Inny muzyk, pochodzący z Wielkiej Brytanii, niejaki Brendan Perry, znany doskonale z występów z Lisą Gerrard jako grupa Dead Can Dance, również od dawna jest fanem wszystkiego, co greckie - od kultury, przez historię, sztukę aż po kuchnię. Właśnie niedawno ukazał się na rynku taki dość sensacyjny jego nowy solowy album z muzyką grecką. Nosi on tytuł Songs Of Disenchantment. Sam zaś artysta opowiada nam o tych czarownych dźwiękach charakterystycznych dla Grecji. Takich, o których wiele lat później dowiedział się, że znane są jako muzyka Rebetiko. Po raz pierwszy usłyszał je pod koniec lat siedemdziesiątych w greckich kawiarniach i tawernach na przedmieściach Melbourne. Było to centrum spotkań greckich imigrantów, którzy od końca XIX wieku masowo przybywali do Australii. W ciągu dnia te miejsca chętnie były odwiedzane przez grupy starszych mężczyzn, którzy słuchali znanych dźwięków jako laiko i rebetiko, grając w backgammon i popijając anyżową wódkę ouzo. Płynął statkiem i nauczył się grać na gitarze. Od tamtej pory jest bezgranicznie zakochany w Grecji.
Płytą tą zachwyciłem się od razu. To, co rzuca się w pierwszym rzędzie na uszy to nie tyle czarodziejski niski wokal Brendana, ale instrumenty typu Bouzouki, Santouri. Do tego mieszanka lutni, cymbałów i perkusji jest tak sugestywna, że natychmiast słuchacz przenosi się do innego czasu i świata. Melodie są płynne, Perry dobrze o tym wie i wykorzystuje każdą aranżację, aby pokazać te trzy elementy muzyki do absolutnej perfekcji. W warstwie tekstowej to historie opowiadające głównie o paleniu fajki wodnej, jedzeniu, piciu wina, tańczących dziewczynach i ogólnie korzystaniu z wygód, których pragnęli mężczyźni w tamtych czasach. Na tym albumie Brendan Perry stworzył i nagrał wiele starożytnych instrumentów z niesamowitą wyrazistością. To sztuka, aby usłyszeć różnicę między Bouzouki, Tsouras, Baglamadaki i Saz. Często każdy utwór składa się z kilku warstw, co nadaje albumowi dwoistość i napęd. Naprawdę czujesz się jak na ciekawej imprezie. Dodajmy bandoneona i mamy sen greckiego żeglarza.
Poszczególne utwory mogą spotkać się z różnymi uczuciami słuchacza, jednak nastrój jest bardzo optymistyczny i nadwyraz podniosły. Przy użyciu bandoneonu Perry przekształca Tonight In Your Neighborhood i Bring Me A Cup Of Wine w żwawe greckie tańce. Gypsy Girl przypomina mi utwór Ocean z wczesnego okresu twórczości Dead Can Dance, ale zamiast gitar mamy lutnie. Centralną osią albumu, który wywołał u mnie sporą burzę i niepokój duszy są trzy - moim zdaniem - najlepsze kompozycje The Hash Den Owner, O Memetis i In The City’s Hammam. Cechuje je misterna partia nut z podciągnięciami smyczkowymi. Absolutna rewelka! You Were Barefoot i The Pickpockets mają w sobie coś z pijackiego kaca, zaś zamykająca album kompozycja Christos, Play The Bouzouki to przecudny miraż lutni, klawesynu i basu.
Fani poprzednich wydawnictw solowych Brendana czy Dead Can Dance z pewnością pokochają jego najnowsze solowe wydawnictwo. W niektórych miejscach można usłyszeć podobieństwa z albumem The Serpent's Egg jego macierzystej formacji, co jest tylko dobrą oznaką. Jednakże do tej pory Perry nie nagrał tak fantastycznej muzyki, która jest niezwykłą podróżą do świata Rebetiko i muzyki greckiej. Pozycja bardzo mocno polecana. Szczególnie na jesienne wieczory, gdy wracacie zmęczeni po pracy. Wtedy nie pozostaje nic innego jak otulić się kocem, zaparzyć czegoś gorącego i (samemu lub we dwoje) oddać się tej aurze, przenieść w te ciepłe miejsca, gdzie - jak śpiewa wspomniany na początku Andrzej Sikorowski - Bóg zapomniał o grudniu, gdzie ciągle dźwięczy muzyka 😉
Bartas✌
Kocham Twoje wpisy, po przeczytaniu, jestem glodna słuchania 😉❤️
OdpowiedzUsuńLubie czytać Twoje wpisy. 😉
OdpowiedzUsuń