niedziela, 26 marca 2023

Celebruj życie i kochaj tych, co są blisko. Depeche Mode i ich nowy, przepiękny album "Memento Mori".

Zespół Depeche Mode - ku pewnie zdziwieniu wielu moich znajomych, czytelników czy słuchaczy moich audycji czy podcastów - pełni dość ważną rolę w mojej świadomości i duszy. Szczególnie za sprawą tak świetnych płyt jak Music For The Masses, Violator czy Songs Of Faith And Devotion. Ten ostatni obchodził niedawno swoje trzydzieste urodziny. To jedna z tych niezawodnych grup, która czuje, że może wydawać w swoje misterialne płyty w nieskończoność. Kruche jednak jest to nasze życie. W 2022 nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji. Zmarł członek i założyciel Andy Fletcher. To bardzo smutne wydarzenie, a także rosnąca przerwa czasowa między albumem Spirit stały się powodem, by sądzić, że już więcej możemy nie usłyszeć nowych nagrań zespołu. Na szczęście dwaj pozostali członkowie - Dave Gahan i Martin Gore - zdecydowali się przegrupować, aby jeszcze raz pokazać wszystkim dlaczego są zespołem klasy absolutnie światowej klasy po ponad czterech dekadach od swojej kariery. 24 marca 2023 roku ukazał się 15 album Depechów zatytułowany znamiennie Memento Mori. Płyta została wyprodukowana przez Jamesa Forda. Chociaż pisanie piosenek i prace demo nad albumem rozpoczęły się przed śmiercią Fletchera, Dave Gahan stwierdził w wywiadzie dla NME, że Fletcher nie nagrał żadnego materiału na album. W tym samym wywiadzie dla NME Gore wyjaśnił również, w jaki sposób Richard Butler był współautorem siedmiu piosenek na album. W kwietniu 2020 roku Butler skontaktował się z Gore'em, aby wspólnie napisać piosenki. Wysłał kilka tekstów, Gore dodał muzykę i poszli tam iz powrotem. Gore powiedział, że piosenki są zbyt dobre, aby mogły być pobocznym projektem, więc Depeche Mode umieścił je na albumie, chociaż Butler nigdy nie zamierzał dołączyć do zespołu. W sierpniu 2022 roku w mediach społecznościowych udostępniono zdjęcie Martina Gore'a i Dave'a Gahana w studiu, wskazując, że pracują w studiu nad nowym materiałem. Krążek otwiera kompozycja My Cosmos Is Mine. Jest to najmroczniejszy utwór od dziesięcioleci. W sposób odpowiedni otwiera Memento Mori dudniącymi bitami i raczej złowieszczymi i industrialnymi syntezatorami. Szczerze powiem, że to dość zaskakujące, bowiem z łatwością mógłby to być ścieżka dźwiękowa do dalszych poszukiwań, zwłaszcza na albumie z takim żałobnym klimatem. Liryczne powtórzenia i rozwijające się warstwy stają hipnotyzujące jeszcze zanim się rozpłyną w niesamowitych pejzażach dźwiękowych pod sam koniec utworu. Ghosts Again to słodko-gorzka piosenka skupiająca się na śmiertelności ludzkiej, chociaż prowadząca gitara odwraca z łatwością uwagę od smutku zawartego w tekście. Jest to chyba najbardziej chwytliwy singiel, jaki grupa stworzyła od czasów Precious z 2005 roku. Ale pomimo ciemności otaczającej album Memento Mori, większość piosenek jest tutaj lżejsza, niż można się było spodziewać. Żyjący członkowie Depeche Mode też chcą celebrować życie i doceniać tych, którzy są im bliscy. Wagging Tongue przechodzi od nastrojowych arpeggio do stałych rytmów i każą nam się zrelaksować i cieszyć życiem. Później pojawia się My Favorite Stranger, którego rytm idzie naprzód z minuty na minutę. Różne warstwy dźwiękowe lokują się w kilku śpiewanych zwrotkach, prowadząc do pełnego sprzężenia zwrotnego, dysonansowego gitarowego solo na sam koniec. To znajomy utwór Depeche Mode, ale bardzo satysfakcjonujący. Ponadto kompozycja People Are Good to bardzo interesujący powrót do ery Music For The Masses, ale ogólnie z mroczniejszym akcentem, podczas gdy Always You nawiązuje do dyskoteki lat 80-tych z zastosowanymi filtrami HEALTH. Nawiedzone syntezatory w elegancki sposób upiększają prosty i jednoznaczny numer. Never Let Me Go bezwstydnie każe mi tańczyć. To całkowita zmiana tempa w stosunku do najbardziej ponurej pierwszej połowy Memento Mori. Struktury melodyczne są podobne nieco do Spirit, ale tym razem korzystają z szerszej palety dźwiękowej. Nie są zagracone, zwykle napędzane rytmem lub syntezatorem z kilkoma z kilkoma szczegółami wokół nich. Gitara Martina jest tutaj jednak bardziej obecna, czy to przesterowana, czy czysta, co jest plusem. Nie wspomniałem jeszcze o utworze Before We Down, do którego chętnie wracałem przy pierwszych odsłuchach. Album wieńczy kompozycja Speak To Me, która - można tak powiedzieć - jest repryzą otwierającego płytę My Cosmos Is Mine. To przepiękna oda Martina do zagubionych, a także rozważanie celu istnienia. Od głównej melodii stopniowo przechodzi w zsekwencjonowaną kodę z lodowatymi syntezatorami wokół. Końcowe bity mają ten sam dźwięk, co w otwieraczu. Są ze sobą w jakiś sposób powiązani, ci pierwsi patrzą w głąb siebie, podczas gdy Speak To Me szuka wskazówek na podobny temat. To kolejny solidny album Depeche Mode z kilkoma najważniejszymi momentami, które fani zdecydowanie powinni dodać do swoich playlist. Jeśli to jest ostatni, jaki od nich otrzymujemy, to jest to odpowiednie zakończenie. Cokolwiek nastąpi później, będzie to mile widziany bonus. Pozycja bardzo wysoko polecana😍 Bartas✌

Złośliwość i słodka zemsta. Paramore powraca z nową płytą - "This Is Why".

 

Dwadzieścia lat temu Hayley Williams była skromną, choć bardzo dojrzałą jak na swój wiek nastolatką - pilną uczennicą i bardzo pobożną chrześcijanką, która podpisała kontrakt z dużą wytwórnią płytową. Najpierw jako artystka solowa, a później jako wokalistka grupy Paramore. Teraz ma 34 lata, jest po rozwodzie, zaciekle walczy o prawo do aborcji (oj, Hayley, chyba muszę zrobić z Tobą wywiad😍) i jawi się jako wzór do naśladowania dla nowej generacji gwiazd muzyki popularnej. Połowę swojego życia poświęciła muzyce i jako taka stała się znana. W takiej sytuacji pozycja może zarzucić zarówno nastoletnim idolom przedwczesną dorosłość, jak i uchronić ich przed światem zewnętrznym. Grupa, w której występuje, czyli Paramore, właśnie wydała swój szósty studyjny album zatytułowany This Is Why. Muzycy zawsze rozumieli, że nawet świetna popowa pioseneczka nie może naprawić najgorszych uczuć. Podczas gdy After Laughter z 2017 roku wyświetlał kontrastujące obrazy przerażenia i uzdrowienia za pomocą melodii inspirowanych grupą Talking Heads, tak This Is Why skupia się na rekordowym momencie: niepewnym świecie po kwarantannie. Nawet jeśli to trio z Nashville zrobiło dużą przerwę podczas pandemii, przez ten cały niefajny czas powracało to do nich jako punkt inspiracji. Płyta Riot! z roku 2007 stała się kamieniem milowym dla artystów pokolenia, którzy dorastali w nurcie pop-punkowym. Jednakże wpływ Paramore wykracza poza ten nurt. This Is Why jest w równym stopniu zgodny z teksturami dzisiejszego przyszłościowego rocka, jak i listem miłosnym do genialnie zjadliwych początków istnienia grupy. W rozwoju artystycznym Amerykanów panuje duża zmienność, co widać w ich ewolucji prowadzącej do otwierającego krążek utworu tytułowego, jak i brzmieniu samego albumu. Tam, gdzie ich wcześniejsza muzyka była. Tam, gdzie ich wcześniejsza muzyka była fluorescencyjna, wybuchowa i pochłonięta stłumionymi frustracjami, tak tu wyróżniające się Big Man Little Dignity i Figure 8 rozciągają spektrum emocji na zewnątrz. Na tym pierwszym wokalistka eksperymentuje z kadencją i tonem w żartobliwy sposób, podczas gdy gorączkowa gitarowa pętla utworu wydaje się fachowo zaprojektowana, aby zaradzić czystej oraz bardziej niespokojnej ekspresji teraźniejszości. The News to najgłośniejszy utwór, jaki Paramore nadało swojej nazwie od lat, bowiem numer jedzie linią basu do teatralnej, nasyconej horrorem gitary. Są chwile, w których ich skłonności do ciekawych riffów mogą dać z siebie absolutnie wszystko. Mega niewiarygodne i postrzępione gitary, które rozpoczynają C’est Comme Ça mógłby uchodzić za cover Hard To Beat Hard-Fi, ale dobra równowaga między bezpośrednim pisaniem piosenek a nadmiarem utrzymuje się w sposób idealny. I’m off caffeine on doctor’s orders / Said it was gonna help to level out my hormones - intonuje Williams z martwym spojrzeniem, zanim trafia w dziesiątkę wersem, który z pewnością zainspiruje dziesiątki podpisów na Instagramie: Lucky for me, I run on spite and sweet revenge.

Duch odzyskania w tych piosenkach jest jeszcze silniejszy dzięki sile, z jaką Williams wydobywa i uwalnia swoje uczucia. W drugiej połowie albumu This Is Why panuje śliska dwuznaczność. Z jednej strony wokalistka zastanawia się, dlaczego spośród globalnych trudności czuję jak emocjonalny wampir (Crave), z drugiej zaś zbiera się na odwagę, aby stawić czoła niepowodzeniom (Thick Skull). Obnażając swoją wiedzę bardzo zręcznie ujawnia, w jaki sposób ludzie podatni na zmiany mogą absorbować swój strach i ranić innych w rewanżu. Chociaż Hayley Williams jest nieustępliwa w przedstawianiu natrętnych myśli, bada swoje lata niepokoju z prawdziwą troską. Dzięki niektórym z najbardziej nieustraszonych tekstów utworów album This Is Why jest odważnym przypomnieniem jakim nieograniczonym zespołem może być to trio z Nashville. Dla każdego riffu, który wznosi się do wybuchowego finału, jest pełen przygód wokalny odjazd lub lekko psychodeliczny moment. Jest to zespół, który przeszedł przez wyżymaczkę, pokonując konflikty wewnętrzne i niezliczone zmiany w składzie, jednocześnie ewoluując w jeden z najbardziej szanowanych zespołów swojego pokolenia.


Paramore docierają tam, gdzie wreszcie ich muzyka chciała dotrzeć przez większą część ostatniej dekady. Zamiast próbować przebić swoje niezrównane hymny, zespół odkrył nowe ciepło w This Is Why, a efekt jest naprawdę triumfalny. Nie przegapcie😊 Bartas✌

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...