sobota, 11 lutego 2023

Refleksja nad starzeniem się zmieszana z agresywnym, rockowym łomotem. Iggy Pop i jego nowy album - "Easy Loser".

 

No, i jesteśmy już w 2023 roku. Znów za późno, bo już mamy luty. Od stycznia pojawiło się wiele bardzo ciekawych wydawnictw i rzeczywiście - jest o czym pisać. Niestety nie mam tyle czasu, by każde wydawnictwo, warte naszych uszu, napisać w czasie rzeczywistym. Nie obiecuję, że to się rychło zmieni. Pracuję na co dzień w godzinach 7 - 16. Ponadto nadal z wielką ochotą redaguję w Muzycznym Zwierzu, a od niedawna działam również na falach Radia Odzew. Tak, spełniło się moje marzenie - nie tylko pisanie w gazecie, ale także prowadzenie audycji radiowych, na które zapraszam w każdy czwartek między godziną 19:05 a 21:00.  Taki mam ostatnio biegły tryb życia. Niemniej jednak nie zamierzam porzucać prowadzenia swojego bloga. Chcę pisać na nim o płytach, o muzyce tak często jak to tylko możliwe. Z drugiej strony - pisanie jakiejkolwiek recenzji pod presją również dobre nie jest. Wtedy recenzja jest tylko dobra. Ja chcę, by była jak najlepsza i najbardziej zachęcająca. No, dobra! Dość gadania i tłumaczeń. Przejdźmy do sedna sprawy. 


Początek nowego roku 2023 rozpoczął się bardzo pozytywnie. Iggy Pop dał o sobie znać swoim dziewiętnastym studyjnym albumem zatytułowanym Every Loser. Pop to absolutna ikona. Jest jednym z największych ocalałych dinozaurów rocka, ale jego fanów można podzielić na dwie kategorie: ci, którzy twierdzą, że nie zrobił nic wartościowego od późnych lat siedemdziesiątych i ci, którzy znajdują wiele frajdy w jego twórczości także i we współczesnych czasach. Jego muzyka jest czasami trudna do sklasyfikowania ponieważ różni się stylem muzycznym.

Najnowszy krążek również do wyjątków nie należy. Rozpoczyna się od utworu Frenzy. Kompozycja jest pełna żółci i gniewu. Zdecydowanie nie nadaje się do tego, by w biały dzień odtwarzać go na w radiu. Got a dick and 2 balls, that's more than You all / My mind i'll be sick if You I suffer the pricks. Tymi słowami Pop wita się ze słuchaczem. Utwór przypomina mi Stoogie i to bardzo mocno. To rewelacyjny początek płyty i naprawdę zgrabne tempo. Iggy ma 75 lat, a nie złagodniał ani trochę. Jest dla wszystkich nadzieja. Dalej wcale nie jest gorzej. Strung Out, Johnny co prawda spowalnia, ale przyciąga ciosy. Artysta porusza kwestie swojego uzależnienia i wszystkich jego konsekwencji. To wyjątkowy numer na płycie, a jego wokal brzmi tu fantastycznie. New Atlantis utrzymuje tempo powolne i nastrojowe. To rodzaj listu miłosnego Popa do swojego adoptowanego miasta Miami, ale przypomina nam też o podnoszącym się poziomie zagrożeń wśród społeczeństwa - gangsterka, ubóstwo itp. 

Poziom energii ponownie rośnie wraz z utworem Modern Day Rip Off. Szyderczy i agresywny wokal Iggy’ego oraz tempo sprawiają, że nogi same proszą się o ruszenie w pogo. Tak miałem przy pierwszym odsłuchu, choć jestem już trochę na to za stary, a i zdrowie nie takie jak kiedyś. Chwilę później Pop ostudza nas z tych emocji za sprawą Morning Show. Z jednej strony nie stracił swojej agresywności, a z drugiej - pokazuje też refleksyjną duszę. To rzecz o nieuchronnym starzeniu się. Nikt z nas nie jest ze stali. Kompozycje The News For Andy oraz My Animus Interlude to eksperymentalne utwory typu wypełniacz. Mogą słuchacza zabawić, a może nie! No Punk zaś brzmi jak ta cała fala pop-punka, która narodziła się w latach 90-tych. Na pierwszy rzut ucha rzuca się tutaj Green Day ze swoim albumem Dookie z 1994 roku. Może nie każdy lubi ten klimat, ale słychać, że Iggy bawi się przy tym naprawdę przednio. All The Way Down przypomina mi na krótko wokal Alice Coopera, zanim skręci w typowe terytorium wokalne Iggy'ego. To świetna melodia ze świetną przerwą na solo gitarowe. W Comments Iggy nuci przy wtórze syntezatorów, gitar i perkusji. To wszystko tworzy zachwycające fale dźwiękowe jakby z początków lat 90-tych. The Regency to kolejny utwór, który nie jest przyjazny dla radia, pełen gniewu i wypowiedzi, ale w niektórych miejscach dźwięk przywodzi mi na myśl Teardrop Explodes. Iggy drwi sobie, jak tylko potrafi.

Muzyk przez lata współpracował z wieloma wspaniałymi muzykami. Podczas gdy David Bowie jest najczęściej wymieniany, Andy McCoy (Hanoi Rocks) i Steve Jones (Sex Pistols, Professionals i nie tylko) znajdują się na długiej liście tych, z którymi połączył siły, by tworzyć muzykę. Na Easy Loser również mamy całą śmietankę znakomitych gości, takich Duff McKagan z Guns N’ Roses, Chad Smith z Red Hot Chilli Peppers oraz świętej pamięci Taylor Hawkins z Foo Fighters. Producentem albumu jest Andrew Watt (odpowiedzialny za ostatnie solowe wydawnictwa Ozzy'ego), który również gra na gitarze iw obu przypadkach sprawdza się znakomicie.


Jest to świetny album, wart czasu i inwestycji. Fani Iggy'ego powinni go natychmiast kupić. Mieszanka muzycznych stylów daje albumowi trochę oddechu i sprawia, że całość jest ciekawsza. Lirycznie Iggy jest refleksyjny na temat wieku, narkotyków i stanu szerszego świata, ale muzycznie wciąż ma czas, by chwycić Cię za kark i wstrząsnąć Tobą porządnie. Bardzo udany początek roku 2023👍 Bartas✌

1 komentarz:

  1. Gratulacje!!! Bardzo się cieszę że udało Ci się tyle osiągnąć. Zawsze trzymałam kciuki za Ciebie i wierzyłam, że się wybijesz. Super Gość z Ciebie i tyle :) Recenzja zachęca do posłuchania nowej płyty Iggy ego, choć wielką fanką nie jestem.

    Pozdrorock z Krakowa

    Kasia Dudziak

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...