czwartek, 3 listopada 2022

Jesteśmy zespołem rockowym. 25 lat temu ukazał się album kompilacyjny grupy Queen pt: "Queen Rocks".

 

Zespół Queen ma na swoim koncie kilka składanek z największymi przebojami. Najważniejsze z nich to oczywiście Greatest Hits I (1981) oraz Greatest Hits II (1991). I właściwie na tym można by było zakończyć, bowiem właściwie niczego nowego nie nagrają. Ok, w 1995 roku ukazała się płyta Made In Heaven, która (absolutnie zasłużenie) odniosła ogromny sukces. Poznaliśmy nowe utwory i znane w nowszych aranżacjach. Ale to miało sens. Czy wystarczy to na tyle, aby dalej podsumować ten niesamowity katalog Królowej? Zdania są podzielone. W roku 1999 ukazała się kolejna kompilacja z tego cyklu z dopiskiem Queen +. Ja jednak dzisiaj chciałbym pochylić się nad zupełnie inna kompilacją, która została wydana dwa lata wcześniej. Pamiętacie zapewne mój poprzedni wpis o singlu No-One But You (Only The Good Die Young) dedykowanym Freddiemu. Wspomniałem wówczas, że pozostała trójka muzyków Queen starała się, by nagrać go na czas i dołączyć do specjalnej kompilacji zatytułowanej Queen Rocks. Właśnie dziś, 3 listopada, mija dokładnie 25 lat od jej wydania. Album ukazał się 3 listopada 1997 roku. 


Ta kompilacja jest szczególna w katalogu Queen. Nie zawiera w sobie sztandarowego formatu the best of. Oczywiście - hity są. Jednakże postawiono tutaj na wybór utworów z pazurem. Zespół miał wrażenie, że niektóre z tych wczesnych albumów Queen nieco odeszły w zapomnienie i chciał przypomnieć swoim fanom, że zawsze był zespołem rockowym. Dlatego miło by było im dać to, co nie do końca dostali na poprzednich składankach. Wszystkie albumy Queen składają się zarówno z mocnych brzmień, jak i z łagodnych. Made In Heaven zaś był dość spokojny, balladowy. Dlatego właśnie powstał ten pomysł wydania albumu z mocniejszym brzmieniem. Przecież to właśnie za to fani Queen polubili ich od samego początku. 


Koncepcja albumu jest godna pochwały, ale ostateczna realizacja pozostawia wiele do życzenia. Najbardziej dominuje tu Brian. Właściwie trzy czwarte składanki to jego utwory. Dwa kawałki należą do Rogera, tylko jeden do Freddiego i dwa podpisane jako Queen. Ciekawostką jest nowa wersja I Can’t Live With You z mojego ukochanego po wsze czasy albumu Innuendo. O ile pierwotna wersja jest piękna i poruszająca, o tyle … nie ma w niej aż takiego rockowego pazura. Widocznie Brian i Roger uznali, że kompozycja jest na tyle znakomita (bo jest!), że warto dać jej drugie życie. Panowie (bez Johna Deacona) weszli do studia, by nagrać nowe partie gitary i perkusji, przekształcając utwór w godnego rocka. Mamy też zupełną w tamtym czasie nowość - wspomniany No-One But You (Only The Good Die Young), o którym możecie przeczytać tutaj. Oczy przykuwa także okładka płyty. Jest to klasyczne logo, które pierwotnie zaprojektował oczywiście Freddie. Ten wybuchający herb to dzieło grafika Richarda Greya.


Album dla wielu był rozczarowaniem. Sami też muzycy nie są zadowolenie z efektu końcowego. May przyznał na konferencji prasowej: Szczerze mówiąc, zrobiono to w pośpiechu, a koncepcja, która za tym stoi, to eksplozja herbu. Myślę, że wszyscy czuliśmy, że może nie do końca tak to sobie wyobrażaliśmy, ale czasu było bardzo mało. Mimo wszystko... warto mieć tę składankę😊








Bartas✌

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...