poniedziałek, 13 lipca 2020

Już wtedy drzemał w nich Królewski potencjał ...

Lipiec jest miesiącem spod znaku Queen i to z bardzo wielu powodów. Pierwszy koncert Queen z Johnem Deaconem w składzie, pierwszy singiel, debiutancki album, urodziny Briana i Rogera, a także występ Queen na Live Aid, który okazał się być najlepszym występem podczas całego tego wydarzenia i jednym z najlepszych występów w karierze Brytyjczyków. Dziś chciałbym pochylić się nad dwiema rocznicami - wydania pierwszego albumu Queen, zatytułowanego po prostu Queen, a także 35 rocznicy ich koncertu na wspomnianym już Live Aid. Najpierw album. Mimo, iż nie obchodzi on okrągłej rocznicy to warto o nim wspomnieć. Głównie dlatego, by pokazać moim Czytelnikom, którzy znają być może Queen tylko z radiowych przebojów, jaki już wtedy drzemał w nich niesamowity potencjał do podboju całego świata. Żeby się już nie rozdrabniać za bardzo przejdźmy może do sedna sprawy. Jesteście gotowi? Zapraszam.


Zespół Queen już był w komplecie, tym prawdziwym, oryginalnym. Doszedł John Deacon i stali się Queen. Mieli ogromne ambicje podbić świat. Przez prawie dwa lata grali w klubie i college'u, by otrzymać szansę na nagranie płyty i przetestowanie nowych urządzeń w De Lane Lea Studios. Zabrali więc polerowana taśmę demo z pięcioma utworami: Keep Yourself Alive, The Night Comes Down, Great King Rat, Jesus i Liar. Jakość tej taśmy była słaba, ale udało im się otrzymać ofertę nagrania płyty od wytwórni Chrysalis Records, a ta próbowała zachęcić inne. 


W końcu się udało i w roku 1972 podpisali kontrakt płytowy i weszli do studia własności Barry'ego i Normana Sheffieldów, którzy prowadzili Trident Studios. W tym studiu jednak nagrywały wielkie gwiazdy, studio było popularne, a Queen jeszcze nie. Dlatego korzystali zeń w trakcie przestoju, tzn wtedy, gdy żadne inne gwiazdy nie nagrywała. Za to otrzymała bezpłatne korzystanie ze wszystkiego po odejściu sławnych i opłacanych artystów, w tym najnowsze technologie i zespół produkcyjny. Pewnego dnia, czekając na wykorzystanie studia, Mercury został poproszony o nagranie wokali przez producenta Robina Geoffreya Cablea, który pracował nad wersją I Can Hear Music i Goin’ 'Back. Wokalista poprosił Briana Maya i Rogera Taylora o nagranie utworów. Nagrania te zostały wydane na singlu pod nazwą Larry Lurex.



Sesja nagraniowa

Jak przebiegała sesja? Nagrania trwały od czerwca do listopada 1972 roku. Ograniczenia, jakie nałożyły na to, skłoniły zespół do skupienia się na ukończeniu jednego utworu na tzw setkę, ale problemy pojawiły się niemal natychmiast. Zespół zbyt wysoko ocenił swoje demo w De Lane Lea, ale producent Roy Thomas Baker poprosił ich o ponowne nagranie piosenek z lepszym wyposażeniem. Keep Yourself Alive był pierwszym utworem, który został ponownie nagrany, a Queen nie spodobał się wynik. Nagrywali go jeszcze raz, ale podczas sesji miksowania żaden miks nie spełnił ich standardów, dopóki nie wkroczył inżynier Mike Stone.


Po siedmiu lub ośmiu nieudanych próbach pierwsza próba Stone'a spotkała się z aprobatą Queen. Stone pozostanie na stanowisku inżyniera i ostatecznie będzie koproducentem kolejnych pięciu albumów. Kolejny utwór, który okazał się problematyczny, to Mad The Swine. Jednak nie został umieszczony, bo nie spodobało się muzykom brzmienie perkusji. Piosenka miała być czwartym utworem na płycie pomiędzy Great King Rat i My Fairy King. Ponieważ problem nie został rozwiązany, utwór został wyłączony z albumu. Pojawiła się ponownie w 1991 roku jako strona B singla CD Headlong w Wielkiej Brytanii oraz w reedycji albumu Hollywood Records, a także na wydawnictwach remasterowanych z 2011 roku z okazji 40 lecia (nie)istnienia Queen.



