niedziela, 27 czerwca 2021

Historia Woodstock '69 - Festiwalu, który zmienił oblicze Ameryki, Świata oraz muzyki. Część pierwsza - "to miał być tylko biznes".

Drodzy Czytelnicy Bartasowego Kuferka! 😍 Otwieram nową świecką tradycję na swoim blogu - Historia Festiwalu Woodstock '69 w odcinkach. Temat Woodstocku Amerykańskiego przewija się przez naszą Domową Orkiestrę. Nieustannie proszę/namawiam Jurka na zrobienie kartkówki z wiedzy o tym Festiwalu, przez co jestem uznawany przez Niego za kujona. Mój Przyjaciel Jakub zwany “Sponsorem” pięknie pisze na swoim blogu o naszym Najpiękniejszym Festiwalu Świata. Poczytajcie. Powiem Wam, że zainspirował mnie do tego, bym ja mógł pisać krótsze lub dłuższe ciekawostki właśnie na temat Woodstocku '69, bo strasznie się nim jaram, o czym i Jurek i inni pewnie wiedzą. Będzie to w odcinkach. Gdzieś tam między innymi wpisami. Tak, aby nie było monotonii, a mój Czytelnik nie czuł się znudzony. Jesteście gotowi? Usiądźcie wygodnie, zaparzcie sobie dobrej kawy lub herbaty i … przenieście się razem ze mną do Lata Miłości 69.


Michael Lang - twórca Festiwalu.
Twórcami festiwalu byli: Michael Lang, John Roberts, Joel Rosenman i Artie Kornfeld. Z początku nie miał być to darmowy festiwal, lecz jakiś dobry biznes muzyczny. W prasach pojawiły się ogłoszenia, które miały na celu zachęcenie ludzi do podjęcia współpracy w tym projekcie. Na ogłoszenie odpowiedzieli Artie Kornfeld oraz Michael Lang. Mieli już spore doświadczenia w tym zakresie, będąc promotorami i organizatorami choćby Miami Pop Festival, gdzie frekwencja odbiorców wynosiła 100 tysięcy osób. Jak wspomniałem - nie miał być to od razu festiwal. Zaproponowano utworzenie studia nagrań. Stwierdzono jednak, że lepszym rozwiązaniem będzie organizacja festiwalu, na którym wystąpiliby bardzo popularni, jak i ci nieznani artyści. Zaczęli. Pierwszym zespołem, który na to poszedł był Creedence Clearwater Revival. Podpisał kontrakt w kwietniu 1969 roku, zgadzając się, żeby zagrać za 10 tysięcy dolarów.

Bilety

Bilety kosztowały 18 USD w przedsprzedaży i 24 USD w dniu koncertu. Kupowano je głównie w sklepach muzycznych lub  poprzez skrzynkę pocztową w Radio City Station Post Office, na Manhattanie. Sprzedano 186 tysięcy biletów. Co się stało później? Młodzież hippisowska staranowała ogrodzenia, nie mając biletów. Organizatorzy byli totalnie w ciemnej dupie. Liczba uczestników sięgała ponad 400 tysięcy. Wtedy stała się rzecz niezwykła, która zmieniła oblicze muzyki, Ameryki i świata. Informacja ze sceny od organizatorów: OD TEJ CHWILI TEN FESTIWAL JEST DARMOWY. A tym, którzy zakupili bilety pieniądze zostały zwrócone. Proszę, jaka sprawiedliwość społeczna. Nie tylko darmowy festiwal, ale ogromna troska organizatorów o uczestników. Dlaczego? Choć festiwal, mimo braku logistyki i regulaminu, przebiegał ze względnym pokoju i zgodzie, nie obyło się bez tragedii. Ktoś został pobity, jedna osoba zmarła po przedawkowaniu dragów, ktoś został rozjechany przez traktor, ktoś spadł ze sceny, trzy kobiety poroniły. No, cóż... ludzie są różni i to może wydarzyć się wszędzie.


