wtorek, 29 września 2020

Ku przestrodze. Alice In Chains - i ich wiekopomny "Dirt"

O zespole Alice In Chains pisałem już na łamach mojego bloga przy okazji przypadającej w tym roku trzydziestej rocznicy wydania pierwszej ich płyty
Facelift, może nie tak znakomitej i ponadczasowej jak tej, o której dzisiaj chcę napisać, ale myślę, że wartej wspomnienia. Myślałem także o tym czy nie zostawić sobie wspomnienie o drugiej płycie, czyli Dirt na jakąś inną bardziej huczną okazją. Po gruntowanym namyśle i zachętą niektórych moich Czytelników, stwierdziłem jednak, że bez sensu czekać dwóch kolejnych lat do trzydziestej rocznicy wydania. Można ją przedstawić teraz, więc niniejszym to czynię. Płyta Dirt, czyli drugi album grupy Alice In Chains, dziś kończy 28 lat. To album niezwykły pod wieloma względami. Ci, którzy mnie znają na tyle dobrze to wiedzą, że epoka grunge jest tą epoką w muzyce, którą ja, jako mały chłopiec, przeżywałem na żywo i jest dla mnie niezwykle ważna. Także i w życiu codziennym. Pamiętam też doskonale, gdy Mama kupiła mi na rynku łazarskim w Poznaniu kasetę Dirt. Pamiętam też jak dużo w Radiowej Trójce o niej mówili. Ech, te czasy już nie wrócą. Pozostała muzyką, którą zawsze już będziemy mogli się cieszyć. Dlatego pozwólcie, że w niniejszym poście przywołam nieco wspomnień i ducha tamtych czasów, opowiadając co nieco o tej płycie. Czy jesteście gotowi? Zaparzcie sobie kawy lub herbaty i zapraszam do lektury.


Producentem albumu był Dave Jerden, który pracował nad ich pierwszym albumem Facelift. Bardzo podziwiał głos i teksty nieodżałowanego Layne’a Staleya oraz riffy gitarowe Jerry'ego Cantrella. Przed wydaniem albumu znany był już singiel Would?, którego wyprodukował Rick Parashar i pojawił się ów singiel on na ścieżce dźwiękowej do filmu Singles w 1992 roku. Wrócę jeszcze do niego. Nagrywanie albumu nie zajęło zespołowi dużo czasu, albowiem rozpoczęło się wiosną roku 1992. Konkretnie precyzując to nagrania trwały od kwietnia do lipca 1992 roku w Eldorado Recording Studio w Burbank w Kalifornii, London Bridge Studio w Seattle oraz One on One Studios w Los Angeles. Dirt został zarejestrowany podczas zamieszek w Los Angeles, które wybuchły po uniewinnieniu czterech funkcjonariuszy złapanych na monitoringu podczas bicia nieuzbrojonego czarnego kierowcy Rodneya Kinga. Zamieszki rozpoczęły się pierwszego dnia nagrania. Zespół oglądał telewizję, gdy ogłoszono werdykt za incydent. Jerry Cantrell był w sklepie i kupował piwo, gdy przyszedł mężczyzna i zaczął plądrować to miejsce. Cantrell również utknął w korku i zobaczył, jak ludzie wyciągają się z samochodów i biją. Zespół próbował uciec z miasta bez odniesienia obrażeń, podczas gdy LA protestowało przeciwko brutalności policji. Zabrali ze sobą wokalistę Slayera (Slayer, kurwa!) Toma Arayę i udali się na pustynię Joshua Tree na cztery lub pięć dni, aż sytuacja się uspokoiła, po czym wrócili do studia i zaczęli nagrywać album.