Album ukazał się 13 lipca 1973 roku i został zatytułowany po prostu Queen. Okładka płyty już wtedy była bardzo wymowna. Przedstawia Freddiego w jednej ze swoich scenicznych póz. Fotografię wykonał Douglas Puddifoot - operator BBC, a prywatnie przyjaciel Rogera z Kornwalii, gdzie artysta spędził młode lata, konkretnie w Truro. Według Briana Maya, Freddie miał przypominać figurę dziobową, taką jak na dawnych statkach. Płytę zdobił zaprojektowany przez Freddiego herb Queen, a tylna okładka zawierała zbiór fotografii, wśród których znalazło się zdjęcie mieszkania Freddiego i Mary Austin udekorowanego wymyślnymi ozdobami z butiku Biba, w którym pracowała Mary. Podobno jedna z osób odpowiedzialnych w EMI za opracowanie graficzne określiła stworzoną przez zespół okładkę mianem gównianej, ale przeszło.


Odpalamy płytę i słyszymy świetny riff. To Keep Yourself Alive. Ciekawa jest historia z nim związana.;) Według Marka Hodkinsona, autora Queen: The Early Years, Keep Yourself Alive powstał na gitarach akustycznych podczas prób Queen w Imperial College i ogrodzie przy Ferry Road w 1970 roku. W tym czasie Queen nie znalazł jeszcze stałego basisty. W składzie był Freddie, Brian i Roger.


Pierwsza wersja Keep Yourself Alive została nagrana latem 1971 roku w De Lane Lea Studios. Została wyprodukowana przez Louie Austina i zawiera intro grane na gitarze akustycznej Brian May's Hairfred. Wszystkie elementy piosenki były już obecne, w tym wokale. Ta wersja demo pozostaje ulubioną Maya. Następnie podjęli kilka prób „odzyskania magii”, kiedy zrobili „prawdziwą” wersję w Trident Studios. Ta, którą miksował Mike Stone, była jedyną możliwie akceptowaną, i to ta wydana jako singiel. Freddie wykonuje tu wszystkie partie wokalne w refrenie. (multi-tracking). To nagranie nie posiada gitary akustycznej. Wydrukowana transkrypcja na nuty (w EMI Music Publishing Off the Record) zawiera co najmniej siedem części gitary elektrycznej, z których jedna wykorzystuje wyraźny efekt fazowania. Można również zauważyć, że to nagranie zawiera wers: Come on and get it, get it, get it boy, keep yourself alive, co nie było w oryginalnej wersji. W 1977 roku, podczas promocji innego albumu Queen (News Of The World) gitarzysta powiedział, że napisał tekst uważając je za ironiczne i bezczelne, ale ich sens został całkowicie zmieniony, gdy Mercury je śpiewał.


Idąc dalej mamy utwór Doing All Right. To utwór jeszcze z czasów Smile. Autorami są Brian May i Tim Staffell, Tim był kumplem Freddiego (choć film Bohemian Rhapsody tego nie pokazuje) i razem wynajmowali mieszkanie w czasach studenckich. W filmie dokumentalnym The Utold Story z 2000 roku Tim mówił tak: Nie byłem byłem dobrym frontmanem. Odszedłem. Gdybym nie odszedł nie narodziłoby się brzmienie Queen. Piosenka przetrwała i trafiła na pierwszy album grupy w zmienionej nieco aranżacji. Choć Mercury zaśpiewał podobnie jak Staffell. Na pianinie po raz pierwszy gra Brian, a także na gitarze Hallfredh (zagra na niej później także w utworach White Queen (As It Began) i Jealousy). Queen wykonywali utwór już w 1970 roku, bo była godna uwagi. Na pianinie grał Freddie.



Główną inspiracją był wówczas Led Zeppelin (ciężkie brzmienie) oraz YES (chórki i aranże). W tamtych czasach przeważał w kręgu muzyki klimat baśniowy. W muzyce Genesis, YES, czy King Crimson mocno da się słyszeć owe elementy. Także i Queen nie chcieli być pod tym kątem gorsi. Jest wyraźny kontrast w tekstach zwłaszcza Mercury'ego, którego teksty (zawsze pozostające do indywidualnej interpretacji słuchaczy) bardzo różniły się od tych późniejszych, traktujących o miłości i dobrej zabawie. Był wówczas taki młody, a już pisał tak piękne teksty. Przykładem tego jest kolejny utwór Great King Rat. To ponura opowieść zmarłego głównego bohatera - Króla Szczurów. Na piedestał wyniesiona jest bardziej jego śmierć, niż życie. Utwór jest swoistym potępieniem religii słowami, że jeśli teraz się nie zbuntujesz, to niedługo staniesz się Jego uczniem. nie wierz wszystko, co przeczytasz w Biblii (czekam na stos, moi bracia i siostry teolodzy) Był to okres, gdy Freddie przeżywał fascynację religią. Urodził się w rodzinie, w której wyznawano zaratusztrianizm, jednak w trakcie swojej edukacji łyknął nieco chrześcijaństwa. Uczęszczał do szkoły prywatnej dla chłopców im. świętego Pawła. Można domniemywać, że stąd wziął się tekst. 


