czwartek, 15 października 2020

Nic nie trwa wiecznie. Śmierć jest wszędzie. Pearl Jam - "Lightning Bolt"

 

No, sorry, ale ja nic na to nie poradzę, że zespół Pearl Jam to absolutna czołówka moich ukochanych zespołów świata. I jak tylko nadarzy się okazja to nie omieszkam skorzystać ze sposobności, by coś na ich temat znowu wspomnieć. Pisałem już o swoim wielkim koncercie życia, a więc ich występie w Krakowie dnia 3 lipca 2018 roku, otrzymując wiele sygnałów, że relacja pełna mega pozytywnych emocji. No, nie inaczej. Pisałem już o albumie No Code (zostawiając Ten na przyszły rok). Było o Backspacer, było o solowej płycie Eddiego, będącej ścieżką dźwiękową do jednych z moich ukochanych filmów ever - Into The Wild - oraz o jednym z akustycznych koncertów muzyków podczas promocji wspomnianej już płyty No Code. Uprzedzam Was, moi Kochani Czytelnicy, że na tym nie koniec. Dziś będzie o ich przedostatniej płycie, która jest z nami już… siedem lat. Ja wiem, nie jest to żadna okrągła rocznica. Zdecydowałem się jednak o nie napisać, bo bardzo lubię do niej wracać. Ma w sobie jakiś powiew świeżości muzycznej, produkcyjnej oraz bardzo - jak przystało na grungowe’owego poetę Eddiego Veddera - refleksyjne teksty. Płyta nosi tajemniczy tytuł Lightning Bolt


Praca na pełnym luzie przy płycie Backspacer pod czujnym jednak okiem starego wygu Brendana O’Briena spowodowała, że zespół Pearl Jam pragnął powtórzyć to doświadczenie, bo - jak sami stwierdzili - świetnie się z nimi bawili. W 2011 roku, w ramach przygotowań do filmu dokumentalnego Pearl Jam Twenty i towarzyszącej mu trasy koncertowej, zespół nagrał kilka utworów z O'Brienem w Los Angeles 'Henson Recording Studios, a utwór „Olé” został wydany do bezpłatnego pobrania. Brendan uważał, że praca w studio z nim pomogła zespołowi w osiągnięciu mentalności łodzi podwodnej i wszystkim, którzy razem wchodzą na statek, a basista Jeff Ament dodał, że praca poza Seattle, rodzinnym miastem zespołu, sprawiła większą wydajność pracy. 


Po pewnym jednak czasie tworzenia dem, muzycy wrócili do Henson w marcu 2012 roku, nagrywając siedem piosenek., zanim zespół zdecydował sobie zrobić mały resecik od siebie. Jak stwierdził Mike McCready musieliśmy poświęcić trochę czasu, aby dowiedzieć się, co chcemy zrobić. Z kolei Stone Gossard dodał, że pomimo tego, że członkowie zespołu myśleli, że po produktywnych sesjach album jest bliski ukończenia, ostatecznie uznali, że utwory nie są wystarczająco mocne, by nagrać album. Prace nad albumem wznowiono dopiero w marcu 2013 roku, kiedy członkowie zespołu przegrupowali się z nowe kompozycje, w większości wykonywane oddzielnie w domowym studiu każdego członka - chociaż McCready czasami współpracował z perkusistą Mattem Cameronem - zanim grupa zjednoczyła się, by razem dokończyć utwory. Podczas przerwy od siebie Eddie rozpoczął solową trasę koncertową, Matt powrócił do Soundgarden, Stone dołączył do pobocznego projektu Brad, Ament nagrał solowy album While My Heart Beats, zaś Mike założył grupę Walking Papers. Dzięki temu mogli wrócić znów do pracy nad nowym, dziesiątym już, studyjnym albumem Lightning Bolt. Podobnie jak w przypadku poprzednich płyt za konsoletą usiadł Brendan O’Brien, który spełnił swoją rolę również jako muzyk gościnny, grając na klawiszach, obok wieloletniego przyjaciela i współpracownika koncertowego zespołu, przesympatycznego klawiszowca z Hawajów Kennetha Gaspara, zwanego Boomem (na koncercie, gdy Ed przedstawia zespół w tym także klawiszowca, publika radośnie skanduje Buuuuuuuuuuuum). Jest także skrzypaczka Ann Marie Calhoun. 


Po sześciu tygodniach nowych sesji nagraniowych album został zmiksowany w Seattle na życzenie zespołu, a proces odbywał się w Studio X. W przeciwieństwie do krótkich utworów Backspacer, Lightning Bolt zawiera dłuższe utwory i bardziej eksperymentalne brzmienie, które McCready deklarował jako logiczne rozszerzenie tego, czym był Backspacer. Poczucie większego komfortu w procesie komponowania i nagrywania prowadziło do powrotu do niektórych bardziej osobliwych rzeczy, które zespół robił na albumach takich jak wspomniany już No Code czy Binaural. Mamy na niej zarówno klimat Pink Floyd, jak i starego, dobrego punk rocka. Słychać i wpływy Neila Younga, choćby w utworze Yellow Moon. Singlami promującymi był Sirens oraz Mind Your Manners. Kompozytorem obu jest Mike McCready. Mind Your Manners jest inspirowane twórczością punkowej kapeli Dead Kennedys, zaś główną inspiracją do skomponowania Sirens był koncert Rogera Watersa The Wall Live. Mike jest wielkim fanem Floydów. Pragnął koniecznie skomponować, coś co przypominałoby Pink Floyd. Wyszła z tego przepiękna rzecz. Eddie dołożył tekst, w którym to wyraża zmartwienie przemijania, śmiertelności oraz przyszłością dla następnego pokolenia. Vedder napisał tekst po usłyszeniu syren z jego pokoju hotelowego późnym wieczorem / wczesnym rankiem, kiedy zespół był w Los Angeles. Nie wiedzieć dlaczego utwór ten jest dość nielubiany przez wielu fanów Pearl Jam. Nie wymagajmy od nich wiecznego darcia ryja. Mimo dramatyzmu, jakie niesie za sobą Lightning Bolt zespół był w doskonałej komitywie podczas pracy w studio i świetnie się bawili podczas procesu twórczego. 