Podczas nagrywania albumu Staley chwilę wcześniej wyszedł z odwyku i niestety … znów zaczął brać heroinę. Wyszedł stamtąd na własną rękę czytając książkę The Bad Place autorstwa autora horrorów Deana R. Koontza. Miał też niemałą spinę z producentem, Davem Jerdenem, czując do niego niechęć. Producent zalecał wokaliście wielokrotnie, by ten stawiał się na sesje nagraniowe czysty i trzeźwy. Jerden powiedział później: Najwyraźniej Layne wkurzył się na mnie podczas sesji do Dirt. Ale jaka ma być moja praca jako producenta? Wyprodukować płytę. Za to mi płacą, a nie za bycie przyjacielem Layne’a. Jak się okazało wokalista nie był jedyną osobą w zespole tkwiącą w nałogu. Perkusista Sean Kinney i basista Mike Starr również zmagali się z uzależnieniem od alkoholu.


Dave Jerden zrobił świetną robotę uzyskując słynne brzmienie gitar na albumie, łącząc trzy różne wzmacniacze - przedwzmacniacz Bogner Fish dla niskich częstotliwości, Bogner Ecstacy dla średnich częstotliwości i wzmacniacz Rockman Headphone dla wysokich częstotliwości. Teksty piosenek pisane były głównie podczas trasy, a materiał jest mocniejszy, niż Facelift. Zespół dużo szukał duchowości podczas nagrywania, jest tu wiele intensywnych uczuć. Jak przyznał Cantrell: Zajmujemy się naszymi codziennymi demonami poprzez muzykę. Wszystkie trucizny, które gromadzą się w ciągu dnia, oczyszczamy, kiedy my grać . Zażywanie narkotyków było głównym i centralnym tematem lirycznym na albumie. Szczególnie utwory takie jak Sickman, Junkhead i God Smack odnoszą się do używania heroiny i jej skutków. Staley ujawnił, że album jest częściowo konceptualny i zawiera podstawowe dwa tematy. Pierwszy dotyczy radzenia sobie z czymś w rodzaju osobistej udręki i zamętu, jakie robią narkotyki, aby złagodzić ten ból, a potem dochodzi do wniosku, że narkotyki nie były i nie są sposobem na złagodzenie tego bólu. Drugi temat Layne opisał jako bolesne relacje i związki z ludźmi. Co ciekawe Staley wyraził później żal z powodu lirycznej treści niektórych piosenek na Dirt, wyjaśniając: Pisałem o narkotykach i nie sądziłem, że pisząc o nich jestem niebezpieczny lub nieostrożny ... Nie chciałem, aby moi fani myśleli ta heroina była fajna. Ale wtedy fani podeszli do mnie i pokazali mi kciuki, mówiąc mi, że są naćpani… Nie chciałem, by tak było.


Ciemność zawsze była częścią zespołu. Niemniej jednak zawsze był optymizm. Nawet w tym najgorszym gównie, w jakim tkwił zespół. Dirt nie jest zachętą typu zobacz, jakie to wszystko fajne. To przestroga. Grupa w tamtym czasie dużo o tym ze sobą rozmawiała, co się działo i w tym zawsze był element ocalały - triumf nad ciemniejszymi elementami bycia istotą ludzką Cantrell powiedział magazynowi RIP w 1993 roku, że nie wszystkie teksty zawierają odniesienia do narkotyków. Muzyk nie uważał utworu Sickman za zły. Myślał, że więcej kłopotów będzie z Junkhead i Godsmack. Te piosenki są umieszczone w kolejności na drugiej stronie longplaya od Junkhead do Angry Chair nie bez powodu: ponieważ opowiada historię. A historia ciekawa, choć smutna i ku przestrodze. Zaczynasz od naprawdę niewinnej postawy, jak w utworze Junkhead. Narkotyki, seks i rock’n’roll to świetna zabawa. Następnie jednak kminisz, że … hej, ale chyba jednak nie o to w tym wszystkim chodzi. Jak powiedział Cantrell: Często używam tego wyrażenia, ale ma to dużo sensu: naprawdę łatwo jest umrzeć; naprawdę ciężko jest żyć. Życie wymaga dużo odwagi. Nie trzeba wiele odwagi, żeby umrzeć. Te pięć numerów i Sickman są jedynymi, którzy mówią o tego rodzaju mentalności. Reszta wcale nie jest taka. Rain When I Die to piosenka dla dziewczynki. Jest na nim dużo rzeczy. Duża część to opowieść i tak ma być. Czasami jest to przytłaczające i nieprzyjemne, może niepokojące, ale dlatego wszystkie te piosenki są razem. Nawet jeśli jest to niepokojące, nie jest to coś, czym nikt inny nie musi się martwić ani sposób, w jaki ktoś inny musi żyć swoim życiem. W notatkach z kolekcji zestawów Music Bank z 1999 roku, Cantrell wymienił Junkhead i God Smack jako najbardziej otwarcie uczciwe piosenki o używaniu narkotyków.


