poniedziałek, 11 stycznia 2021

Żyj szybko, umrzyj młodo. Pięćdziesiąt lat temu ukazała się słynna pośmiertna płyta Janis Joplin - "Pearl"

Kochani, od 11 dni mamy nowy 2021 rok. Nie wiem jak u Was, ale u mnie zaczął się całkiem spoko. No, i tak sobie pomyślałem, że najwyższy czas wrócić do pisania na blogu. Co prawda niewiele się w muzyce jeszcze dzieje. Przesłuchałem do tej pory tylko jednej płyty. Wrażeniami podzielę się prawdopodobnie w ciągu najbliższych kilku dni. Dzisiaj natomiast chciałbym kontynuować cykl światem rządzą kobiety / kobiety ten świat zmieniają, przenosząc się w zamierzchłe czasy, do początku lat 70-tych XX wieku.  Dziś głos zabierze Janis Joplin. Nie bez powodu, bowiem 11 stycznia 1971 roku ukazał się kultowy album Pearl. Był ostatnim, pośmiertnym albumem w jej krótkiej, ale jakże wybuchowej karierze. Ta nieśmiała i zakompleksiona dziewczyna z Beaumont w Teksasie, odcisnęła swoje piętno w czasie i przestrzeni, które musiało wydawać się innym wszechświatem - San Francisco pod koniec lat sześćdziesiątych. 


Z jednej strony zakompleksiona, a z drugiej mocno nieustraszona w tym sensie, że nigdy nie pozwoliła na jakąkolwiek płytką kategoryzację ze strony dorastających rówieśników. Znalazła swoje miejsce, które pozostawiło ślad w nieskruszony, nieugięty sposób. Była osobą dość skrajną. Z jednej strony poszukiwała prawdziwej miłości, chciała mieć rodzinę, męża i dzieci. Jednak silniejsze było przywiązanie do muzyki, sceny, dragów, alkoholu i przygodnego seksu. W przeciwieństwie jednak do wielu innych gwiazd show businessu wizerunek wcześniejszych i późniejszych dekad, wizerunek Janis był szorstki, ale i prawdziwy. Nie był to obraz wykreowany przez management. Żyła chwilą z każdą śpiewaną nutą, głęboko zakorzeniona w emocjach, które emanowały z każdego napiętego wokalu.


Album Pearl to drugi solowy album artystki, a czwarty ogólnie. Ma o wiele bardziej dopracowany klimat, niż poprzednie dokonania, które nagrała z Big Brother and the Holding Company i Kozmic Blues Band dzięki doświadczeniu producenta Paula A. Rothchilda i jej nowych muzyków wspierających. Rothchild był najbardziej znany jako producent nagrań zespołu The Doors. Współpraca między nim a Janis była jak marzenie. Artystka zawsze słynęła z nieprzeciętnej skali głosu, ale na tym albumie zaprezentowała szczyt swoich możliwości wokalnych. Towarzyszył jej zespół Full Tilt Boogie Band to muzycy, z którym to nawiązała współpracę podczas Festival Express, czyli takiej trasy koncertowej po Kanadzie latem 1970 roku. Utwory zostały zarejestrowane w Sunset Sound Recorders, Hollywood, California między lipcem, a październikiem 1970 roku. Album składa się z dziewięciu utworów, które oscylują wokół blues rocka, muzyki soul, wczesnego R&B oraz funk rocka. Najbardziej znanymi utworami są Cry Baby autorstwa Jerry’ego Ragovoya i Berta Bernsa oraz Me And Bobby McGee, który stał się przebojem numer jeden, a jego autorstwo przypisane jest Krisiowi Kristoffersonowi oraz Fredowi Fosterowi. Ciekawostką jest fakt, że Joplin zagrała w tym numerze na gitarze akustycznej. Trust Me zaś to utwór napisany specjalnie dla artystki przez Bobby'ego Womacka. Wspomniałem o niesamowitej formie wokalnej Joplin na tym albumie. Przykładem tego jest choćby Get It While You Can czy też  mój ulubiony utwór na krążku A Woman Left Lonely. Takiego emocjonalnego wykonania z pewnością nie powstydziłby się żeńskie wokale późniejszych dekad muzycznych. W pełni autorską jej kompozycją jest otwierający krążek numer Moon Over. Nie zdążyła niestety nagrać partii wokalnych do utworu Buried Alive In The Blues. Autorowi piosenki, Nickowi Gravenitesowi, zaoferowano możliwość zaśpiewania jej w hołdzie Joplin, ale ten odmówił. 


Ostatnia sesja nagraniowa artystki miała miejsce w czwartek, 1 października 1970 roku. Wtedy to przyniosła na sesję swój słynny utwór zaśpiewany a cappella Mercedes Benz. Była to jej ostatnia sesja nagraniowa. Zmarła 4 października 1970 roku, na skutek przedawkowania heroiny. Miała zaledwie 27 lat. Pozostała muzyka. Wiele późniejszych artystek otwarcie przyznaje się do inspiracji jej twórczością i jej głosem. Także i tu, w Kraju Nad Wisłą. Kiedy w 2015 roku uczestniczyłem w oglądaniu wielkiego projektu Flower Power - Ania Rusowicz i Goście na Najpiękniejszym Festiwalu Świata, miałem wrażenie, że słucham Janis, podczas gdy na scenie stała Natalia Sikora. Nieprawdopodobne jak ta dziewczyna brawurowo wykonała utwór Try (Just A Little Bit Harder). Również Natalia Przybysz sięgała nieraz po ten repertuar na Woodstocku, choć to już zupełnie inna barwa głosu. 


Janis była u szczytu sławy, miała wszystko. Myślę, że mogłaby nagrać jeszcze wiele znakomitych płyt. Perła, która dzisiaj kończy 50 lat, jest pozycja obowiązkową w katalogu artystki i jedną z najlepszych płyt w historii muzyki, jeśli idzie o żeński wokal. Dobra okazja, by dziś sobie ten album odtworzyć. Niesamowity ładunek emocjonalny. To cała Janis - poszukująca miłości i ustatkowanego życia, a jednocześnie - nie mogąca usiedzieć na jednym miejscu. Bardzo gorąco polecam😍








Bartas✌

2 komentarze:

  1. Bartek zakręciła mi sie łezka, tak pieknie piszesz z emocjami i nostalgią. Dzieki❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Janis zawsze mnie porusza. Pięknie śpiewała, była po prostu wspaniała, głosem pełnym emocji, czasem rozdzierającym. Cieszę się, że o niej napisałeś. Znów mam ochotę jej posłuchać.

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...