sobota, 11 lutego 2023

Przyjaciel i wróg, prawda vs kłamstwo oraz naiwność wobec cyfrowego świata. Riverside powraca z rewelacyjnym albumem "ID.Entity".

 

Fanem tego zespołu jestem od niemal samego początku ich istnienia. Byłem w drugiej klasie liceum, gdy w programie Piotra Kaczkowskiego MiniMax, w starej dobrej Radiowej Trójce, usłyszałem pierwsze nagrania tego zespołu. Riverside (bo to o nich mowa) powstał na początku tego stulecia w Warszawie. Ich debiutancki album Out Of Myself miał swoją premierę 15 grudnia 2003 roku. Wydany został niezależnie i doprowadził do podpisania umowy przez zespół z wytwórnią Inside Out Music. Grupa bardzo szybko zdobyła fanów nie tylko w Polsce, ale i praktycznie na całej kuli ziemskiej, wydając kolejne bardzo udane płyty. Przyszedł rok 2016 i do wieczności w wieku 40 lat nagle odszedł gitarzysta Piotr Grudziński. Był to szok dla zespołu i fanów. Nastąpił później okres niepewności czy kontynuować działalność. Po okresie żałoby Riverside zdecydowało się kontynuować działalność jako trio. Wydali album Wasteland, na której to gościnnie na gitarze we wszystkich kompozycjach zagrał Maciej Meller, który to w roku 2020 został pełnoprawnym członkiem zespołu. Tak wygląda w pigułce historia grupy Riverside, gdyby ktoś z moich Czytelników nie znał. 

20 stycznia 2023 roku zespół wydał swój ósmy studyjny album zatytułowany ID.Entity. Pracę nad nim rozpoczął lider zespołu i wokalista, Mariusz Duda, który to zadał sobie kilka pytań - osobistych, o teraźniejszość, ale i o zespół. Główną siłą tej formacji są melodie oraz występy na żywo. Z tą ambicją wiąże się fakt, że najnowszy krążek jest mniej mroczny i melancholijny z ich poprzednimi dokonaniami.  ID.Entity to nowy początek dla zespołu, który zostawia za sobą mroczne dni. Pokazuje ze swej strony wszystko, co najlepsze. Rozpoczyna się kompozycją Friend Or Foe? Pejzaże dźwiękowe, interakcja klawiszy i gitar to świetny przykład dla współczesnej muzyki ze stylem, którego teksty symbolizują nierealny świat, w którym nic nie wydaje się takie, jakim się wydaje. Landmine Blast podąża podobną drogą, gdy Big Tech Brother zwraca uwagę na inny temat - ignorancja i naiwność wobec otaczającego nas cyfrowego świata. Kłamstwa i prawda to temat przewodni w kompozycji Post-Truth. Dźwięki podkreślają przesłanie piosenek, w których zespół skupia się na umiejętności tworzenia złożonej muzyki. Za pomocą świetnych melodii brzmi łatwo i przystępnie. Dzieje się tak również w przypadku kompozycji The Place Where I Belong. Utwór trwa 13 minut i jest muzycznym punktem centralnym tego longplaya. Ten epos łączy w sobie wszystkie znaki towarowe Riverside, dając w rezultacie coś, co jest ucztą dla uszu i umysłu. Album zamyka utwór Self-Aware, który przypomina mi nieco dokonania Rush. Kompozycja charakteryzuje się ciągłymi zwrotami akcji, które dadzą słuchaczowi masę ekscytacji, bowiem ciągle dzieje się tam coś nowego. 

ID.Entity to fantastyczny album zespołu, który jakby odrodził się po okresie mroku i żalu. Grudzień na zawsze pozostanie w naszych sercach. No, ale Maciej Meller to jednak właściwa osoba na właściwym miejscu. Riverside w 2023 roku jest tak samo mocne jak na początku i przenosi swoje brzmienie na wyższy poziom. Kwartet udowadnia, że muzyka progresywna to nie tylko możliwości muzyków. Chodzi o to, jak wykorzystać tę wiedzę do pisania i wykonywania doskonałych piosenek. Riverside jest mistrzem w tym rzemiośle, dzięki czemu ich najnowszy longplay jest prawdziwym hitem. Pozycja bardzo mocno polecana😍👍 Bartas✌


Refleksja nad starzeniem się zmieszana z agresywnym, rockowym łomotem. Iggy Pop i jego nowy album - "Easy Loser".

 

No, i jesteśmy już w 2023 roku. Znów za późno, bo już mamy luty. Od stycznia pojawiło się wiele bardzo ciekawych wydawnictw i rzeczywiście - jest o czym pisać. Niestety nie mam tyle czasu, by każde wydawnictwo, warte naszych uszu, napisać w czasie rzeczywistym. Nie obiecuję, że to się rychło zmieni. Pracuję na co dzień w godzinach 7 - 16. Ponadto nadal z wielką ochotą redaguję w Muzycznym Zwierzu, a od niedawna działam również na falach Radia Odzew. Tak, spełniło się moje marzenie - nie tylko pisanie w gazecie, ale także prowadzenie audycji radiowych, na które zapraszam w każdy czwartek między godziną 19:05 a 21:00.  Taki mam ostatnio biegły tryb życia. Niemniej jednak nie zamierzam porzucać prowadzenia swojego bloga. Chcę pisać na nim o płytach, o muzyce tak często jak to tylko możliwe. Z drugiej strony - pisanie jakiejkolwiek recenzji pod presją również dobre nie jest. Wtedy recenzja jest tylko dobra. Ja chcę, by była jak najlepsza i najbardziej zachęcająca. No, dobra! Dość gadania i tłumaczeń. Przejdźmy do sedna sprawy. 