My Fairy King to bardzo osobista piosenka autorstwa Freddiego. Po raz pierwszy zaprezentował swoje umiejętności gry na fortepianie, mimo iż w 1970 roku już je zaprezentował na pierwszych koncertach, wykonując Doin' All Right. My Fairy King opowiada o krainie Rhye – fantastycznym świecie stworzonym przez Freddiego. Piosenka została napisana, gdy zespół był w studiu, i zawiera wiele wokalnych harmonii, które lubił Mercury. Taylor pokazuje tu także swoje umiejętności wokalne, uderzając w jedne z najwyższych nut w kompozycji. Technika overdubs będzie później stosowana w wielu piosenkach Queen, w szczególności w Bohemian Rhapsody. Freddie zapożyczył kilka wersów z wiersza Roberta Browninga The Pied Piper Of Hamelin. Napisałem, że osobista, bo właśnie wtedy dokonała się w nim metamorfoza. Zmienił nazwisko z Bulsara na Mercury. Nie sugerujcie się filmem. To nie wydarzyło się u niego w domu na przyjęciu urodzinowym. To stało się w trakcie powstawania albumu. W utworze omawianym pojawia się wers Oh, Mother Mercury, look what they've done to me... Wtedy Freddie powiedział do reszty: Zmieniam nazwisko na Mercury. Matka w tej piosence to moja matka, więc ja też zostanę Mercurym. Wszyscy pukali się w czoło. Ot, cały Freddie i jego wymysły. Ale dobrze się stało. Takim go właśnie pamiętamy - Freddiem Mercurym, a nie Farrokhiem Bulsarą. Nawet by nie pasowało. Ba! Nawet na akcie zgonu po Farrokhu nie zostało śladu. Napisane było Frederick Mercury.


Przewracamy płytę na stronę B i ... mamy utwór Freddiego zatytułowany Liar. Powstał w roku 1970, jeszcze przed dołączeniem do zespołu Johna Deacona i przed imienną metaformofozą Freddiego. To jedna z cięższych piosenek zespołu. Jest to także jeden z kilku utworów zespołu z lat 70., w którym występują organy Hammonda. Liar był podstawą wczesnych koncertów, ale jego włączenie było sporadyczne w późniejszych latach, zanim powrócił w skróconej formie do The Works Tour. Podczas Magic Tour skrócono ją do otwierającej sekcji gitarowej jako "segue" do Tear It Up.


The Night Comes Down napisał Brian wkrótce po utworzeniu zespołu Queen w 1970 roku. Nagrano go w studiu De Lane Lea w grudniu 1971 roku kiedy zespół skorzystał ze sposobności przetestowania nowego studia w zamian za pozwolenie na nagrywanie odpowiednich wersji utworów w celu próby znalezienia wytwórni. Umowa była korzystna dla obu stron i grupa w pełni wykorzystała najnowocześniejszy wówczas sprzęt, aby umieścić pięć utworów na taśmie. W tym właśnie The Night Comes Down.

W 1972 roku Trident Studios podpisało umowę z Queen na kontrakt nagraniowy. Jak wspomniałem na wstępie - muzycy korzystali z niego tylko w trakcie przestoju. Producent Roy Thomas Baker oraz właściciele studia Norman i Barry Sheffield nalegali na ponowne nagranie pięciu demówek De Lane Lea. Nagrano nową wersję studyjną The Night Comes Down i była to wersja, która pojawia się na albumie. Wczesny pozostał niewydany. Aż do 2011 roku na specjalnych dyskach z okazji 40lecia. Różnica w miksowaniu The Night Comes Down jest dość zauważalna w porównaniu z oryginalnymi LP i remasterami cyfrowymi. Demo jest w przybliżeniu tym samym miksem, który pojawił się na albumie, z tym wyjątkiem, że istnieje wyraźna różnica w brzmieniu bębna. Sama piosenka jest tym, co stanie się wkrótce jego znakiem rozpoznawczym - nostalgia, wrażliwość, rozpamiętywanie przeszłości, tęsknota, smutek czy żal. Brian bardzo często w wywiadach podkreślał swoją ogromną miłość do twórczości Beatlesów. Istnieje w tej piosence niejednoznaczne odniesienie do Lucy In The Sky With Diamonds w wersach: When I was young it came to me; And I could see the sun breaking; Lucy was high and so was I; Dazzling, holding the world inside.


