poniedziałek, 12 lutego 2024

Zabójcza rzecz! Lord Dying i ich czwarty studyjny album - "Clandestine Transcendence".

Minęło pięć lat odkąd zespół Lord Dying, wydał swój trzeci studyjny album zatytułowany Mysterium Tremendum. Poszył tym brzmienie i atmosferę oraz pokłonił się rockowi progresywnemu wraz z coraz bardziej zauważalnymi elementami sludge. Dużą rolę odegrała także warstwa liryczna, która w dużym stopniu skupiała się na pojęciu śmierci, śmiertelności i pytań wokół tego. Cztery lat później wydarzenia na świecie wcale nie sprawiły, że ten temat był mniej obecny w głowach ludzi, a już na pewno nie w zespole z Portland OR. Przykładem tego jest najnowsze dzieło muzyków - Clandestine Transcendence. To swoista kontynuacja tej nadrzędnej narracji. Album został wyprodukowany przez Kurta Ballou (współpracował m.in. z Kvelertak, Code Orange czy Cave In) i zawiera dwanaście kompozycji, opisujących podróż Śniącego. Jest to nieśmiertelna istota, która chce umrzeć, by zbadać co jest po drugiej stronie. Teksty są przejmujące i doskonale komponują się z muzyką. Jak już wspomniałem, mamy dwanaście kompozycji w niecałą godzinę, więc.. Drogi Czytelniku i Słuchaczu… przygotuj się na piękną muzyczną ucztę. 


Krążek rozpoczyna się utworem The Universe Is Weeping, niby klimatycznie, ale później nabiera tempa nadając mu niemal odcień NWOBHM w momentach galopu. Erik Olson jest jednym z gitarzystów i wokalistą o gardłowym, chropowatym głosie. To brzmi świetnie, a melodie gitarowe w tym numerze przypominają do złudzenia Future Now Iana Blurtona, ponieważ są w nim pewne smaczki metalowe z lat 70-tych. Czysty wokal pojawia się w czwartej minucie i działa dobrze w połączeniu z growlem. Zanim się obejrzysz, numer dobiega końca i kolejny I Am Nothing I Am Everything, rozbrzmiewa z rozmachem. Keven Swartz prezentuje doskonałe umiejętności gry na perkusji, kompozycja ma doskonałe linie melodyczne, a niektóre głębsze rejestru wokali mają w sobie odrobinkę death metalu. Alyssa Mocere gra na gitarze basowej i słychać bębnienie basu, zaś Chris Evans dodaje kreatywne gitarowe riffy jako drugi gitarzysta. W środkowej części następuje narastanie, które, jak się wydaje, dobiegnie końca, ale schemat ten trwa nadal. W czwartej minucie i ósmej sekundzie pojawia się palące solo na gitarze, z rykiem i doskonałą perkusją. Chwilę później witają nas wybuchowe beaty – tego się nie spodziewałem, ale są ekstremalne i wpadają w wręcz grawitacyjne granie. Unto Becoming zawiera mnóstwo czystych wokali. W ich muzyce świetne jest to, że w jednej minucie grają stonerowe riffy z lat 70-tych, następnie wybuchowy, death metalowy growl, a na końcu bardziej eklektyczny metal z czystym wokalem. Ten kawałek ma wiele elementów progresywnych, a growlowy wokal skojarzył mi się z twórczością Lamb Of God. Dobra rzecz z kilkoma fajnymi momentami na kontrabasie. 


Najdłuższą kompozycją na płycie jest Dancing On The Emptiness. Rozpoczyna się skoczną perkusją, czystym wokalem, doskonałymi liniami basowymi i epicką partią gitary. Wokale są znów perfekcyjne ułozone, a wiele z tych partii ma charakter polirytmiczny, ze względu na sposób ich wykonania. Muzyka wydaje się być dość skomplikowana w samej grze, ale jakże płynna i niezwykle chwytliwa. Jest tu mnóstwo wzniosłych momentów. i zabójczych sekcji kontrabasu. Sa w tej kompozycji klimatyczne i łagodniejsze sekcje, a niektóre elementy przypominają mi wręcz… Dream Theater. Mamy także warty ucha Soul Metamorphosis. Zabawne melodie, schludna perkusja, growlujący wokal i zmiana tempa. Jest - można rzec - bardzo thrashowa z moderczą partią perkusji i gitarowymi riffami, które stają się coraz cięższe. Później znów utwór zwalnia i nabiera eterycznego charakteru z przyjemną, bardzo kreatywną pracą perkusji. Ma coś także z Lamb Of God. To kolejna piosenka z wieloma partiami upchnięta w 5 i pół minuty. Ani sekundy nudy. 


Clandestine Transcendence Lord Dying to fantastyczny metalowy album z elementami muzyki takich zespołów jak Hammers Of Misfortune, Manilla Road, Cirith Ungol czy Lamb Of God. Wspominam o tym, by dać Ci do zrozumienia, czego możesz się spodziewać. Muzyka brzmi świeżo i oryginalnie, a produkcja pozwala usłyszeć wszystkie instrumenty bez wyprzedzania innej sekcji, a przy tym brzmi organicznie. Zróżnicowane aranżacje wokalne i tony są dla Słuchacza prawdziwą atrakcją. Zrobili najlepszą do tej pory rzecz w swojej karierze. Pokochałem ten album i myślę, że w tegorocznym zestawieniu płytowym będzie wysoko. Będę do niego wracać. To zabójcza rzecz!💥 Bartas✌☮

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...