piątek, 27 listopada 2020

Oddalić się od rzeczywistości i wejść w zakamarki własnej duszy. Kalandra - "The Line"

Co też potrafią zrobić cotygodniowe spotkania radiowe z Piotrem Kosińskim we wtorki po 21 w Rock Serwis FM? Ano, potrafią odkryć wspaniałą, nieodkrytą wcześniej muzykę. Koniec roku zbliża się wielkimi krokami i warto byłoby zacząć jakoś go podsumować od strony muzycznej (bo od innej to nie ma sensu, ten rok jest po prostu chujowy i niech się już wreszcie skończy). Muzyki było sporo pięknej i nowej. Były zremasterowane wydawnictwa, które cieszyły i cieszą nadal moje uszy. Były również totalne chały i rozczarowania. Tym największym był chyba Green Day z płytą Father … Of All Motherfuckers. Na życzenie znajomych, coby nie było tak kolorowo, pokusiłem się o recenzję tej płyty. Kto nie miał okazji przeczytać to odsyłam tutaj. Zastanawiałem się też nad czymś czy coś szczególnie przykuło moją uwagę w tym roku. I okazuje się, że tak.

Nie dalej jak dwa tygodnie temu w programie Pejzaże Dźwiękiem Malowane wspomnianego wyżej Piotra Kosińskiego w Radiu Rock Serwis FM (nazwany jest Ojcem Dyrektorem, bo nie tyle, że ma swój kultowy autorski program to także szefuje także temu temu radiu, bardzo gorąco polecam) usłyszałem bardzo oszałamiające i ciekawe dźwięki. To muzyka zespołu, który istnieje już dziesięć lat. Nagrywała przez ten czas nowe utwory. Publikowała je najczęściej na Bandcampie. I to były jakieś single, jakiś tam mini albumik. I prawie nikt o nich nic nie wiedział. Aż nagle w marcu tego roku nagrali cover Helvegen grupy Wardruna. I zaczęło się szaleństwo. No, ok… może z tym szaleństwem to przesada, ale od razu cały dziennikarski świat (głównie oczywiście na początku norweski) zwrócił uwagę na Kalandrę. Zespół bardzo lubi się z Wardruną i mają nawet takie plany, że jak ta cała pandemia jebnie i będzie znów można wrócić do granie koncertów, to razem wyruszą w trasę. Mimo iż muzycznie nie do końca pasują do siebie. Generalnie muzyka Kalandry jest popowa, ale słucha się ich znakomicie. Mają za to świetne inspiracje muzyczne: Pink Floyd, Radiohead, Mastodon, Tesseract, Tool, jak również... Ivor, Anna Von Hausswolff czy Sigur Rós.

Ich debiutancka płyta The Line ukazała się 23 października tego roku. Zachwyciła mnie głębią melancholii oraz wewnętrznych treści filozoficznych i kontemplacyjnych. Tak jak moja natura - typowego rozkminiacza życiowego. Liryczna bohaterka, w rolę której wciela się wokalistka o pięknym głosie Katrin Stenbeck, próbuje jakby oddalać się od rzeczywistości i prawdziwego życia, by sprawdzić co dzieje się w jej duszy. Muzyka zawarta na albumie jest lekka, a jednocześnie smutna, zrodzona z głębokich uczuć. Na szczególne wyróżnienie zasługuje pierwszy utwór Borders. Każda nuta i wers są doskonale przemyślane. Przypomina nieco hymn lub elegię. Wokal Stenbeck w poetyckich frazach zarysowuje zawiłe schematy muzyczne, podczas gdy dźwięki otoczenia w drugim i trzecim planie wspierają brzmienie organów. Utwór zapewne docenią fani akustycznego grania. 


Większość kompozycji różni się znacznie od otwieracza. Najbardziej charakterystycznym numerem wartym uszu jest kompozycja Brave New World z bardzo chwytliwą melodią i pięknymi partiami wokalnymi Stenbeck i dramatyczną treścią - nowy wspaniały świat, jak w powieści Aldousa Huxleya, to podstępny wróg, któremu należy się oprzeć. Dość charakterystyczną także kompozycją dla stylu grupy jest Virkelighetens Etterklang w języku norweskim, poświęcona doświadczeniom osoby wychodzącej z depresji. Płyta zamyka utwór It Gets Easier, który jakby spina klamrą całość, jest jakby repryzą dla Borders. Wsłuchujemy się w złożoną i piękną muzyczną tkanką mrocznego folku.


Ktoś powie, że to nic nadzwyczajnego. A mnie jednak płyta o tyle zachwyciła, że stała się moim odkryciem roku. Zaintrygował mnie nie tyle głos panny Katrin Stenbeck, co różnorodność brzmień. Widać, że muzycy muzycy włożyli w ten album duszę i energię. Płyta jest doskonała, choć można byłoby jeszcze więcej dać tego magicznego, mrocznego folku, które słychać na początku i na końcu płyty.. W tym kierunku grupa ma duży potencjał wzrostu i rozwoju swojej tożsamości. Trzymam za nich mocno kciuki i kibicuję im. Posłuchajcie płyty koniecznie 😊







Bartas✌


2 komentarze:

  1. Od Ciebie rowniez mozna sie wiele nauczyc o zespolach. Piotra Kosinskiego spotkalam w Progresji na Riverside, jeszcze przed koncertem. Musze obczaic ten zespol. Dzieki za dobra recenzje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosiak to jest super gość :)
      Fajnie, że się znamy. Człowiek - instytucja! :)
      I nie jest żadnym "Wielkim Panem Piotrem" Mówię do Niego "Ojcze Dyrektorze" plus forma "Ty" z szacunkiem. Swój chłop i mój Nauczyciel Muzyki :)

      Usuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...