiego i dwa podpisane jako Queen. Ciekawostką jest nowa wersja I Can’t Live With You z mojego ukochanego po wsze czasy albumu Innuendo. O ile pierwotna wersja jest piękna i poruszająca, o tyle … nie ma w niej aż takiego rockowego pazura. Widocznie Brian i Roger uznali, że kompozycja jest na tyle znakomita (bo jest!), że warto dać jej drugie życie. Panowie (bez Johna Deacona) weszli do studia, by nagrać nowe partie gitary i perkusji, przekształcając utwór w godnego rocka. Mamy też zupełną w tamtym czasie nowość - wspomniany No-One But You (Only The Good Die Young), o którym możecie przeczytać tutaj. Oczy przykuwa także okładka płyty. Jest to klasyczne logo, które pierwotnie zaprojektował oczywiście Freddie. Ten wybuchający herb to dzieło grafika Richarda Greya.


Album dla wielu był rozczarowaniem. Sami też muzycy nie są zadowolenie z efektu końcowego. May przyznał na konferencji prasowej: Szczerze mówiąc, zrobiono to w pośpiechu, a koncepcja, która za tym stoi, to eksplozja herbu. Myślę, że wszyscy czuliśmy, że może nie do końca tak to sobie wyobrażaliśmy, ale czasu było bardzo mało. Mimo wszystko... warto mieć tę składankę😊








Bartas✌

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...