Ze względów sentymentalnych do tego miejsca, jakim jest Wembley Stadium, zdecydowano, że koncerty zostaną sfilmowane i nagrane. Nie było jednak tego w planie od samego początku ani wydania go w formie kasety wideo, ani albumu koncertowego. Edycja spektaklu została pokazana w telewizji i zatytułowana Real Magic. Była to wersja, która pierwotnie wydana została w grudniu 1990 na VHS. Dwa lata później został wydany z tego album koncertowy. Oba wydawnictwa dość mocno różnią się od siebie. Wersja VHS jest mocno skrócona w stosunku do wersji audio. Ta druga zawiera niemal cały zapis koncertu z wyjątkiem minutowej kody wyciętej niewytłumaczalnie z Tutti Frutti. Nie wycięli zaś jej wersji video. Pełny zapis tego kultowego koncertu został przywrócony na DVD i CD w czerwcu roku 2003.
Podczas całej trasy Magic Tour Queen grali te same utwory. Głównie z płyty, którą aktualnie promowali. Całkowitą świeżynką wówczas był przepiękny Who Wants To Live Forever. Gdy popatrzymy na publikę to zauważymy, że mało kto zna ten numer. Nie zabrakło też utworów z lat 70-tych, w tym także zapomniany nieco, mocno stadionowy numer, In The Lap Of The Gods … Revisited. oraz intro do Liar przed Tear It Up. Zagrali też kilka coverów, takich jak: (You're So Square) Baby I Don't Care, Hello Mary Lou (Goodbye Heart), Tutti Frutti czy Gimme Some Lovin’. Była to dla nich sentymentalna podróż do początków, gdy grali w klubach za piwko i chleb, wykonując te covery. Nie zabrakło upragnionego Bohemian Rhapsody i - w finale - We Are The Champions. Forma muzyków między jednym, a drugim wieczorem dość mocno się różni. Niestety nie ma oficjalnego wydawnictwa z zapisem z 11 lipca. Można obejrzeć albo pirackie wydania albo małe fragmenty, które zostały dołączone jako dodatki do wersji DVD. Jako (samozwańczy czy nie) znawca i spec od Queen, powiem Wam, że ten z 11 lipca jest znacznie lepszy. Głos Freddiego brzmi lepiej. W pewnym momencie spadł deszcz, a Freddiego dorwała głupawka. Założył sobie foliowy worek na głowę. Trzeba jednak przyznać, że call and response lepszy jest z 12 lipca. On właśnie przeszedł do historii. Ten z poprzedniego wieczora jest dość nudny i molowy. Na drugim koncercie muzycy byli bardzo spięci. A to dlatego, że po pierwszym wieczorze dość mocno zabalowali. Odbiło się to dość mocno na jakości prezentowanej muzyki. Freddie z początku dość mocno chrypi. Później jednak gardło na tyle dobrze rozgrzał, że dał radę poprowadzić wszystko do samego końca. Przepięknie wyszło Love Of My Life i Is This The World We Created?. Grali unplugged, zanim to było modne. Mimo początkowych problemów z głosem, Freddie świetnie dał radę w Impromptu. Widać jak wskazuje palcem na kolegów, dając do zrozumienia: dawajcie dalej, zrobię to!
Bądźmy szczerzy - nie jest to najlepszy występ w karierze Królowej. Gdy zapytasz przeciętnego Kowalskiego o Queen to pierwsze skojarzenie, jakie mu się nasunie z tym zespołem to właśnie ich koncert na Wembley. No, bo tak jest. Koncert owiany kultem. Mimo jednak swych niedoskonałości wciąż ma on pewne miejsce w sercach fanów. Było to pierwsze wydanie albumu na żywo z jednego koncertu. W 1986 roku Queen opanowali do perfekcji występy na światowych arenach, a Freddie był gotów przypomnieć wszystkim, że jest niekwestionowanym frontmanem rocka. Szkoda, że była to już ostatnia trasa 😔
Bartas✌
Jak zwykle pięknie zebrane wszystko co interesuje znawców i przeciętnego sluchacza"Krolowej"Dzieki Bartek😊😉
OdpowiedzUsuńNiedawno nabyłam podwójne DVD koncertowe z Wembley. Muzyka na zywo Queen robi niesamowite wrazenie. Sila glosu i niespozyta energia Freddiego oraz szalejacy tłum. Mozna tylko zalowac, ze urodzilismy sie za pozno, by moc uczestniczyc w tym na prawde.
OdpowiedzUsuńSwietny koncert. Choc jak dotychczas Montreal 81 to moj numer jeden koncertowy.
W historii kazdego zespolu sa lepsze i gorsze momenty, czasem zdarzaja sie klopotliwe wpadki, ale wierny fan wybaczy wszystko. Niektore niedociagniecia bywaja niezauwazone przez najwierniejszych fanow. Bywam bezkrytyczna wobec Davida i Pink Floyd, a sa tacy co slysza wszystko co jest nie tak i draza to w nieskonczonosc. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuń