środa, 2 grudnia 2020

Zamglony Pejzaż. Maciej Meller - "Zenith"

Do recenzji, czy też przemyśleń na temat tej płyty zabierałem się jak przysłowiowy pies do jeża. No, ale kolega Przemek wszedł mi na ambicję, napisał
swoją recenzję na swoim blogu i tym samym zainspirował mnie, do tego, że być może warto coś skrobnąć, bo ta płyta jest tego warta. Moi Kochani, rok 2020 obfituje we wspaniałe nowości. Wiele z nich wyskoczyło centralnie jak filip z konopii. Brendan Perry ze swoją grecką muzyką, także Kalandra, o której wcześniej nic nie słyszałem. Również i Maciek Meller swoim debiutem zaskoczył. Mimo, iż płyta była zapowiedziana, a fragmentów można było posłuchać choćby u Ojca Dyrektora Piotra Kosińskiego w Pejzażach Dźwiękiem Malowanych, to jednak bez wątpienia można uznać album Zenith za niespodziankę tegoroczną. Maciek Meller to człowiek instytucja, znakomity instrumentalista i weteran rocka progresywnego. Związany z równie znakomitym zespołem Quidam oraz ciekawym projektem Meller-Gołyźniak-Duda. Obecnie występuje z zespołem Riverside (już oficjalnie) jako główny gitarzysta, zastępując zmarłego nagle nieodżałowanego Piotra Grudzińskiego (RIP, Grudzień). Jako wielki fan od samego początku istnienia tej warszawskiej formacji, stwierdzam, że Maciek daje sobie świetnie radę, choć… no, nie oszukujmy się… ciężko jest zastąpić kogoś, kto miał tak specyficzny styl gry jak Piotr. No, ale dobrze im życzę, wspieram mocno. 

Jednak nie o Riverside tu mowa, a o solowym projekcie Maćka. Poza głównym bohaterem, który gra na gitarze i mandolinie, zespół tworzą: Krzysztof Borek na wokalu, Robert Szydło na basie, Łukasz Damrych na klawiszach i Łukasz Sobolak na perkusji. Przesłuchałem i stwierdzam, że jest to jedna z polskich perełek rok, o ile nie polska płyta roku. Album Zenith to dawka klimatycznego i emocjonalnego rocka z pewnym wpływem progresywnej wersji retro. Znaczna część albumu jest mglista. Słyszymy tu nieco elektroniki, kosmicznych rozmyślań i gitarowego grania. Gitary macieja są gęste, władcze i stanowcze. Kompozycje są celowe i bardzo dobrze przemyślane. Zenith jest mocnym albumem, głównie z uwagi na bardzo dobry wokal Krzysztofa, który doskonale czuje teksty utworów na płycie. Maciek byle kogo by do zespołu nie wziął. Reszta składu to także same talenty - świetnie pulsujące linie basu Roberta, dobrze nastrojone bębny Łukasza i bardzo mocno zapadające w pamięć solówki klawiszowe drugiego Łukasza potwierdzają profesjonalizm. 


To zaledwie trzy kwadranse muzyki, a dzieje się tam mnóstwo wspaniałych rzeczy. Fantastyczne i pełne w żyłach energii gitary słyszymy w otwierającym album Aside czy Knife. Inne utwory, takie jak Plan B i Halfway, mają łagodniejszą kompozycję, chociaż myślę, że te dwa utwory zawierają najlepsze solówki gitarowe na płycie, zwłaszcza fantastyczne solo z Halfway. Singlem promującym był Frozen, a refren jego tłucze się po mojej głowie cały czas. Fox to interesująca piosenka, która sprawia wrażenie, jakby ... trochę się powstrzymywała. Brzmi to jednak niesamowicie i też często jej słucham. Moim zaś ulubionym utworem jest Trip. Co ciekawe - Mariusz Duda z Riverside ma w nią również swój wkład. Ta piosenka ma ogólnie mocną strukturę, a szczególnie uwielbiam tą elektroniczną drugą jej połowę, która jest szara i introspektywna, gdy dudniące rytmy znakomicie współgrają z emocjonalnie brzmiącymi gitarami Macieja. Zajebisty numer i na pewno będzie jednym z moich ulubionych w tym roku. 


Tym albumem Maciek pokazał, że ma bardzo wiele do zaoferowania. Myślę, że fani cięższej strony polskiego prog-rocka poczują się tu jak w domu. Mam takie też wrażenie (może mylne), że Quidam nigdy nie zwrócił na siebie uwagi, na jaką zasługują. Szkoda. Wkład Macieja w album Riverside Wasteland sprawił, że musiałem się dostosować do nowej sytuacji. I choć kompozycje były świetne to jednak czuło się brak Grudnia. Potrzeba mi było czasu. Zenith zaskoczył od razu i zawładnął moją świadomością. Jestem przekonany, że zawładnie i Twoją, Drogi Czytelniku świadomością. Przebije się ona przez ponury i zamglony ton, aby odkryć bogactwo emocji i muzycznych akcentów. Jeśli nie to daj sobie czas. Tak jak dałem sobie czas z Wasteland. Dobre albumy zawsze warte są czasu, aby je zrozumieć lepiej, a ten album jest najlepszym przykładem.








Bartas✌


1 komentarz:

  1. Slyszalam o tym albumie i bardzo chetnie go poznam blizej. Zacheciles skutecznie. Pozdrawiam Cie

    OdpowiedzUsuń

Idealne ożywienie kariery. "Who Believes In Angels?" - wspólny album Eltona Johna i Brandi Carlile.

  Słyszysz Elton John i natychmiast przychodzą Ci do głowy jego masowe hity. To artysta nietuzinkowy, który przez całą swoją ponad pięćdzies...