Oranssi Pazuzu to fiński zespół, który gra psychodeliczny death metal. 11 października 2024 roku wydał swój szósty studyjny album zatytułowany Muuntautuja (tłum. zmiennokształtny) i kontynuuje swoją nieustającą podróż przez mroczną awangardę, którą rozpoczęli w roku 2007. Traktując tytuł dosłownie, Finowie stworzyli płytę, która jest zmienna do głębi. Tu nic nie jest takim, jak się wydaje i chociaż fundamenty są bardzo blackmetalowe, nazwanie Muuntautuja w ten sposób byłoby znacznym niedocenieniem tego, co tu się dzieje. Otwierający album utwór Bioalkemisti rozpoczyna się delikatną elektroniką i nadaje to całemu albumowi. To nie będzie prosta żegluga, o czym dość szybko poświadczają rozmyte riffy i industrialne klawisze. Lovecraftowskie pejzaże dźwiękowe wznoszą się i opadają, zwiększając atmosferę i napięcie w z każdym zgrzytem i każdym krzykiem. Wokal jest demoniczny, a muzyka niczym wiatr w Transylwanii - wirująca. Najbliżej uziemienia jest środkowa część w stylu Mayhem, która mówi wszystko, co musisz wiedzieć. Tytułowy numer nabiera industrialnej elektroniki, zastępując warczące wiry niskim buczeniem; demonicznego narratora zastępuje głos androida. Nurkujace riffy i postmetalowy klimat w połączeniu z dziwną instrumentacją dodają niepokoju, ale nie sposób tu nie pomyśleć o Pink Floyd. Nietypowa instrumentacja znów podnosi głowę w kompozycji Hautatuuli, która szuka bardziej ambientowego aspektu. Na tle uproszczonej linii basowej i trelowej gitary wita nas szeptany wokal, rzucający zaklęcia i inwokacje na tle powolnej i stałej progresji. Dopiero w połowie powściągliwości ustępują, a melodia wbija się w powietrze na skrzydłach wirujących klawiszy.
Każdy z utworów na Muuntautuja to zupełnie inne doświadczenie, dodające warstw kreatywności z każdym utworem. Czy to szybki i wściekły riff w Voitelu, gdzie bardziej bezpośrednie podejście muzyków do ich sztuki jest tak samo niepokojące, czy wirowanie i miotanie się Valotus w burzy kakofonii black metalu. Surowy i instynktowny Valotus bije i karze w równym stopniu i jest tak piekielnie zły, że może konkurować z każdą pomalowaną trupem hordą, jaką ziemia może mieć do zaoferowania. Beztroski fortepian znajduje dziwnego towarzysza w postaci niskiego buczenia, zanim młotkujące riffy wygenerują diabelską atmosferę, prowadząc do podejrzeć, że Piąty Anioł zatrąbił w trąbkę i otworzyła się bezdenna otchłań. Najdłuższa kompozycja na albumie - Ikikäärme - to także Oranssi Pazuzu w szczytowej formie. Trwa niecałe dziesięć minut i łączy wszystkie dotychczas usłyszane pomysły. Lekkie linie fortepianu i niski szum sugerują maszynę wirującą o życia. Proteuszowa natura płyty jest szeroko opisana: industrialne BM staje się hałasem, a piekielne zaśpiewy zabierają nas w podróż do Strefy Mroku, gdzie nic nie jest takie, jakim się wydaje. Przywołując niepokojącą atmosferę MoRT czy Blut Aus Nord, Ikikäärme jest także najbardziej awanturniczym amalgamatem pejzaży dźwiękowych na Muuntautuja. W swoim centralnym punkcie zaczyna łączyć się w rozpoznawalną całość, a jego własny dysk akrecyjny wiruje w ogromnej pustce kosmosu. W punkcie kulminacyjnym obce głosy słyszane, gdy melodia dobiega końca, nie są już Innymi, raczej, podobnie jak my, stały się częścią całości. Ostatni utwór, instrumentalny Vierivä Usva, działa jak rozszerzona koda albumu, ponieważ Ikikäärme powiedział już wszystko, co Oranssi Pazuzu chciał, aby powiedział o Muuntautuja.
W duchu Blut Aus Nord, Deathspell Omega i The Axis of Perdition, Oranssi Pazuzu rozkoszują się tworzeniem szokujących, niepokojących albumów; ale - moim zdaniem - tak właśnie powinien brzmieć death metal: sprawić, że będziesz się bać o własną duszę. Myślę, że album Muuntautuja powoli odsłoni wszystkie swoje walory. I chociaż jest to podróż pełna niebezpieczeństw, ryzyko jest tego warte. Doskonały album na długie jesienne wieczory🔥 Bartas✌☮
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz