Wczoraj był międzynarodowy dzień muzyki oraz dzień z polską muzyką. Nie obchodzę tych dni, bo mam je praktycznie codziennie. Właśnie wczoraj - w dzień z polską muzyką - miała miejsce premiera najnowszej płyty polskiego zespołu sceny ciężkiej Luxtorpeda zatytułowana Anno Domini XXMM. Legenda polskiej sceny metalowej Robert “Litza” Friedrich w roku 2010 powołał z kolegami z Tymoteusza do życia nowy projekt, zapraszając do udziału inną polską legendę sceny, ale hiphopowej Przemysława “Hansa” Frencla z poznańskiego składu Pięć Dwa Dębiec. Pierwsza płyta zatytułowana po prostu Luxtorpeda i singiel z niego pochodzący Autystyczny okazał się wielkim przebojem. Ruszyli jak burza detronizując wszystko i wszystkich na listach przebojów, w tym i na Liście Przebojów Programu Trzeciego już w pierwszym tygodniu nadawania. Strasznie się wkręciłem w ich muzę, jeździłem za nimi niemal po całej Polsce, czekałem na kolejne płyty. Cieszyłem się, że zawsze sobie mogę z Litzą pogadać, bo to fajny człowiek jest. Taki i do tańca i do różańca.
Niestety nastał taki moment, w którym przestałem ich słuchać. Zacząłem się nie tyle odwracać (nie! co to, to nie), co dystansować. Wiem, że zawsze byli w swoich poglądach radykalni. O ile debiut, Robaki oraz Buraki (pełny tytuł płyty A Morał Tej Historii Mógłby Być Taki, Mimo Że Cukrowe, To Jednak Buraki) miały przekaz bardziej ku przestrodze, o tyle Epka i MyWasWyNas były już nieco propagandowe. Naprawdę, myślałem, że dostanę depresji. Robert, ale świat jest piękny. Zróbcie w końcu optymistyczną płytę! - myślałem. Bałem się nieco jak będzie z kolejną płytą. Wiedziałem, że panowie siedzą w studio i nagrywają. Posłuchałem wczoraj i … słuchajcie, odetchnąłem z ulgą. Płyta jest o wiele bardziej optymistyczna, niż dwie poprzednie. Muzycznie i produkcyjnie na najwyższym poziomie. Co najważniejsze - nie jest na jedno kopyto. Muzycy świetnie bawią się nastrojami i słychać jaką to im frajdę sprawia.
W otwierającym album utworze Progres Nie Problem Litza śpiewa w refrenach zmień z nami problem na progres. Już przy pierwszym odsłuchu zdałem sobie sprawę, że wracają na właściwe tory. Numer daje niesamowitego kopa w dupę, by iść dalej. Są różne w życiu sytuacje i problemy, ale ważne jest to, by trzymać się dobrych ludzi i razem przez to wszystko przejść, szukać dobrych rozwiązań. Instrumentalnie to swoisty bunt przeciwko naruszeniu godności i wolności człowieka. Przypomina od strony tekstowej nieco Raus z albumu Buraki, ale tekst jest o wiele bardziej łagodny. Autor się buntuje, mówi nie, nie będzie mnie tak traktował, ale nie grozi temu złemu w sposób, który należałoby uznać za groźbę karalną. Można mieć pieniądze, grunty, być bogatym i nie ma w tym nic złego. Kto o tym nie marzy, by mieć pieniądze, mieć dom i czerpać z tego radość. Chyba każdy. Problem pojawia się wtedy, gdy to całe bogactwo, ten pęd przesłoni nam drugiego człowieka. Wtedy wygrywa zawiść i zazdrość. Tak jak u bohaterów utworu Bonędza. Mamy też utwór Ekoplan, który wbrew pozorom wcale nie porusza problemu klimatu ekologicznego (choć to zapewne dla muzyków również ważna rzecz), ale mówi o poświęceniu się dla tych, których się kocha. Litza znów śpiewa a ja się nie oszczędzam, ja wszystko z siebie dam. Czy może być coś piękniejszego od miłości do najbliższych?
Utwór, który totalnie wgniótł mnie w ziemię i wycisnął łzy z moich oczu to numer zatytułowany Cel. Jego refren zawsze jest sens, kiedy widać cel tłukł się po mojej głowie jeszcze długo po zakończeniu pierwszego odsłuchu. Jestem osobą wierzącą, nie religijną, ale wierzącą. Wierzę w Niebo zarówno w wymiarze eschatologicznym (pozdrawiam wszystkich kolegów i koleżanki po fachu - teologów) jak i doczesnym. Jestem otwarty na różne wizje Nieba, dlatego numer ten interpretuje dwojako z nadzieją, że kiedyś będzie lepiej, złe czasy miną, ludzie się pogodzą i wybaczą sobie nawzajem. Mamy też lekcje historii o Wielkopolsce. Utrzymany w klimacie Arki Noego z czadowym brzmieniem Hołd jest między innymi o bohaterach Poznańskiego Czerwca ‘56. Moje podejście do patriotyzmu jest nieco inne, bardziej nowoczesne, dlatego do tego utworu podszedłem z dystansem. Niemniej jednak - warto posłuchać.
