niedziela, 2 maja 2021

Nieustanna walka światła i mroku oraz wielki powrót do formy. Evanescence - "The Bitter Truth"

Jest rok 2003. Jestem uczniem liceum ogólnokształcącego i oswajam się powoli z nowymi rockowymi brzmieniami z mainstreamu. Moją uwagę skupia cudnej urody młoda dziewczyna, przepięknie śpiewająca utwór
Bring Me To Life. Chwilę później usłyszałem także Going Under, Everybody’s Fool i My Immortal. Przy tym ostatnim to już kompletnie odleciałem. Boże, jaki ona ma zajebisty głos. Mowa tu oczywiście o Amy Lee i grupie Evanescence. Ich debiutancka płyta zatytułowana Fallen ukazała się 4 marca 2003 roku i szturmem wzięła wszystkie najważniejsze muzyczne nagrody, jakie tylko mogła wziąć i zebrała mnóstwo pochlebnych recenzji. Wydany trzy lata później The Open Door być może nie odniósł już takiego artystyczno-komercyjnego sukcesu, ale single z niego pochodzące jak choćby Lithium (nie mylić z utworem Nirvany z kultowego Nevermind), Call Me When You're Sober, Sweet Sacrifice czy Good Enough zapewniły zespołowi wysokie notowania na listach przebojów. Trzecia płyta zatytułowana po prostu Evanescence była już - moim zdaniem - poniżej poziomu, choć sytuację uratował utwór otwierający What You Want. Przez następne 10 lat była kompletna cisza, żadnego nowego materiału. Jakaś tam składanka i nic poza tym. Często myślałem o tym zespole. Byłem ciekaw, czy stać ich jeszcze na odrodzenie się z niemocy twórczej? Gdy do moich rąk i uszu trafił w końcu długo oczekiwany, nowy album, o gorzkim tytule The Bitter Truth… odetchnąłem z ulgą.

Co ciekawe - album miał zostać wydany pod koniec 2020 roku, ale z powodu tego cholernego świrusa w koronie datę przesunięto na marzec 2021 roku. Okoliczności nagrywania były wyjątkowe, bowiem członkowie zespołu byli rozproszeni po Stanach Zjednoczonych i Europie. Producentem był ich stary kumpel - Nick Raskulinecz. Album otwiera Artifact / The Turn. Dawno nie słyszałem u nich tak świetnego otwarcia albumu. Piękne, panoramiczne syntezatory i delikatny wokal Amy, który przyprawił mnie o dreszcze. To zajebiste uczucie, że to jest coś, na co czekałeś tak długo i w końcu nadeszło. Dalej jest jeszcze lepiej. Intro przechodzi w Broken Pieces Shine. Gęste i dudniące gitary oraz chwytliwa melodia refrenu przypominają stare hity kapeli. Lee znów z ogromny ładunkiem emocjonalnym śpiewa: I’m not fine, I don’t know if I’ll be alright, but I have to try. Yeah Right to muzyczny eksperyment, bowiem zawiera bit, którego zespół wcześniej nie używał. Jednak to działa na ogromną jego korzyść. Świetne solo gitarowe i popowa, wpadająca w ucho melodia, która zostaje w głowie. Amy się nie oszczędza wokalnie. Daje z siebie absolutnie wszystko, aż do słodkiej i miękkej utratu tchu przy końcu numeru.

The Bitter Truth jest albumem, którego z pewnością pokochają starzy i nowi fani Evanescence. Posłuchajcie chociażby Feeding The Dark. Znów cofamy się do pierwszej płyty i przypominamy sobie wspomnianą już na początku przeze mnie piosenkę, która stała się hitem - Everybody’s Fool. Feeding The Dark ma właśnie tą charakterystyczną dla zespołu partię gitary i basu i pełnego emocji wokalu Lee, która potrafi z tego zrobić hit hitów. Bardzo spodobała mi się partia perkusji w Wasted On You i niezwykle przejmujący jego tekst: I don’t need drugs, I’m already six feet low, wasted on You, waiting for a miracle. Teksty Amy nie straciły na wartości. To nadal nieustanna walka mroku ze światłem. Nadal bidulka walczy ze swoją przeszłością, co słychać choćby w Use My Voice: Don’t You speak for me, one day soon it’s gonna fall back on You, no more lies, were gonna breakthrough. Największe jednak wrażenie zrobił na mnie utwór Better Without You. Zaczyna się od dźwięku nakręcanej zabawki. Ten dźwięk zaczyna się wyciszać, ale słychać go tak naprawdę przez cały utwór. Amy zawsze miała świetny i mocny głos, ale to, co tutaj usłyszałem przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Nigdy nie słyszałem jej w tak wysokich rejestrach wokalnych przy końcówce utworu. Skojarzyło mi się od razu z moim ukochanym Freddiem Mercurym, którego najwyższą skalę głosu odnotowano już u kresu życia, podczas nagrywania The Show Must Go On. Ale Better Without You to jedna z tych piosenek, które naprawdę reprezentują wszystko, czym jest Evanescence. Przede wszystkim - doskonała produkcja.

Chyba nie przesadzę ze stwierdzeniem, że zespół wydał swój najlepszy album od czasów fenomenalnego debiutu Fallen. The Bitter Truth jest jednym z tych tegorocznych muzycznych wydawnictw, po które będę sięgał bardzo często i za każdym razem odkrywał w niej coś nowego. Powrót do wielkiej formy. Gorąco polecam!😍







Bartas✌


1 komentarz:

  1. O to mnie zaskoczyłeś. Poprzedni ich album niezbyt mi się podobał. Pierwszy naprawdę rewelacja. Uwielbiam głos Amy, mnóstwo w nim emocji. Wciąz nie mogę zapomnieć Bring me to life. Naprawdę był super wbrew temu co mówił kiedyś Wojewódzki, że wstyd tego słuchać. Chętnie posłucham najnowszego ich albumu. Zaraz odpalam Spotify.

    Brawo Bartas!!!

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...