piątek, 15 stycznia 2021

Narkotyki, sport, seks i ... obsesyjna miłość do psów. Viagra Boys - Welfare Jazz.

Dawno nie słyszałem równie idiotycznej nazwy dla zespołu robiącego hałas. Viagra Boys?
Viagra, viagra! Działała na szwagra! Uważaj, staruszku, nie szalej w tym łóżku! - jak niegdyś śpiewał w programie Disco Relax pewien stary kabareciarz Stan Tutaj. Pfff, szkoda, że nie nazwali się Prostamol Boys albo Testosteron Boys. No, ale najważniejsza powinna być zawartość muzyczna. Powiem Wam, że o istnieniu tego zespołu dowiedziałem się dopiero na początku tego roku. To grupa ze Szwecji, która pojawiła się na muzycznej scenie w roku 2015, a trzy lata później wydała debiutancki album Street Worms. Na początku tego roku na rynku ukazał się ich drugi album zatytułowany Welfare Jazz. Żeby cokolwiek napisać o tej płycie, która mi się bardzo spodobała (abstrahując od tej kretyńskiej nazwy) musiałem sprawdzić wszelkie informacje na ich temat oraz przesłuchać debiutanckiego albumu. Co ciekawe - muzyka wydawała mi się bardzo interesująca. Na Street Worms, w bardzo zuchwałym stylu grupa połączyła post-punk, industrial, jazz oraz elektronikę z krzykliwym wokalem Sebastiana Murphy'ego. Teksty traktują raczej o przyziemnych sprawach, takich jak psy, narkotyki, sport czy seks, co czyni jest ciekawymi, gdy chytrze obalali koncepcje męskości i innych społecznych oczekiwań. No, ciekawa sprawa. A jaki jest ten drugi album?.

Słuchając Welfare Jazz nie mam poczucia zmarnowanego czasu. Otwierający krążek  Ain't Nice uderza atakiem gęstych linii basu i rozmytej gitary, a wokalista wyrzuca się z siebie perwersyjnie wyzywający wokal. Tutaj umiejętności zespołu w nakładaniu na siebie zniekształconych dźwięków saksofonu, syntezatora i perkusji są w pełni widoczne, co sprawia, że ​​jest to mocny otwieracz, który jest równie chytry, jak taneczny. Pomiędzy piosenkami pojawiają się dziwne przerywniki, które pokazują miłość zespołu do jazzu i  poezji. Toad to mieszanka rockabilly, ciężkiego syntezatorowego groove polana sosem bluesowego frazowania Murphy’ego, podczas gdy Into The Sun to mglisty i meandrujący stomper, który przywodzi na myśl Toma Waitsa, ze smacznie brzmiącym fletem przy końcu utworu. Creatures to popowe, mroczne brzmienie, wypełnione syntezatorem i soczystym, szeptanym saksofonem. Jest to również jedna z najbardziej chwytliwych piosenek na albumie i prawdopodobnie najbardziej zbliżona do przeboju radiowego grupy. 


Muzycznie zespół funkcjonuje bardziej jako jednostka, decydując się na zbudowanie ściany dźwięku, która pochłania słuchacza w sposób bardzo podobny do Devo, co jest ewidentnie inspiracją. Przykładem tego jest instrumentalny 6 Shooter - utwór, który oddaje pulsującą intensywność, którą zespół jest w stanie wzbudzić, szczególnie podczas występów na żywo. Obejrzałem ich występy na YouTubie i naprawdę robią wrażenie. Może namówię Jurka Owsiaka, by ich ściągnął na nasz Festiwal. Mamy też szaleńczy Secret Canine Agent traktujący o obsesyjnej miłości do czworonogów. Radość z używania narkotyków (radość, bo się ćpa? dziwne, ale ok) pojawia się w kawałku I Feel Alive, w którym fortepian, saksofon i flet tańczą wokół totalnie nahajowanego Murphy’ego. Girls & Boys wydaje się być utworem najbliższym Street Worms, dzięki ciężkiemu industrialnemu rytmowi z płaczącymi tekstami i ochrypłym psim szczekaniem. To The Country brzmi jak wypaczone i maniakalne podejście do przeboju prezydentów Stanów Zjednoczonych Ameryki z lat 90-tych Peaches, z osobliwym wiejskim brzmieniem, które utrzymuje złowrogą przewagę zawsze czającą się w cieniu, jak pewnego rodzaju gotycka Americana. Jeden z najdziwniejszych kawałków na płycie, ale fajny.


Welfare Jazz to postęp dla zespołu, który oszałamił dźwiękiem niepodobnym do niczego innego, nie wspominając o naprawdę genialnych teledyskach. Ich ząbkowane i niekonwencjonalne podejście do rock and rolla równoważy czarny humor i nieoczekiwane emocje z rodzajem niebezpiecznej krawędzi, której niestety brakuje w większości muzyki w dzisiejszych czasach. Jako jedno z pierwszych wydawnictw tego roku, Viagra Boys postawili poprzeczkę wysoko. Polecam😉









Bartas✌

1 komentarz:

  1. Nigdy nie słyszałam o tym zespole, a nazwa faktycznie śmiszna ale skoro polecasz to chyba sprawdzę. Może mi się spodobać ich muzyka.
    Pozdro Bartas

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...