Słucham sobie tak tej płyty i dochodzę do wniosku, że kwarantanna służyła procesom twórczym muzyków. Teksty są bardzo mocno na czasie. Okazuje się, że Panowie wcale nie są tacy jednostronnie patrzący na świat. Konia z rzędem temu, kto już zwyczajnie nie rzyga tymi wiadomościami o kolejnych zakażeniach i obostrzeniach w związku z epidemią wirusa w koronie. Niezależnie od poglądów politycznych wszyscy mamy tego serdecznie dość. Jeszcze do połowy czerwca jak głupi w to wierzyłem. Zdrowy rozsądek mówi nam, by o siebie i o higienę osobistą dbać zawsze. Ja nie twierdzę, że wirusa nie ma. On jest, ale większość przechodzi go bezobjawowo i tylko nieliczny procent ludzi faktycznie walczy z czasem. Od samego początku rząd i media nieźle nas wkręcali, by napełnić strachem. Ludzie, bądźmy ostrożni, ale nie dajmy się zwariować i żyjmy normalnie. Na Czworakach to świetny komentarz do sytuacji, Panowie!
Kolejne utwory Kod Genetyczny DNA znów traktuje o nienaruszalności godności ludzkiej, zaś utrzymany w spokojnym klimacie utwór melo recytowanym przez Hansa Matarapatytaparatam to rzecz o naprawianiu relacji w rodzinie. Opty Pesy oraz List są chyba najbardziej optymistycznym momentem obok otwierającego płytę Progres Nie Problem utworem. Płytę wieńczy niezwykle mistyczny utwór Sęk, najdłuższy na płycie numer, który zawiera tzw Hidden Track. Niby koniec płyty, aż tu nagle słyszysz NAPIERDALAĆ, NAPIERDALAĆ, NAPIERDALAĆ! Opadła mi szczęka z wrażenia do samej ziemi. Na poprzednich płytach nie było przekleństw. Pamiętam dobrze, gdy wyszedł utwór Raus na płycie Robaki. Litza opowiadał o tym, jak miało to pierwotnie brzmieć: zamiast odejdź stąd - spier-da-laj! Muzyk nie stroni od przekleństw w życiu codziennym i ma do nich zdrowe podejście - nie jest to w sztuce zakazane. Zaniechał jednak tego z uwagi na dzieci, które wraz z swoimi rodzicami również słuchają ich muzyki. Pamiętam też, że na którymś z koncertów krzyczeliśmy: LUXTORPEDA, NAPIERDALAĆ! A Litza ze sceny z uśmiechem mówił: nie będziemy napierdalać, będziemy ładnie grać! Jednakże w przypadku wspomnianego Hidden Tracku zabieg jest celowy. Rzeczywiście słyszymy w pierwszej chwili to przekleństwo, ale w samej treści utworu chodzi o to, że nie słuchamy siebie nawzajem na co dzień, przekrzykujemy i ciągle na coś … NAPIERAMY.
Rzeczywiście. Album jest o wiele bardziej optymistyczny, a muzycznie zróżnicowany. Nie ma już tego przesadnego moralizatorstwa. Tak sobie pomyślałem słuchając tego albumu: ok, Litza i reszta to mocno radykalni ludzie. Ale poglądy są jak dupa. Każdy ma swoją. Grunt, by szukać tego, co nas łączy, a nie dzieli. A łączy nas muzyka. Świetna gitarowa muza, którą kocham od kołyski i kochać będę do grobowej deski. Ten album sprawił, że znów chce mi się sięgać po ich nagrania, wybierać to, co do mnie trafia, ale zachować dystans do niektórych rzeczy i myśleć swoje. Litza to wspaniały muzyk i dobry człowiek. A że ma poglądy pro-life, a nie (jak ja) pro-choice to jego sprawa. Muzyka ma łączyć i wierzę, że połączy. Każdy z nas przechodzi w swoim życiu jakiś ciężki okres. Ważne jest to, by mieć zaufanych ludzi wokół siebie - Rodzinę czy Przyjaciół. Razem przez to wszystko przejść, kochać, wspierać się, wybaczać sobie, jeśli się kogoś skrzywdziło. Zacząć w końcu ze sobą rozmawiać, a nie się przekrzykiwać. A wtedy … zawsze jest sens, kiedy widać cel. ŚWIETNA PŁYTA! Bardzo mocno polecam! .😊
Bartas✌
Piekne, pieknie, 😊Bartek dziekuje
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą co do paranoi koronawirusowej. Wystarczy zadbac o higienę i środki bezpieczeństwa i nie panikowac. Co do muzyki tez fantastycznie napisane. Będzie się słuchać. Kocham brzmienie gitary.
OdpowiedzUsuń