poniedziałek, 7 września 2020

Bez Uprzedzenia - 30 lat albumu "Listen Without Prejudice Vol. 1" George'a Michaela

Dobry pop nigdy nie jest zły, a ja nigdy nie kryłem swych fascynacji takimi artystami jak George Michael, Elton John, Phil Collins (jako artysta solowy tworzy raczej pop), Robbie Williams, ABBA, Cher, Tina Turner, Cyndi Lauper czy wielu innych. W dzisiejszym odcinku bloga chciałbym Wam co nieco opowiedzieć o tym pierwszym z wymienionych artystów i o jego drugiej płycie, która pięć dni temu skończyła 30 lat. Listen Without Prejudice Vol. 1. Jest ktoś, kto nie zna muzyki George’a Michaela? Chyba każdy słuchał do znudzenia przeboju Wham! Last Christmas. Nie wiem czy zauważyliście, ale w ubiegłym roku jakoś było go mniej w radiu słychać. Przejadł się nam wszystkim? A może nie chcą grać z uwagi na okoliczności, na nowy wymiar, nowe znaczenie - śmierci artysty w Boże Narodzenie 2016 roku? Ciężko powiedzieć. Jedno jest pewne - George Michael artystą był wielkim. Zagubionym nieco, ale niezwykle wrażliwym. Potrafił zaśpiewać niemal wszystko, a swoim wykonaniem Somebody To Love na koncercie poświęconym pamięci Freddiego Mercury’ego rzucił na kolana wszystkich. Oczywiście tonację miał obniżoną do G-dur (Freddie śpiewał w Gis-dur), ale i tak dał radę! Pamiętam, jak jeden z moich wielkich radiowych idoli - Marek Niedźwiecki - w Trójce powiedział zaraz po tym koncercie, że jeśli ktoś miałby zastąpić Freddiego to niech to będzie George Michael. No, cóż, Panie Marku! Pytanie tylko jak George poradziłby sobie z całym repertuarem Queen. Wszyscy bardzo dobrze wiemy, że zbliżyć się do Freddiego jest cholernie ciężko, niejeden już próbował. Z resztą teraz to już nie ma znaczenia. Nie ma już z nami ani jednego, ani drugiego. Pozostała muzyka.


Przejdźmy może do płyty. Po ogromnym sukcesie albumu Faith Michaela z 1987 roku, oczekiwania co do jego kolejnego albumu również były wysokie. Artysta chciał podnieść swoją poprzeczkę i być traktowany poważnie przede wszystkim jako autor tekstów. Również widoczna jest zmiana stylu. Dominują tutaj nastrojowe ballady, jak i pójście bardziej w stronę rocka, ale także i soulu oraz tanecznych rytmów takich jak Freedom i Soul Free. Podobnie jak Faith, każdy utwór został wyprodukowany i zaaranżowany przez samego Michaela. Pierwszym singlem promującym był Praying For Time. Jest to mroczna i ponura refleksja na temat społecznych problemów i niesprawiedliwości. Osiągnął pierwsze miejsce na amerykańskich listach przebojów i uplasował się w pierwszej dziesiątce w Wielkiej Brytanii latem 1990 roku. Pozostał na liście Billboard top 40 przez dziesięć tygodni, a był ostatnim solowym singlem numer jeden Michaela w USA. 


Drugi singiel (trzeci w Stanach Zjednoczonych), to Waiting For That Day, który został wydany miesiąc po premierze albumu. Chociaż Michael napisał piosenkę sam, akordy i rytm są bardzo podobne do You Can't Always Get What You Want zespołu The Rolling Stones. Tytuł ten znajduje się na samym końcu piosenki Michaela, w związku z czym, żeby nie było draki, dopisał także autorów Micka Jaggera i Keitha Richardsa. Piosenka zawiera również sample z piosenki Funky Drummer Jamesa Browna. Niestety nie odniosła wielkiego sukcesu na listach przebojów w Stanach Zjednoczonych, stając się pierwszym singlem Michaela, który ominął pierwszą dziesiątkę. 


