piątek, 16 kwietnia 2021

"Żyć w Świątyni Psa" - 30 lat temu ukazał się album "Temple Of The Dog"

No, cześć, Kochani! Strasznie się za Wami stęskniłem. A Wy? Potrzebowałem troszkę czasu także, by poukładać własne sprawy osobiste, co przełożyło się też na brak weny pisarskiej. Ludzie do mnie pisali różnymi kanałami z pytaniem kiedy coś napiszę, bo cicho sza. Tak, rzeczywiście, była cisza. Od ostatniego wpisu minęły w sumie dwa miesiące. To sporo. Zdążyłem przesłuchać mnóstwo nowych płyt, o których nie omieszkam napisać wkrótce. Dziś jednak znów chciałbym wsiąść do wehikułu czasu i cofnąć się do magicznego roku 1991. Parafrazując Noblistę Henryka Sienkiewicza mogę powiedzieć, że Rok 1991 był to piękny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś sukcesy i nadzwyczajne zdarzenia. Było już o ukochanej płycie Innuendo. Nie było niestety o Out Of Time grupy REM, ale obiecuję, że jakoś to wkrótce nadrobię. W ogóle spodziewajcie się w tym roku mnóstwo wpisów poświęconych płytom wydanym w 1991 roku, bo jest co wspominać. To moje czasy, moje lata dziecięce. Uwielbiam o nich wspominać. Ci, co mnie troszkę znają wiedzą, że drzemią we mnie dwie natury muzyczno-kulturowe: hippie i grunge. I w sumie wszystko się zgadza. No, dobrze, ale przejdźmy już do konkretów, do wspomnień.

Dziś wspomnę o płycie jednorazowego projektu, ale za to złożonego z wielkich osobistości. Proszę Państwa przed Państwem supergrupa Temple Of The Dog i ich płyta o tym samym tytule. W skład tej supergrupy wchodziła praktycznie prawie cała obecna konfiguracja grupy Pearl Jam oraz nieodżałowany Chris Cornell na wokalu głównym. Frontman Soundgarden był wówczas współlokatorem zmarłego przedwcześnie wokalisty Mother Love Bone Andrew Wooda. Zwrócił się on o pomoc w tworzeniu materiału do (już byłych wtedy) członków Mother Love Bone, tj Stone’a Gossarda i Jeffa Amenta, którzy jeździli z grupą Soundgarden po trasie. Za perkusją zaś zasiadł Matt Cameron, który bębnił w Soundgarden. Nowicjuszami wtedy byli Mike McCready oraz Eddie Vedder. Panowie dołączyli do projektu głównie z uwagi na to, iż zaczął się wówczas tworzyć w głowach Amenta i Gossarda inny projekt, który przerodził się w klasykę gatunku i gra do dnia dzisiejszego - Pearl Jam. Ale o tym opowiem przy innej okazji, jeszcze w tym roku. Teraz skupmy się na tym projekcie. Nazwa Temple Of The Dog pochodzi od początkowego tekstu piosenki Mother Love Bone Man Of Golden Words: I want to show You something, like joy inside my heart, seems I been living in the temple of the dog.


Album został nagrany w zaledwie 15 dni. Sesje nagraniowe miały miejsce od listopada 1990 do grudnia 1990 w London Bridge Studios w Seattle w stanie Waszyngton. Producentem był Rick Parashar, który również album zmiksował i grał na pianinie. Muzycy bardzo dobrze wspominają proces tworzenia. Odbywał się on bez jakiegokolwiek ciśnienia. Nie było także żadnego nacisku ze strony wytwórni. Stone Gossard opisał później to doświadczenie jako najłatwiejsze i najpiękniejsze ever. Dla nowicjuszy McCready’ego i Veddera także. Choć Chris musiał nieźle Mike’a naciskać, by ten grał dłuższe solo w Reach Down. Album Temple Of The Dog różni się dość mocno od dokonań Soundgarden. Jest dość spokojny i melodyjny. Utwory są zdecydowanie bliższe klimatowi Mother Love Bone. Wszystkie teksty zostały napisane wyłącznie przez Cornella. Otwierający krążek Say Hello 2 Heaven i następujący po nim Reach Down to reakcja na smutną wiadomość, jaką była śmierć Andy’ego Wooda 19 marca 1990 roku. Pozostałe utwory na albumie obejmują różne tematy. Wydany na singlu 14 stycznia 1991 roku utwór Hunger Strike był - jak stwierdził Cornell - manifestem socjalistycznym. Rewelacyjny duet Chrisa i Eda. Ciekawostką jest fakt, że podczas nagrań frontman Soundgarden miał na początku problemy, by zgrać się wokalnie z Vedderem. Szybko jednak problem został rozwiązany i to dość instynktownie. Edek zaśpiewał swoją część dokładnie tak, jak chciał tego Chris. A rezultat znany jest nam od 30 lat. Pozostałe piosenki zostały napisane przez Cornella podczas trasy koncertowej jeszcze przed śmiercią Wooda lub przerobione na podstawie istniejącego materiału z dema napisanego przez Gossarda i Amenta.


Album został wydany 16 kwietnia 1991 roku przez A&M Records. Początkowo sprzedał się w 70 000 egzemplarzy w samych Stanach Zjednoczonych. Nie znalazł się na liście przebojów, mimo iż zebrał bardzo pozytywne recenzje. Zainteresowano się nim dopiero roku później, latem 1992 rolu. Po wielkim sukcesie debiutanckiej płyty Ten Pearl Jam oraz równie wielkim sukcesie płyty Badmotorfinger grupy Soundgarden, wytwórnia ogarnęła, że ma w swoich zasobach coś, co zasadniczo było współpracą obu tych grup, które zawojowały muzycznym rynkiem. Szczególnie Pearl Jam. No, i co zrobili? A&M zdecydowało się wznowić album i promować Hunger Strike jako singiel z towarzyszącym mu teledyskiem. Sukces klipu pozwolił zarówno singlowi, jaki albumowi znaleźć się na liście albumów Billboard 200 i zaowocować wzrostem jego sprzedaży. W ostatecznym rozrachunku album Temple Of The Dog znalazł się wśród 100 najlepiej sprzedających się albumów 1992 roku, uzyskując status platyny od RIAA.


Kochani, wstyd tej płyty nie znać i nie mieć na półce. Jeśli ktoś nie jest aż tak dobrze obeznany w twórczości zarówno Soundgarden, jak i Pearl Jam to powinien poznać oba te zespoły od tej właśnie płyty. Słyszę nieraz takie głosy, że grunge jest trudny w odbiorze. Nie tylko pod względem tekstów, ale czasem też i muzyki. No, nie dla mnie! Grunge jest w swej istocie bardzo pięknym i ważnym ruchem, mówiącym o tym, co prawdziwe i szczere. Tam rzadko kiedy dało się wyczuć ściemę i wykreowanie. Jeśli jednak kogoś nie do końca przekonuje to może przekona go właśnie ta płyta. Serdecznie polecam😍









Bartas✌


2 komentarze:

  1. Witaj Bartas, bardzo sie ciesze ze znow piszesz. Milo znow przeczytac jakas twoja recenzje. Mozesz byc pewny ze tesknilismy :) Tworczosci Soundgarden nie znam w ogole wiec tym bardziej jest okazja by posluchac za sprawa tego albumu. Z gatunku Grunge znalam tylko Nirvane. Bardzo chetnie poznam ten zespol blizej.

    Tak trzymaj pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Totd to moje pierwsze zetknięcie z głosem Eda. Swoją przygodę z grungem zaczęłam od Cornella.
    Wspaniala płyta, z mocnymi tekstami, znakomita muzyka i Chrisem w szczytowej formie.

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...