Farma Maxa Yasgura w Bethel.
Warto nadmienić, że Festiwal pierwotnie miał odbyć się 15 lipca 1969 roku na 120 ha Mills Industrial Park w mieście Wallkill, w stanie Nowy Jork. Wynajem kosztował organizatorów 10 tysięcy dolarów. Niestety warunek urzędników był taki, że w imprezie wziąć udział może mniej niż 50 tysięcy osób. Nie zgodzono się na to. Mieszkańcy zażądali, by urzędnicy uchwalili akt prawny wymagający pozwolenia na większą ilość uczestników. Kuriozalną sprawą okazały się przenośne toalety. Stwierdzono, że koncert się nie odbędzie. No, i co teraz? Na wariackich papierach szukali miejscówki. I znaleźli poczciwego człowieka, których ich przygarnął. Był to niejaki Max Yasgur - hodowca bydła mlecznego, miał swoją farmę w Bethel, w stanie Nowy York. Warunki były naprawdę dogodne. Klimatem przypominał ogromny amfiteatr. Czasu na organizacje nie mieli za wiele. Na szczęście - udało się!

Konstrukcja sceny.
Żeby Festiwal mógł się odbyć, a artyści na nim wystąpić, potrzebne było dobre nagłośnienie i światło na scenie. Dźwięk został opracowany przez inżyniera Billa Hanleya. Zbudował specjalne kolumny głośnikowe na wzgórzach i miał 16 zestawów głośnikowych na kwadratowej platformie prowadzącej na wzgórze na 21 metalowych wieżach. Za sceną znajdowały się trzy transformatory dostarczające prąd o natężeniu 2000 amperów do zasilania układu wzmacniającego. Oświetlenie zaś zostało zaprojektowane przez projektanta oświetlenia i dyrektora technicznego E.H. Beresforda „Chip” Moncka. Monck został zatrudniony do zaplanowania i zbudowania inscenizacji i oświetlenia. Harował nad tym jak wół przez 10 tygodni, inkasując za to 7000 dolarów. Niestety wiele z jego planów zostało odrzuconych, gdy promotorom nie pozwolono korzystać z oryginalnej lokalizacji w Wallkill w stanie Nowy Jork. Dach sceny, który został zbudowany w krótszym czasie, nie był w stanie utrzymać wynajętego oświetlenia, które nie było używane pod sceną. Jedyne światło na scenie pochodziło z reflektorów. Monck pełnił nie tylko rolę oświetleniowca, ale także mistrza ceremonii Festiwalu. To właśnie z jego ust padły słowa o darmowym Festiwalu. Prosił także o bezpieczeństwo, dbanie o siebie oraz przestrzegał przed tymi, którzy handlują dragami. Woodstockowicze, coś Wam to przypomina? 😉

Ciąg dalszy opowieści nastąpi. Podobało się? Piszcie w komentarzach
Peace, love and music😊







Bartas✌

czwartek, 3 czerwca 2021

To Takie Czary. 35 lat temu ukazał się album "A Kind Of Magic" grupy Queen

Jakie to szczęście, że zespół Queen zgodził się wziąć udział w legendarnym koncercie charytatywnym Live Aid na stadionie Wembley 13 lipca 1985 roku. Ich zaledwie 25 minutowe show przeszło do historii i uznawane jest po dziś dzień za najepsze z pośród tych wszystkich krótkich koncertów live. Muzycy przyćmili tamtego dnia inne wielkie gwiazdy i udowodnili innym i sobie, że nadal drzemie w nich wielki potencjał. Wcześniej atmosfera była dość napięta. Nie było mowy o rozpadzie, ale zespół czuł totalne wypalenie. Wydali płytę
The Works, która miała być powrotem do korzeni, a potem ruszyli w trasę promującą album. Najwięcej spiny było podczas japońskiego tourne. Do tego stopnia, że rozkminiali czy nie zrobić sobie dłuższej przerwy. Sprawy potoczyły się inaczej. Wzięli udział w Live Aid i na nowo odzyskali siły twórcze. 