Widzimy, że nie tylko problem narkotyków. Mamy na płycie też utwór Them Bones, który traktuje o śmiertelności ludzkiej. W gruncie rzeczy to optymistyczny utwór, nieco momentami sarkastyczny, ale w dużym stopniu chodzi w nim o radzenie sobie z przemijaniem. Wszyscy kiedyś umrzemy. I zamiast się bać i rozmyślać należy po prostu cieszyć się chwilą, żyć tu i teraz, czerpać z życia to, co najlepsze, wyciskać jak cytrynę, jak to tylko możliwe. To jak lekarstwo. Członkowie rodziny Cantrella umierali w młodym wieku, więc artysta zawsze miał na tym punkcie jakąś fobię. Them Bones to próba odłożenia złych myśli na bok i przesłanie: Wykorzystaj to, co zostało, i wykorzystaj to dobrze! Inne teksty takie Dam That River powstały po walce, jaką Jerry stoczył Seanem Kinneyem. Perkusista rozbił słoik kawy nad jego głową. Jest też Rain When I Die, który traktuje o dziewczynach Cantrella i Staleya. Wspomniany już Sickman zrodził się po tym, jak Staley poprosił Cantrella, aby napisał mu najbardziej chorą melodię, najbardziej chorą, mroczną, najbardziej popieprzoną i najcięższą rzecz, jaką [Cantrell] mógł napisać. Rooster z kolei został napisany przez Jerry’ego dla swojego ojca, który służył podczas wojny w Wietnamie, a jego pseudonim z dzieciństwa brzmiał kogut. Jest to początek procesu uzdrawiania wzajemnych relacji ojca i syna. Zaś utwór tytułowy Dirt Staley powiedział, że napisał piosenkę do pewnej osoby, która w zasadzie skopała mój tyłek. Mamy też 43 sekundowy Iron Glad. Powstał z gitarowego riffu, autorstwa Cantrella, co irytowało pozostałych członków zespołu, więc stworzył piosenkę (dodając odniesienie do Iron Man Black Sabbath) i obiecał, że nigdy nie zagra ponownie riff gitarowy, chociaż utwór jest odtwarzany jako muzyka intro na koncercie. Na wokalu występuje gościnnie Tom Araya ze Slayera. Właściwie to udziela głosu. Hate To Feel i Angry Chair zostały skomponowane wyłącznie przez Staleya, który również grał na gitarze w obu utworach. Cantrell wyraził dumę widząc, jak Staley rozwija się jako autor tekstów i gitarzysta. Down In A Hole został napisany przez Cantrella dla swojej długoletniej dziewczyny Courtney Clarke. Mówił o niej tak: Utwór Down In A Hole osobiście jest w mojej trójce. To o mojej wieloletniej miłości. To rzeczywistość mojego życia, ścieżka., jaką wybrałem. Trudno nam obojgu zrozumieć ... że to życie nie sprzyja dużym sukcesom w długotrwałych związkach. Album zamyka wspomniany przeze mnie na początku singlowy numer Would? Został napisany przez Cantrella jako hołd dla jego przyjaciela i nieżyjącego już wokalisty Mother Love Bone, Andrew Wooda, który zmarł w wyniku przedawkowania narkotyków w 1990 roku. Cantrell powiedział, że piosenka jest także skierowana do ludzi, którzy wydają osądy.