Mamy też pewne przemycenia. Sleeping By Myself znalazł się wcześniej na solowym albumie Eda z 2011 roku Ukulele Songs. O'Brien zasugerował ponowne nagranie, uważając, że kompozycja jest typowa dla Pearl Jam. Absolutna perełka na albumie utwór Pendulum, w którym znów pojawia się temat przemijania, pamięta czasy sesji nagraniowej do Backspacer, ale numer nie pasował wówczas do reszty. Utwór tytułowy, czyli Lightning Bolt, to Pearl Jam w pełnej krasie - bezkompromisowo walczący o podstawowe prawa człowieka. Pieśń ta jest wyrazem wsparcia dla kobiet i ich podstawowych praw, które są co rusz na świecie łamane. Nigdy nie zapomnę momentu, w którym zagrali ten utwór w Krakowie. Zabrzmiały pierwsze akordy, Ed ze sceny rzucił dla wszystkich silnych kobiet, a naszym oczom ukazał się na telebimach logotyp Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Wartym posłuchania jest także utwór otwierający, Getaway, który - w przeciwieństwie do innych utworów - traktuje o wolności i mówi wyraźnie: chcesz mieć swój świat? ok, miej, ale nie wchodź z butami w mój. Większość wypełnia temat przemijania i śmiertelności. Warto też nadmienić, że Ed początkowo bał się pisać piosenki o śmiertelności, ale później jednak doszedł do wniosku, że powinien, bo śmierć jest wszędzie. Przykładem tego jest choćby piękny, zamykający album utwór Future Days. Wokalista napisał go po stracie przyjaciela, Dennisa Flemiona, który utonął w 2012 roku. 


Lightning Bolt ukazał się 15 października 2013 roku i stał się piątym studyjnym albumem Pearl Jam, który zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboard 200, ze sprzedażą 166 000 egzemplarzy w pierwszym tygodniu w Stanach Zjednoczonych. W drugim tygodniu album sprzedał się w 46 000 egzemplarzy, zajmując drugie miejsce. Zadebiutował również na pierwszym miejscu w Kanadzie, sprzedając 23 000 kopii w pierwszym tygodniu i stając się drugim z rzędu albumem zespołu, który zadebiutował na pierwszym miejscu kanadyjskiej listy albumów. W Australii Lightning Bolt zajął ósme miejsce. Natomiast w Wielkiej Brytanii osiągnął drugą pozycję na UK Albums Chart i był tam najlepszym wynikiem od czasu ich drugiego albumu studyjnego Versus. Lightning Bolt znalazł się również na szczycie list przebojów w Belgii, Irlandii, Chorwacji i Portugalii, a drugie miejsce w Holandii, Włoszech, Nowej Zelandii, Norwegii i Szwajcarii.


Czy Pearl Jam dalej tworzy muzykę grunge? Myślę, że z całą pewnością tak. Czasy szaleństw Eddiego po rusztowaniach podczas koncertów dawno minęły. Muzycy nie noszą już flanelowych koszul, t shirtów z lumpa oraz martensów i wystających z nich długich białych getrów. Przeminęło. Pozostał sentyment. Muzycznie też jakby się bardziej uspokoili, a Eddie im jest starszy tym staje się lepszym poetą, o wiele więcej w nim romantyzmu i refleksji, niż kiedyś. Pamiętajmy jednak, że grunge to przede wszystkim filozofia życiowa i wierność tym samym ideałom od lat. Zmienia się nieco forma przekazu tego, ale … to wciąż Pearl Jam. Iście grunge’owy. Taki jest też Lightning Bolt. Bardzo udane wydawnictwo. Polecam mocno. 









Bartas✌


3 komentarze:

  1. Niezwykle ciekawa jest historia tego albumu i fajnie że nawiazali do Pink Floyd. Fajnie mi się czyta te twoje historie o Pearl Jam i potem odsluchuje. Zainteresowanie PJ rosnie z albumu na albumu chociaż Eddie solo jeszcze lepiej. Świetny post Bartas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pieknie i z ogromna wiedza, jak zwykle, super Bartek😉

    OdpowiedzUsuń

Nurt nieograniczonej witalności. Epica i ich nowy album "Aspiral".

  Chyba jeszcze nigdy nie recenzowałem żadnego albumu grupy Epica. A szkoda, bo ten zespół z 23-letnim stażem wyrobił już swoją markę i zasł...