Niedługo po tym zgłosił się do Queen reżyser filmowy Russell Mulcahy z propozycją nagrania muzyki do filmu który właśnie kręcił - Highlander. Utwory Queen już wcześniej wykorzystywano w różnych obrazach, takich jak choćby Strip-per, Revenge Of The Nerds, Iron Eagle czy omawiany już wcześniej na łamach mojego bloga - Flash Gordon. Mulcahy w jednym z wypowiedzi tak wspomina to zdarzenie: Gdy kręciłem ten film, doszedłem do wniosku, że na całym świecie istnieje tylko jeden zespół, który może napisać do niego muzykę. To oczywiście był Queen. Oni zawsze byli mistrzami w komponowaniu takich majestatycznych, potężnych hymnów, a mojemu filmowi potrzebna była tego typu energia. Poza tym byłem fanem Queen od zawsze i strasznie chciałem z nimi pracować. Podobnie jak w przypadku Flash Gordon muzycy obejrzeli kilka minut surowego materiału i bardzo im się spodobał. A już najbardziej Brianowi, który sam jechał samochodem w ciemną noc z pokazu i napisał do tego temat miłosny. Warto jednak zaznaczyć, że wspomniany już kilkakrotnie Flash Gordon był typową ścieżką filmową. W przypadku tego albumu zespół nie chciał się skupiać na dwóch osobnych projektach - ścieżka dźwiękowa i pełnoprawny album. Zdecydowano, że należy nagrają takie piosenki, które będą pasować zarówno do obrazu filmowego, jak i no muzyki Queen. Niemniej jednak wersje utworów różnią się od siebie długością i aranżem. Album został nazwany A Kind Of Magic. Tytuł wziął się z jednej ze scen w filmie, w którym główny bohater ratuje z rąk hitlerowców osieroconą dziewczynkę - Rachel - osłaniając ją własnym ciałem. Zdziwiona stwierdza: Ty żyjesz! Na co on odpowiada: ciiii, to takie czary! (ang: it’s a kind of magic). Nie będę spoilerował. Obejrzyjcie sami, bo warto. Jak stwierdził Roger - To mocny film! Russell Mulcahy odstawił kawał dobrej roboty.


Odpalamy płytę i mamy świetny rockowy hicior One Vision. Piosenka powstała niemalże zaraz po ogromnym sukcesie Live Aid. Najbardziej podjarał się Freddie. Zgarnął całą resztę bandy do studia, by napisać nową piosenkę. One Vision podpisane jest jako Queen, ale główna idea tekstu utworu pochodzi od Rogera. Perkusista inspirował się przemową słynnego kaznodziei dr Martina Luthera Kinga - I had a dream. Układanie samego tekstu szło im mozolnie, ale sprawiło masę radochy, o czym możecie się przekonać oglądając Making Of. We wstępie do utworu wykorzystano syntezator Kurzweil K250. Producent albumu Reinhold Mack przyznał, że Freddie chciał, by utwór miał mnóstwo dziwnych i odjechanych dźwięków. Pewnego ranka wszedł do studia i zaczął samplować niektóre partie wokalne Mercury’ego ze syntezatorem, bawił się nimi, tworząc zmianę tonu w dół i stosując różne efekty do niego. Zakończenie numeru zostało wykonane w podobny sposób. Aby stworzyć potężne brzmienie gitary, Brian May użył swojego niestandardowego modułu zniekształceń Pete'a Cornisha do przetworzenia dzwięku gitary, zanim został przepuszczony przez parę wzmacniaczy Vox AC30 z prostym opóźnieniem. Gitara, której używał to oczywiście jego słynna Red Special. Chórki składały się z trzyczęściowych harmonii z okazjonalną czwartą częścią, z których każda była śpiewana i nagrywana trzykrotnie przez trzech członków zespołu. To, według Macka, nadało piosence bardzo pełny, ostateczny dźwięk. Wszystkie wokale, w tym główna część wokalna Mercury'ego, zostały nagrane mikrofonami AKG C414. Sekcja rytmiczna w środku utworu to zestaw perkusyjny Simmons uruchamiany przez automat perkusyjny LinnDrum, wraz z kilkoma prawdziwymi bębnami granymi na górze - aby pogrubić dźwięk werbla i uczynić go bardziej ciętym, werbel Simmons został samplowany z prawdziwym werblem. Jeśli chodzi o nagrywanie, przez cały czas wykorzystano trzy taśmy wielościeżkowe (ponieważ proces był dość niejasny), z których dwie zostały użyte do miksowania – Studer A80 i A800. Piosenka została zmiksowana na cyfrowym stereo Mitsubishi X80, Sony PCM-F1 i Studer A810. Pogłosy używane podczas miksowania obejmują EMT 252 (na programie nieliniowym), EMT 140 (na bębnie basowym), symulator pokoju Quantec i Lexicon 224 (bramkowany pogłos). Piosenka została wydana na singlu listopada 4 1985 roku. I co ciekawe - nie została wykorzystana w Highlanderze, ale w filmie Iron Eagle.


