Po zaskakująco ciepłym i łagodnym albumie Brighten z 2021 roku Jerry Cantrell powraca do tego, do czego został stworzony. Artysta Sceny Seattle, gitarzysta i założyciel kultowego Alice In Chains oraz pionier rocka alternatywnego zawsze eksperymentował ze swoim brzmieniem, np grając głównie akustyczne numery na Jar Of Flies Alicji, dodając troszkę twangu na drugiej solowej płycie Degradation Trip i bawiąc się różnymi technikami harmonii wokalnej przez całą swoją karierę swojej macierzystej formacji. No, ale przez cały ten czas jego najbardziej rozpoznawalna muzyka zawierała pewne podstawowe elementy - była ciężka, mulista i ponura. Nie inaczej jest przy okazji jego najnowszego dzieła, czwartego już w dorobku solowego albumu - I Want Blood. Bez zbędnych zbędnych słów przejdźmy do zawartości muzycznej.
Otwierająca krążek kompozycja Vilified nakłada główny, dudniący riff gitarowy Cantrella na licki grane za pomocą pedału wah-wah i talk boxa. Jego wokal waha się między zniechęceniem, a pięknym i złowieszczym napięciem, gdy śpiewa o sztucznej inteligencji, która niczym zaraza zalewa nas zewsząd: Simulate the feel / Of all that's true and real / Hey-a, schadenfreude crescendo / Hey-a, skew the innuendo. Agresywny rocker w utworze tytułowym jest mniej mulisty. Basista Guns N’ Roses Duff McKagan i perkusista Faith No More Mike Bordin nadają porywający rytm, podczas gdy Jerry śpiewa chrapliwym wyciem o ulotnej naturze życia: You only rent the crown. Kompozycja jest potężna i skupiona, uderza z precyzją i kończy się piętnastoma sekundami sprzężenia zwrotnego. Mamy też blues-rockowy groove w Throw Me A Line, który osiąga trudną równowagę, bowiem jest zarówno taneczny, jak i świetny do machania łbem. Najcięższym numerem na albumie jest Off The Rails. Mocne gitarowe akordy uderzają niczym młot pneumatyczny, synchronizując z perkusją Gila Sharone’a i dudniącym basem Roba Trujillo z Metalliki.
Największym atutem tego krążka, szczególnie dla wszystkich fanów Alice In Chains, jest Let It Lie. Rozpoczyna się jednym z najbardziej charakterystycznych dla Cantrella cech - złowrogim riffem z podciągnięciem strun na obniżonym tonie gitary. Ma w sobie złośliwość Stone czy It Ain’t Like That AIC. Jerry jest wkurwiony i buntuje się przeciwko nienawiści i podziałom politycznym. Bezkompromisowo śpiewa: Can You see Yoursеlf in the other? / Relеase the need to be so right / Oh, won't You let it lie? To ponura alternatywna piosenka z warczącymi gitarami, solówkami rockowego bohatera i aurą zmienności. Chociaż mulisty i agresywny alt-rock stanowi większość albumu, ma on również kilka solidnych i lżejszych momentów. W żałobnym utworze It Comes przejmujący głos Cantrella unosi się nad niesamowitym arpeggio gitary. Tekst jest nieco tajemniczy, ale ma aurę śmierci - Not only scars I see / Notes in a symphony, it comes. W mrocznej balladzie Echoes Of Laughter nasz bohater śpiewa o zmaganiach po stracie ukochanej osoby: I don't believe in a heaven or a hell / Could be both in the now, baby, it's hard, hard to tell. Śpiewa bardzo przejmująco, a jego żałobny woal jest uzupełniony harmonią wokalną byłego wokalisty Dillinger Escape Plan - Grega Puciato. Słyszymy jak panowie razem w refrenie śpiewają: The canyons echo of Your laughter in the light of day / I ran all night, a call I answered, You went away.
Z gwiazdorską obsadą i powrotem do warczącej, destrukcyjnej muzyki, I Want Blood jest najlepszym albumem, jaki Jerry Cantrell wydał co najmniej od Degradation Trip z 2002 roku, jeśli nie od wydanego w 1995 roku albumu Alice in Chains o tym samym tytule. Pokazuje, że Cantrell nadal rozwija się artystycznie, zwłaszcza jako wokalista, jednocześnie opierając się na muzycznych umiejętnościach, które uczyniły go bohaterem gitary pokolenia. Kolejna znakomita płyta tej jesieni. Nie przegapcie! 😉 Bartas✌☮
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz