sobota, 7 listopada 2020

Koniec świata jest bliski. Nothing But Thieves - Moral Panic

Nowości, nowości, nowości. Kojarzycie taki zespół Nothing But Thieves? Powiem Wam, że szczerze, że gdy pierwszy pierwszy ich usłyszałem w 2015 roku nie zrobili na mnie wrażenia. Wokal Conora Masona drażnił mnie niesamowicie. Taki troszkę Adam Lambert, ale mniej wkurwiający. Zdanie moje się diametralnie zmieniło, gdy obejrzałem ich koncert na Najpiękniejszym Festiwalu Świata (jeszcze) Przystanek Woodstock 2017 roku. Nie planowałem pójścia na ten koncert, ale jakoś tak się złożyło, że zachciało mi pójść do wioski piwnej i … trafiłem na ich koncert. Zrobili na mnie piorunujące wrażenie i od tamtej pory … nie powiem, żebym  był jakoś zafascynowany czy zakochany w głosie Masona i muzyce zespołu, ale zdecydowanie jest w nich coś, co zasługuje na uwagę. Kwintet z Essex cieszył się ogromnym powodzeniem w ciągu ostatnich pięciu lat. Ich debiut
Nothing But Thieves osiągnął artystyczny i komercyjny sukces w 2015 roku, a falsetowy wokal Conora Masona okazał się być łatwym pomostem dla fanów Muse. Grupa wprowadziła stylistyczną mieszankę innych współczesnych zespołów rockowych, ostatecznie usadawiając się gdzieś między Royal Blood, a wyzwoloną aurą Foals. Na swoim drugim albumie Broken Machine z 2017 roku stworzyli bardziej unikalną tożsamość, mocniej opierając się na elektrycznych gitarach, jednocześnie wycofując się z zawodzących w stylu Matta Bellamy'ego z Muse partii wokalnych na rzecz uproszczonych i bardziej szorstkich melodii. I dzięki takim posunięciom Nothing But Thieves znalazło się w grupie pełnoprawnych gwiazd współczesnego rocka. Właśnie wydali swój trzeci w karierze album zatytułowany Moral Panic. Już przy pierwszym odsłuchu zdałem sobie sprawę, że zespół nie obniżył lotów. Wręcz przeciwnie - bardziej rozpościera skrzydła do tego lotu, rozciągając zewnętrzne granice ich możliwości jako zespołu. 

Album Moral Panic najlepiej można określić jako pop-rock z szalonym, apokaliptycznym zakrętem. Począwszy od hiper energetycznego i niemal tanecznego otwieracza Unperson, jest jasne, że Nothing But Thieves są gotowi całkowicie otworzyć swój kreatywny arsenał. Unperson to elektro-rockowy banger na pełnym gazie, pełen pulsujących uderzeń perkusji, syntezatorów i złowieszczych wersów w zwrotce - This is not what You think it is/ It's worsektóre z pewnością wywołają dreszcz na plecach każdego obserwującego nerwowo, jak ludzkość powoli rozpada się pod ciężarem własnej nieudolności. Is Everybody Going Crazy przywraca mocne riffy gitar elektrycznych, które charakteryzowały większość albumu Broken Machine. Tylko po to, aby nadać im tak szalenie zaraźliwy refren, gdy instrumentacja zostaje przyćmiona. Mason wślizguje się w liryczny klejnot śpiewając: And in this wounded Sinister place / We've only got each other, co utrzymuje klimaty paranoi i izolacji mocno w pierwszym rzędzie. Tytułowy utwór zaczyna się powolnymi, niesamowitymi wersetami: This is the last day of my life, yours too / Haven't you ever seen the ocean look so blue? / And if we're running out of time / She said, All of the children are so anxious, they're on edge / The air is tense, so tense. Ale później wykluwa się z tego spastyczny dance rock, który wbija w ziemię słuchacza, nie pozwalając mu się oderwać. Real Love Song nie posiada konkretnego refrenu, ale charakteryzuje się hipnotyzującą melodią klawiszy. 


Najważniejszym momentem płyty jest utwór Fobia. Opowiada historię o pewnej osobie, która traci wszelką nadzieję. Jest podzielona na trzy odrębne części, z każdym kolejnym momentem natężenie muzycznego napięcia rośnie. Zespół idzie w R’N’B z elektronicznym bitem, przypominającym bicie własnego serca w uszach. Mason mamrocze: I fuckin' hate the Internet. W połowie utworu seria gorzkich, ciętych riffów zaczyna nadawać utworowi rozpęd prosto na terytorium totalnego ciężkiego rocka. Mason śpiewa w niewątpliwie niższym rejestrze o depresji i izolacji. Można tu dostrzec komentarz do tego, że społeczeństwo polega na samoleczeniu, zamiast jednak przychodzić sobie nawzajem z pomocą: I got some pills, but not so much. Gdy Fobia pogrąża się głębiej w otchłani rozpaczy, wszystko kołysze się coraz mocniej aż do ostatniego refrenu, w którym Conor woła - prawie krzycząc - I'm on a stage and I just can't cope. To najbardziej ambitny utwór w całym dorobku Nothing But Thieves. 


Przedostatni numer Can You Afford To Be An Individual to bardzo wrogi i polityczny utwór, który ma na celu zbiorowe status quo, od lewej do prawej, a jego gniew przekształca się w krzykliwy wniosek: I see you hide behind your alter or your constitution ; Oh, You're a walking contradiction in a MAGA hat ; But now the liberals aren't liberal, they're just as venomous ; And you can't have an opinion unless You're one of us. Kiedy krzyki osiągają apogeum, Mason nawiązuje do imiennika piosenki, wskazując, jak hiperpolaryzacja pozbawia nas naszej prawdziwej tożsamości, określając nas jako dobre lub złe bez rozpoznawania ogromnej szarości, która znajduje się w środku. To z pewnością najbardziej jadowity utwór na Moral Panic i wydaje się być niezbędną kotwicą zarówno tematyczną, jak i muzyczną. Kończący płytę Before We Drift Away dryfuje w morzu bulgoczących dźwięków fortepianu i falujących orkiestrowych smyczków, które nadają jej aurę pośpiechu. To piękna i stosowna konkluzja po piętach agresji poprzedniego utworu.


Trzeci album Nothing But Thieves - Moral Panic - to zdecydowanie najbardziej energetyczny album w repertuarze grupy z Essex. Jest to również ich najbardziej eklektyczny styl, obejmujący różne gatunki muzyczne, od pop / R & B po ciężki riffowy rock alternatywny. Jest płytą idealną bez słabych punktów. Skupia się na kilku ważkich tematach, a jednocześnie podkreśla, że ​​koniec świata jest bliski. Muzycznie jednak zachęca nas to również do machania głowami, tańca i zatracenia się w tej chwili. Wszystko wskazuje na to, że na mojej liście może być w ścisłej 20. Zobaczymy, do końca roku zostało nam półtora miesiąca. Warto posłuchać😊









Bartas ✌


1 komentarz:

  1. Nie znam zesplu, ale dzieki za Twoja prezentacje, dzięki Tobie, bede chciała przybliżyć sobie twórczość. Kocham Bartek Twoje wpisy💋❤️

    OdpowiedzUsuń

Umarł Papież, niech żyje Papież Perpetua V. Ghost i ich nowy album - "Skeletá".

  Trzeba mieć niezłe jaja, żeby cztery dni po śmierci Papieża Franciszka wydać nowy album. Na to może się zdobyć jedynie zespół Ghost, który...