Idąc dalej mamy utwór tytułowy. Jak już wspomniałem fraza wzięła się ze sceny z filmu. Tak bardzo spodobało się to autorowi tekstu, Rogerowi, że wykorzystał ją jako inspirację do piosenki. W tekście pojawiają się nawiązania do filmu: one prize, one goal; no mortal man  i there can be only one. Wersja filmowa jest tą pierwotną. Brian uznał ją za dość ponurą i ciężką. Wersja albumowa i singlowa jest dużo weselsza. To głównie to zasługa Freddiego, który podczas nieobecność autora (wyjazd na wakacje) zamknął się w studiu i modyfikował linie basu, partie wokalne. Harował jak wół. I dlatego - moim zdaniem - Roger powinien był oddać koledze współautorstwo. No, ale drążmy tematu. Piosenka ukazała się na singlu 17 marca na wyspach brytyjskich, zaś w Stanach Zjednoczonych 4 czerwca. Okładka singla przedstawia postać Clancy'ego Browna w roli złoczyńcy filmu, Kurgana. Grana na żywo przez całą trasę Magic Tour. Do utworu nagrano teledysk, którego reżyserem był wspomniany Russell Mulcahy. Klip nakręcono w marcu 1986 roku w The Playhouse Theatre w Londynie. Warto zauważyć, że Brian nie  użył swojej słynnej gitary Red Special w teledysku, ale zamiast tego kopię z 1984 roku. Na filmie Mercury jest przebrany za postać magika. Wchodzi do opuszczonego teatru, gdzie May, Taylor i John Deacon (przebrani za stereotypowych włóczęgów) śpią, dopóki nie obudzi ich wejście kolegi. Wokalista zamienia włóczęgów w członków Queen, regularnie ubranych w swoje instrumenty, a następnie wracają do włóczęgów, gdy on odchodzi. Jeśli się dobrze przypatrzymy pojawiła się mała wpadka w wersji finalnej. Freddie rzuca czar na Johna, a potem na Rogera. Jednak w momencie rzucenia czaru na Johna w tle widzimy odczarowanego już Rogera. No, cóż. Widocznie w tamtych czasach nie było odpowiedniej techniki montażu. Animowane obrazy zostały wyprodukowane przez Walt Disney Company. Brian wspomina, że w teatrze było wtedy bardzo zimno i brakowało centralnego ogrzewania.


John Deacon był zawsze tajną bronią w zespole Queen. O swoim wkładzie w tworzeniu piosenek mówił tak: Gdybym był tylko basistą to czułbym się źle, bo wiem, że mogę dać temu zespołowi więcej - pisać utwory, podejmować się w angażowaniu różnych decyzji. I tak spełniam się jako artysta. To bardzo ważne. Spod jego pióra wyszedł cudnej urody utwór, kolejny na płycie, One Year Of Love, który niezwykle spodobał się Freddiemu. Utwór także został wykorzystany w filmie i również w nieco innej wersji. Na albumie Deacon zagrał na syntezatorze Yamaha DX-7. Pojawiają się też muzycy sesyjni: orkiestra smyczkowa pod batutą Lyntona Naiffa oraz Steve Gregory - saksofonista, który gra słynny motyw w przeboju George’a Michaela Careless Whisper z 1984 roku. Piosenka została napisana w tonacji D. Deacon postanowił zastąpić elementy gitarowe solówką na saksofonie po dyskusji z Brianem Mayem, który nie brał udział w nagraniu. 