Ok, ale dajmy troszkę może Rogerowi pośpiewać. Modern Times Rock’N’Roll zaśpiewał on sam. Został on dwukrotnie nagrany dla BBC. Pierwsze nagranie pochodzi z grudnia 1973 roku i było transmitowane w programie Johna Peela. Ta wersja została ostatecznie wydana na albumie Queen w 1989 roku At The Beeb i brzmi podobnie do wersji albumu. Drugie nagranie pochodzi z kwietnia 1974 r. I było po raz pierwszy transmitowane w programie Boba Harrisa. Ta druga wersja dostępna tylko na bootlegowych nagraniach. Później na oficjalnym wydawnictwie On Air. Różni się od oryginalnej wersji albumu w wolniejszym tempie i dodatkowym wokalem Freddiego.


Son And Daughter to numer został napisany przez Briana Maya i ukazał się na stronie B singla Keep Yourself Alive. Piosenka została zagrana na pierwszym koncercie pod nazwą Queen w 1970 roku. Był to regularny występ w setach na żywo Queen aż do 1976 roku piosenka pierwotnie mieściła jego słynne gitarowe solo. Wersja albumu utworu nie zawiera solówki gitarowej. Solówka została ukończona w 1974 roku, gdy dołączono do utworu Brighton Rock z płyty Sheer Heart Attack. Brian na koncertach grał długie solo, by pozwolić reszcie zespołu zmienić kostiumy. Fragment ten można usłyszeć również w dłuższej wersji Son And Daughter, którą umieszczono na albumie Queen at the Beeb W przeciwieństwie do innych piosenek z wczesnego okresu Queen, które wkradły się z powrotem do obiegu w koncertowym zestawie tras koncertowych z lat 1984-86, takich jak Liar, Keep Yourself Alive, Seven Seas Of Rhye i In the Lap of the Gods. ..Revisited, Son And Daughter pozostali poza listami setów po tym, jak single Queen zaczęły dominować w ich występach na żywo. Piosenka wskazuje na ich najwcześniejszy dźwięk, pod wpływem blues rocka i heavy metalu. Jest przyrównywana do brzmień takich zespołów jak Led Zeppelin czy Black Sabbath.


Freddie w tamtym czasie interesował się religią chrześcijańską. Wspomniałem o prywatnej szkole chrześcijańskiej, do której uczęszczał, mimo wychowania w zaratusztrianizmie. Jesus. Piosenka opowiada o Jezusie z Nazaretu. Freddie opowiada o nim tak, jakby był naocznym świadkiem jego działalności. Struktura utworu zawiera dwuzakresową sekcję rytmiczną podczas zwrotek z długą przerwą instrumentalną pod koniec utworu. W tamtym czasie muzyka zespołu klasyfikowana była nawet do psychodelicznego rocka. Głównie z uwagi na nowatorskie (jak na tamte czasy) efekty stworzone przez Briana Maya i jego Red Special, na której gra do dzisiaj. Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że linia melodyczna, tempo i chóralne zaśpiewy w refrenie idealnie wpasowałyby się w klimat jakiegoś spotkania oazowego [sic! never again] czy w ogóle tak, by sobie pośpiewać np w kościele. Ma coś z kościelnej pieśni: Wszyscy schodzili się, by zobaczyć Pana Jezusa…


I na koniec - instrumentalna, krótka wersja utworu Seven Seas Of Rhye, którego rozwinięcie nastąpi na drugim albumie i stanie się pierwszym małym hitem. Ciekawostką jest fakt, że wiele, wiele lat później, już po śmierci Freddiego, na albumie Made In Heaven w końcówce utworu It's A Beatiful Day (Reprise) został wykorzystany motyw z pierwszej wersji studyjnej utworu przy wtórze wokalu No-one's gonna stop me now… Chodzi konkretnie o solo i linię basu. Wsłuchajcie się dobrze.



Zespół zamieścił na okładce albumu komentarz And nobody playing synthesizer, purystyczną zasadę Briana. Niektórzy słuchacze mylili skomplikowane multi-tracking i efekty przetwarzane przez gitarę i dźwięki wokalne jako syntezatory. Dalej zabawna sytuacja: John Deacon został uznany za DIAKONA Johna , ale po jego wydaniu poprosił o podanie jego prawdziwego nazwiska. Podobnie Roger Taylor, który w metryce ma Roger Meddows-Taylor, ale niestety dopiero na trzecim albumie podpisano Roger Taylor ;) 



Już wtedy drzemał w nich niesamowity potencjał. Ale na prawdziwy sukces musieli jeszcze troszkę poczekać.



Bartas✌





1 komentarz:

  1. O jaaa przegapiłam ten post. Nie wiem jakim cudem? Nie wiem, zabij mnie;) bardzo ciekawy post o Queen i jaki wyczerpujący. Ten Diakon mnie rozwalił 😂😂😂

    Świetne były te koncerty Live Aid. Dupa mnie boli że nie zobaczę nigdy Fredka z Quuen.

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...