niedziela, 24 września 2023

Oda do niewinności, naiwności i dziewiczości. PJ Harvey powraca z przepięknym albumem "I Inside The Old Year Dying".

 

Nie można winić Panią Polly Jean Harvey za to, że nagranie nowego albumu zajęło jej aż siedem lat. Ostatni raz słyszano tę enigmatyczną artystkę w 2016 roku w ramach projektu Hope Six Demolition Project - upolitycznionym oświadczeniu, o którym usłyszał cały świat. Nazwany na cześć programu rządu USA, którego celem była gentryfikacja mieszkalnictwa publicznego o niskich dochodach, został zainspirowany wyjazdami do Kosowa, Afganistanu czy Waszyngtonu. A po trasie koncertowej i ostrej reakcji ze strony amerykańskich urzędników popchnął piosenkarkę i autorkę tekstów do tworzenia nowej muzyki. Nic więc dziwnego, że w przypadku długo oczekiwanego I Inside The Old Year Dying PJ obrała zupełnie inny, odwrotny kierunek. Podczas gdy Hope Six Demolition Project był poprzedzony trzema latami podróży, te kompozycje - jak mówi artystka - wyszły ze mnie w ciągu około trzech tygodni. I były improwizowane. Teksty opowiadają raczej o jednej osobie, jednym lesie i wiosce. Tak twierdzi Harvey. Nie zaś o szerszym świecie. Muzyka jest raczej cicha, kontemplacyjna i oniryczna. I Inside The Old Year Dying nie jest niczym innym jak sejsmicznym albumem art-rockowym.


Album otwiera kompozycja Prayer At The Gate. Zaczyna się od stopniowej hipnozy, a nie od śmiałego manifestu. Syntezatory powoli dudnią w towarzystwie delikatnej perkusji, po czym Polly dodaje pozbawioną słów melodie doo-doo-doo. W tajemniczy sposób: Wyman, am I worthy? / Speak your wordle to me, and drisk shrouded in its cloak. Chociaż brzmi to jak bełkot, teksty Harvey od czasu do czasu pojawiają się w starożytnym języków, w którym dorastała w wiejskim Dorset. W notatkach znajdują się tłumaczenie, ale I Inside The Old Year Dying nadal niesie ze sobą atmosferę nieziemskiej fantazji o lesie, zakorzenionej w pięknie, izolacji i w folklorze hrabstwa. Podczas sesji nagraniowej panowała dziwna atmosfera, którą tworzyli jej producenci i długoletni współpracownicy - Mark „Flood” Ellis i John Parish. 


W przypadku Prayer At The Gate położono nacisk na to, aby wokale przywodziły na myśl głosy starszej i pełnej wdzięku istoty, podczas gdy śpiew w utworze tytułowym albumu charakteryzuje się mocniejszym i głębszym głosem. W tej fantazji jest także głębia. Artystka opisuje I Inside The Old Year Dying jako opowieść o intensywności, pierwszej miłości i poszukiwaniu sensu. Jej bohaterką jest młoda dziewczyna eksplorująca świat, w którym istnieją duchy. Celowo czy nie, temat odzwierciedla to - jak Polly twierdzi - iż ponownie zakochała się w muzyce, wycofując się z cyklu niestrudzonych tras koncertowych i wydawania albumów. Po prostu niewinnie usiadła przy pianinie, by nagrać to, co jej w duszy zagrało. Jeśli Hope Six Demolition Project rozumiany jest w kontekście dzikiej korupcji to  I Inside The Old Year Dying jest odą naiwności, czystości i dziewiczości. Lwonesome Tonight jest tak prosty i nieskomplikowany, jak tylko folk-rock może być. Przez prawie cztery minuty Harvey śpiewa i pięknie zawodzi przy delikatnych uderzeniach w struny gitary akustycznej. No, ale kiedy ma głos tak chwytający za serce jak ona, czasami to jest wszystko, czego potrzeba. Podobnie jest z Seem An I, który rozpoczyna się 30-sekundową wokalizą w izolacji. Surowość i prostota sprawiają, że wstęp brzmi jak fragment z The Wicker Man, nagrany mimochodem przez kogoś, kto być może nie miał go usłyszeć. 


Jednak to świętowanie wszystkiego, co piękne, niedojrzałe i niedoskonałe nie zawsze jest boskie. Autumn Term brzmi jakby mógł być jednym z najbardziej improwizowanych utworów na krążku. Bowiem harmonizacja między dwoma głównymi wokalami brzmi w sposób tak nieskoordynowany, że może słucza odstraszać. Mimo to błogość jest tutaj dominującą emocją, ponieważ Harvey otacza się całkowicie czymś, co może być dalsze od współczesnych horrorów politycznych, jakie zostały uchwycone na Hope Six Demolition Project. W rezultacie, gdy zamykający utwór A Noiseless Noise kończy I Inside The Old Year Dying swoim atonalnym dysonansem i brzdąkaniem gitar elekrtycznych, uderza jak zaskakujące przebudzenie z długiego snu w średniowiecznej krainie fantazji. Piękna, ale wymagająca płyta. Polecam😊 Bartas✌☮


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...