Pain Is So Close To Pleasure to z kolei wspólne - można powiedzieć - dziecko Freddiego i Johna. Basista miał zawsze ogromne zaufanie do kolegi. Czasem się wstydził, nie był pewny. Pierwszy zawsze dowiadywał się Freddie. Z czasem nasz Janek nabrał pewności siebie, a nawet pisał wspólnie z Freddiem. Na początku utwór miał być napisany pod styl Briana i jego riffy. Zmieniono jednak szybko tę koncepcję. John gra na gitarze rytmicznej. Singiel osiągnął 43 miejsce na holenderskich listach przebojów. Tytuł pojawia się również w wersie One Year Of Love. Podobnie jak w przypadku większości utworów Freddie i John grają na swoich instrumentach w specyficzny dla nich sposób.


Freddie i szczęśliwi fani😍
Friends Will Be Friends to dla mnie to hymn przyjaźni i mocny kop na gorsze dni! U pióra znowu Freddie i John. Wydany został na singlu 9 czerwca 1986 roku, będąc 30 singlem w karierze zespołu. Piosence towarzyszy teledysk, który zrealizowano w maju 1986 roku na JVC w Wembley. W tym czasie odbywał się Zlot Międzynarodowego Fanów Queen. Na plan teledysku weszło blisko 850 fanów. Szczęściarze! Utwór był grany na żywo w czasie ostatniej trasy Magic Tour pod koniec każdego koncertu pomiędzy We Will Rock You i We Are The Champions.


Utwór Who Wants To Live Forever jest szóstym w kolejności znajdującym się na albumie A Kind Of Magic. Jednak na singlu został wydany dopiero 15 września tego samego roku. Piosenka nie była jeszcze przebojem, nie była znana, gdy Queen grali swoją ostatnią trasę Magic Tour. Gdy obejrzymy koncert na stadionie Wembley albo z Budapesztu to usłyszymy, jak Freddie zapowiada oto nasza NOWA PIOSENKA. Po twarzach fanów też widać, że to nowość, mało kto śpiewa, wszyscy zasłuchani. Heh, a dziś? Wiekopomny przebój, prawda? Autorem jest Brian. Piosenka opowiada o wielkim dramacie głównego bohatera. On żyje dalej, a musi patrzeć jak umierają wszyscy najdrożsi mu ludzie, w tym jego ukochana Heather. Ta poruszająca scena, w której Connor chowa zmarłą żonę zainspirowała gitarzystę Queen do napisania piosenki Who Wants To Live Forever. Wspomniałem o tym na początku. Powstała na tyłach jego samochodu zaraz po tym jak May obejrzał pierwsze fragmenty filmu. Wersja albumowa także różni się od wersji filmowej. Utworowi towarzyszy orkiestra pod batutą Michaela Kamena (nieżyjącego już dyrygenta, muzyka i aranżera). Brian o utworze: Jest taka teoria, która mówi o tym, że tylko Twoje JA istnieje, a wszystko inne to sen. Wszystko wydaje się takie niezwykłe. Mieliśmy te wielkie marzenia, ale mimo wyprzedzenia czasów i swej młodzieńczej arogancji w realizacji celów, jest zawsze w Tobie w środku ten głos mówiący: <<nie, to się nie może udać>>. Wciąż to mam i czasem budzę się z myślą: jak to się wszystko stało?

Coś niewyraźnie dziś wyglądasz, Roger 😂
Do piosenki nakręcono teledysk i to jeden z najdroższych w historii zespołu, bowiem kosztował 150 000 funtów. Nakręcono go z udziałem orkiestry filharmonicznej National Philharmonic Orchestra i czterdziesto osobowego chóru chłopięcego. Planem filmowym były ogromne magazyny tytoniowe w londyńskiej dzielnicy East End. Podczas kręcenia teledysku użyto również 2’000 świec. Ciekawostką jest fakt, że Taylor na plan przyszedł ... pijany. Dlatego jego strój różni się od pozostałych muzyków 😁

Gimme The Prize. W nawiasie Kurgan’s Theme. Został napisany przez Briana w jego najbardziej heavy metalowym,, hardrockowym stylu  I jest to utwór, który rzeczywiście pełni rolę ścieżki dźwiękowej do filmu. Słyszymy tam wmontowane kwestie wypowiadane przez bohaterów, w tym Connor MacLeoda oraz Kurgana: I have something to say: It's better to burn out than to fade away oraz There can be only one. Reżyser Russell Mulcahy stwierdza, że była to jego najmniej ulubiona piosenka zespołu wykorzystana w filmie, ponieważ nie lubi heavy metalu. May również skomentował japońskiemu magazynowi w 1986 roku, że zarówno Mercury, jak i Deacon nienawidzą tej piosenki.

Przedostatni utwór na płycie to Don't Lose Your Head. To także ścieżka dźwiękowa, a tytuł to wers zaczerpnięty od Kurgana porywającego Brendę. W filmie piosenka przechodzi do coveru Franka Sinatry Theme From New York, New York fantastycznie zaśpiewanego przez Freddiego, Instrumentalna wersja utworu zatytułowanego A Dozen Red Roses For My Darling została umieszczona na stronie B utworu A Kind Of Magic.

Spotkanie na szczycie.
Na albumie A Kind Of Magic Freddie tekstowo się nieco rozleniwił, ale wkład w kompozycje kolegów miał jak zwykle ogromny. Princess Of The Universe to jedyna piosenka w całości napisana i skomponowana przez wokalistę. Warto nadmienić, że tak brzmiał roboczy tytuł filmu. Freddie to podłapał i napisał tekst. Nie został wydany oficjalnie na singlu, ale osiągnęła status przeboju i kultowości, dzięki filmowi. Możemy ją usłyszeć na trzeciej części składanki z największymi przebojami. Tekst można interpretować nie tylko w kontekście głównego bohatera filmu, ale i samego Freddiego oraz całego składu Queen - jako podkreślenie ich wielkości. Teledysk nakręcono 14 lutego 1986 roku, a reżyserem był ... także Russell Mulcahy. Ciekawostką jest fakt, że w tym teledysku Brian May zdradza swoją wieloletnią Red Special na rzecz Washburna RR11V. Zaś ten koleś, co walczy z Freddiem walczy ... LAMBERT. CHRISTOPHER LAMBERT czyli odtwórca głównej roli w filmie. Przyjechał specjalnie z Paryża na to spotkanie. Aktor stwierdził, że to było dla niego wielkie przeżycie spotkać Queen.

Album A Kind Of Magic okazał się wielkim hitem na Wyspach Brytyjskich, osiągając pierwsze miejsce i sprzedając się w ilości 100 000 egzemplarzy w pierwszym tygodniu. Pozostał na listach przebojów w Wielkiej Brytanii przez 63 tygodnie sprzedając 600 000. Krążek był promowany spektakularną trasą Magic Tour. Ostatnią już za życia Freddiego, obejmującą takie koncerty jak choćby na kultowej arenie Wembley czy Nepstadion w Budapeszcie. Być może nie jest to album na miarę wielkich arcydzieł takich jak Innuendo, Queen II czy A Night At The Opera lub News Of The World. To jest ten Queen, którego zna przeciętny wyjadacz chleba. Ale czy jakiś gorszy? Absolutnie nie! Te piosenki są znakomite w swej istocie i cudownie sprawdzały się na koncertach. Każdemu zespołowi życzę takiego potencjału zarówno artystycznego, jak i komercyjnego. Królowa jest tylko jedna😍








Bartas✌



Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...