sobota, 1 maja 2021

Podnieść poprzeczkę i zachwycić świat. Kilka słów o nowej płycie grupy Gojira - "Fortitude".

Gojira to francuska grupa założona w 1996 roku. Swój debiutancki album zatytułowany Terra Incognita wydała w roku 2001. Teraz po pięciu latach od wydania znakomitego krążka Magma, powracają z siódmym studyjnym albumem zatytułowanym Fortitude. Autor niniejszego bloga i tejże recenzji po raz pierwszy usłyszał o zespole Gojira w 2005 roku, gdy wydali swój przełomowy album From Mars To Sirius. Zaś w 2018 roku po raz pierwszy  i - jak na razie - jedyny miał okazję uczestniczyć w ich niesamowitym koncercie na swoim ukochanym Festiwalu Przystanek Woodstock / Pol’and’Rock. Sam zespół jechał na ten Festiwal jak na kolejny koncert na trasie. Jednak to, co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Cały zapis koncertu obejrzeć możecie tutaj. Wiedzą doskonale czym zajmuje się Fundacja Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy i bardzo chętnie - ku mojej uciesze - wspierają jej działania. 


Jak już wspomniałem, na nowy album przyszło nam czekać 5 lat. Myślę, że się opłacało. Album Magma całkowicie skopał mi dupę i sprawił, że znów zacząłem się tym zespołem interesować. Wraz z najnowszym Fortitude zespół zrobił kolejny duży krok naprzód, zręcznie poszerzając swoją muzyczną paletę. Otwierający utwór Born For One Thing jest iście w stylu Gojiry - okrutny. Wyzwala jednak zdumiewające zderzenie brzmień death metalu i symfonii oraz podniosłych zaśpiewów Joe zmieszanymi z death metalowym growlingiem. Nie jest to niczym nowym, ale nadaje kolorytu. Gitarowe riffy są niesamowicie ciężkie i postrzępione. Zespół od lat zaangażowany jest społecznie w ochronę środowiska. Wokalista powiedział, że gdyby nie był muzykiem, byłby aktywistą ekologicznym w Greenpeace lub Sea Shepherd Conservation Society. Utwór Amazonia jest swoistym traktatem o zagrożeniu dla amazońskiego lasu tropikalnego. Muzycznie wspaniale łączy rdzenne instrumenty ludowe klimatem groove'u i death metalu. W pełni pasji napisany tekst jest swoistym wezwaniem zespołu do działania. Wydany został jako promujący singiel, z którego dochód ma być przeznaczony dla plemion  Guarani i Kaiowa. Fortitude, utwór tytułowy, ma fajny jazzowy nastrój, z przeplatającymi się perkusją i akustycznie brzmiącym basem oraz unoszącymi się marzycielskimi, pozbawionymi słów harmonijnymi wokalami. Utwór ten płynnie przechodzi w The Chant. Dominuje w nim mistyczny i duchowy klimat z niemalże jazzowo-swingową linią melodyczną.  Gitary wykonują elegijne, melodyjne solo, które wraz z riffem opartym na doom metalu nadaje utworowi zarówno harmonijny, jak i ciężki ton. Przeciwieństwem tego jest Sphinx - klasyczny death metalowy numer z pulsującym i trzęsącym się niczym ziemia riffem. Myślę, że doskonale sprawdzi się na żywo, gdy wszystko wróci do normalności. A jeśli miałbym wybrać najlepszy numer na krążku to zdecydowanie byłby to In The Storm. Delikatny początek perkusji, która uderza w burzliwą ścianę dźwięku, a późnej napędza imponująco intensywnym i precyzyjnym bębnieniem oraz grą na basie. Świetna robota Mario Duplantiera i Jeana-Michela Labadie. Nagranie to jest również przesiąknięte w pewnych momentach melodyjnym i harmonijnym klimatem gigantów rocka i metalu progresywnego. Sam zaś tekst mówi o odrodzeniu się osobistej sprawczości. 


Dobra passa Gojiry nie opuszcza. Francuzi na tym znakomitym albumie dowodzą swych pasji, zaangażowania, niespokojnego ducha i ekscytującej muzykalności przekraczającej granice. Dają tym jasno do zrozumienia, że nigdy nie będą stać w miejscu i nadal będą zaskakiwać i zachwycać metalowy świat i nie tylko. Myślę, że jest to - jak na razie - jeden z ulubionych albumów roku 2021. Bardzo mocno polecam😍









Bartas✌

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...