Początek nowego roku 2023 rozpoczął się bardzo pozytywnie. Iggy Pop dał o sobie znać swoim dziewiętnastym studyjnym albumem zatytułowanym Every Loser. Pop to absolutna ikona. Jest jednym z największych ocalałych dinozaurów rocka, ale jego fanów można podzielić na dwie kategorie: ci, którzy twierdzą, że nie zrobił nic wartościowego od późnych lat siedemdziesiątych i ci, którzy znajdują wiele frajdy w jego twórczości także i we współczesnych czasach. Jego muzyka jest czasami trudna do sklasyfikowania ponieważ różni się stylem muzycznym.

Najnowszy krążek również do wyjątków nie należy. Rozpoczyna się od utworu Frenzy. Kompozycja jest pełna żółci i gniewu. Zdecydowanie nie nadaje się do tego, by w biały dzień odtwarzać go na w radiu. Got a dick and 2 balls, that's more than You all / My mind i'll be sick if You I suffer the pricks. Tymi słowami Pop wita się ze słuchaczem. Utwór przypomina mi Stoogie i to bardzo mocno. To rewelacyjny początek płyty i naprawdę zgrabne tempo. Iggy ma 75 lat, a nie złagodniał ani trochę. Jest dla wszystkich nadzieja. Dalej wcale nie jest gorzej. Strung Out, Johnny co prawda spowalnia, ale przyciąga ciosy. Artysta porusza kwestie swojego uzależnienia i wszystkich jego konsekwencji. To wyjątkowy numer na płycie, a jego wokal brzmi tu fantastycznie. New Atlantis utrzymuje tempo powolne i nastrojowe. To rodzaj listu miłosnego Popa do swojego adoptowanego miasta Miami, ale przypomina nam też o podnoszącym się poziomie zagrożeń wśród społeczeństwa - gangsterka, ubóstwo itp. 

Poziom energii ponownie rośnie wraz z utworem Modern Day Rip Off. Szyderczy i agresywny wokal Iggy’ego oraz tempo sprawiają, że nogi same proszą się o ruszenie w pogo. Tak miałem przy pierwszym odsłuchu, choć jestem już trochę na to za stary, a i zdrowie nie takie jak kiedyś. Chwilę później Pop ostudza nas z tych emocji za sprawą Morning Show. Z jednej strony nie stracił swojej agresywności, a z drugiej - pokazuje też refleksyjną duszę. To rzecz o nieuchronnym starzeniu się. Nikt z nas nie jest ze stali. Kompozycje The News For Andy oraz My Animus Interlude to eksperymentalne utwory typu wypełniacz. Mogą słuchacza zabawić, a może nie! No Punk zaś brzmi jak ta cała fala pop-punka, która narodziła się w latach 90-tych. Na pierwszy rzut ucha rzuca się tutaj Green Day ze swoim albumem Dookie z 1994 roku. Może nie każdy lubi ten klimat, ale słychać, że Iggy bawi się przy tym naprawdę przednio. All The Way Down przypomina mi na krótko wokal Alice Coopera, zanim skręci w typowe terytorium wokalne Iggy'ego. To świetna melodia ze świetną przerwą na solo gitarowe. W Comments Iggy nuci przy wtórze syntezatorów, gitar i perkusji. To wszystko tworzy zachwycające fale dźwiękowe jakby z początków lat 90-tych. The Regency to kolejny utwór, który nie jest przyjazny dla radia, pełen gniewu i wypowiedzi, ale w niektórych miejscach dźwięk przywodzi mi na myśl Teardrop Explodes. Iggy drwi sobie, jak tylko potrafi.

Muzyk przez lata współpracował z wieloma wspaniałymi muzykami. Podczas gdy David Bowie jest najczęściej wymieniany, Andy McCoy (Hanoi Rocks) i Steve Jones (Sex Pistols, Professionals i nie tylko) znajdują się na długiej liście tych, z którymi połączył siły, by tworzyć muzykę. Na Easy Loser również mamy całą śmietankę znakomitych gości, takich Duff McKagan z Guns N’ Roses, Chad Smith z Red Hot Chilli Peppers oraz świętej pamięci Taylor Hawkins z Foo Fighters. Producentem albumu jest Andrew Watt (odpowiedzialny za ostatnie solowe wydawnictwa Ozzy'ego), który również gra na gitarze iw obu przypadkach sprawdza się znakomicie.


Jest to świetny album, wart czasu i inwestycji. Fani Iggy'ego powinni go natychmiast kupić. Mieszanka muzycznych stylów daje albumowi trochę oddechu i sprawia, że całość jest ciekawsza. Lirycznie Iggy jest refleksyjny na temat wieku, narkotyków i stanu szerszego świata, ale muzycznie wciąż ma czas, by chwycić Cię za kark i wstrząsnąć Tobą porządnie. Bardzo udany początek roku 2023👍 Bartas✌

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...