Trzeci singiel z albumu (drugi w Stanach Zjednoczonych), to jeden z najbardziej charakterystycznych piosenek Michaela czyli Freedom! '90, napisany przez Michaela, stał się jedną z charakterystycznych piosenek Michaela. Utworowi towarzyszy teledysk, który wyreżyserował David Fincher. Artysta jednak nie pojawia się w klipie. Odmówił udziału. Głównie z uwagi na przesłanie. Chciał wolności artystycznej, a branża muzyczna patrzyła mu na ręce. Wzięły w nim za to udział supermodelki Naomi Campbell, Linda Evangelista, Christy Turlington, Tatjana Patitz i Cindy Crawford. To był wielki sukces na amerykańskiej liście przebojów, osiągając pierwszą dziesiątkę i sprzedając się w ponad 500 000 egzemplarzy, jednocześnie zdobywając złoty certyfikat od RIAA. Była to ostatnia piosenka z albumu, która trafiła na listy przebojów w Stanach Zjednoczonych. Jednak był mniej popularny w ojczyźnie Michaela, kiedy dotarł do pierwszej czterdziestki w 1991 roku.


Zasługujący na uwagę Heal The Pain” był miłosną piosenką opartą na kontemplacji i gitarze akustycznej. Był to czwarty z pięciu singli z albumu. W lutym 1991 r. pojawił się na brytyjskiej liście przebojów i osiągnął 31 miejsce, ale nie odnotował tego w Stanach Zjednoczonych. Piąty i ostatni singiel z albumu to Cowboys And Angels. Stał się jedynym singlem wydanym przez Michaela w jego karierze, który nie dotarł do pierwszej czterdziestki brytyjskiej listy singli. Zadebiutował na 45. miejscu. Niskie wyniki sprzedaży singla nie były zaskoczeniem, ponieważ był to ostatni singiel, który został wydany. Każdy singiel skończył niżej niż jego poprzednik, a Cowboys And Angels spadł poniżej poziomu. Mimo, że album sprzedał się w ośmiu milionach egzemplarzy na całym świecie, w Stanach Zjednoczonych był postrzegany jako komercyjne rozczarowanie, z zaledwie dwoma milionami sprzedaży, w porównaniu z multi-platynowym sukcesem Faith.


Rozwiązanie sławetnego duetu Wham! nie zaszkodziło, a wręcz pomogło. George Michael miał dość bycia postrzeganym jako ktoś, kto tworzy łatwą i przystępną muzykę do tańca. Chciał pójść dalej, rozwijać się. Miał bardzo dobre przy tym wzorce i to doskonale słychać na tej płycie. Chociaż moim ulubionym albumem Michaela pozostaje Older to jednak Listen Without Prejudice rzeczywiście wprasza się do naszych uszu bez uprzedzenia. Mąci w głowie, nie daje spokoju. Pojawia się po jego wysłuchaniu wiele pytań. Słuchacz, który poznał Faith może być naprawdę zaskoczony tym, co usłyszy na Listen Without Prejudice. Michael się zmienia pod każdym względem. Przestaje pisać o tym, że chce z kimś seksu (chociaż ten temat powróci na początku 21 wieku, ale to już inna historia). Staje się cyniczny względem cholernego kapitalizmu managementu, opisuje niesprawiedliwość społeczną. Śpiewa też oczywiście o miłości, ale w nieco bardziej subtelny sposób. Myślę, że album ten jest jednym ze szczytowych osiągnięć Michaela w jego karierze i po tych trzydziestu latach nic się nie zestarzał, nadal brzmi bardzo świeżo. Koniecznie posłuchajcie.




Bartas✌


2 komentarze:

  1. Napisane, jakzwykle przez Bartka z ogromna wiedzą tematu. Pieknie sie czyta.😊.


    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze napisane Bartuś. Płytę oczywiście znam, ale po twojej recenzji chętnie do niej wrócę. Uwielbiam George Michaela, jego niesamowity głos o przeciekawej barwie i przeboje. Zawsze go szanowałam jako artystę i człowieka. Utwór Freedom genialny!!!! Last Christmas nie sposób nie kochać. Bardzo mi przykro że George nie żyje :(

    Pozdrawiam Ci i dziękuję za kolejną dawkę infornmacji :) co druga recenzja to lepsza :) Szacunek

    OdpowiedzUsuń

Umarł Papież, niech żyje Papież Perpetua V. Ghost i ich nowy album - "Skeletá".

  Trzeba mieć niezłe jaja, żeby cztery dni po śmierci Papieża Franciszka wydać nowy album. Na to może się zdobyć jedynie zespół Ghost, który...