Muzyka, muzyką. Teksty tekstami. Jednak myślę sobie, że to, co na zewnątrz też jest dość istotne, a więc okładka. Intrygująca? No, jak większość albumów, o których piszę. To zawsze przykuwa uwagę i przeważnie zawsze składa się w jedną spójną całość. Przedstawia bowiem kobietę pochowaną w popękanym pustynnym krajobrazie. Zdjęcie wykonał Rocky Schenk. Okładka albumu przedstawia kobietę do połowy pochowaną w popękanym pustynnym krajobrazie. Okładkę sfotografował Rocky Schenck, który również stworzył obraz wraz z dyrektorem artystycznym albumu, Mary Maurer. To był pomysł zespołu, aby nagą kobietę na wpół pochować na pustyni dla tej osłony, i mogłaby być martwa lub żywa. Zespół omówił jak to wszystko ma być. Wkrótce potem Schenck zaczął casting. Przesłał zdjęcie modelki i aktorki Mariah O'Brien. To był strzał w dziesiątkę. Sesja miała miejsce w studiu Schencka w Hollywood 14 czerwca 1992 roku pod nadzorem perkusisty Seana Kinneya. Po ośmiogodzinnej sesji zdjęciowej O'Brien poszła do łazienki i zostawiła perukę zatopioną w ziemi. Schenck następnie zrobił kilka zdjęć, które później wykorzystano w zestawie remasterowanym w 2009 roku. Przez wiele lat fani wierzyli, że modelka na okładce to Demri Parrot, ówczesna dziewczyna Staleya, ale Schenck ujawnił Revolver Magazine w 2011 roku, że dziewczyna to Mariah O'Brien, z którą wcześniej pracował nad okładką Spinal Singiel Tap Bitch School. Magazyn opublikował również zdjęcia zza kulis z sesji z udziałem O'Brien. W wywiadzie dla kanadyjskiego magazynu M.E.A.T. w grudniu 1992 Layne Staley powiedział o okładce: Ta okładka albumu ... lubię nazywać ją „zemstą”. Piosenka Dirt została napisana dla pewnej osoby, która w zasadzie zakopała mój tyłek, więc kobieta na okładce albumu jest w pewnym sensie portretem tej osoby, która jest wessana w błoto (śmiech), zamiast mnie. Zdjęcie jest jej wypluwanym obrazem, a to nawet nie było zaplanowane. Właściwie byłem z tego powodu bardzo zły, kiedy pierwszy raz to zobaczyłem - ona też nie jest z tego powodu zadowolona (śmiech). To było naprawdę niesamowite.

Album ukazał się 29 września 1992 roku i szturmem osiągnął szczyt, plasujac się na szóstym miejscu listy Billboard 200 i był notowany przez 102 tygodnie. Dirt przyznał Alice In Chains międzynarodowe uznanie, a album uzyskał czterokrotny status platyny w Stanach Zjednoczonych, w Kanadzie oraz statusu złota w Wielkiej Brytanii. Mimo, iż album porusza tematy niesamowicie ciężkie i mroczne jest albumem jednak optymistycznym i niosącym przesłanie ku przestrodze. Niesamowite, że już tyle lat podbija moje serce, Za każdym razem odkrywam w nim coś nowego. Niesamowite jest to ile, ile Layne wkładał emocji w nagranie albumu, choć - jak pisałem - czysty nie był. Już kiedyś pisałem, że jego wokal i teksty ściskają bardzo mocno słuchacza za gardło. Myślisz sobie: taki talent i jakie demony musiały w nim siedzieć. Teksty niech pozostaną przestrogą, a muzyka - pokrzepieniem duszy. Pozycja obowiązkowa. Wstyd nie znać i nie mieć!






Bartas✌




2 komentarze:

  1. Przybliżyłeś płytę i twórczość, chetnie poslucham😊

    OdpowiedzUsuń
  2. Okładka niezwykła, trza to przyznać. Bardzo dobra recenzja jak zwykle. Już nie chce się powtarzać, ale co jeśli to prawda. Jesteś bardzo ambitny i masz wielką wiedzę wiec... Owacje na stojąco. Alice in chains też bardzo lubię. Ostatnio sobie spisuje nazwy zespołów i artystów żeby mi z głowy nie wyszło.

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...