All Them Witches to zespół, którego muzykę po raz pierwszy poznałem przy okazji wydania ich czwartego albumu Sleeping Through The War w roku 2017, zimą. Zawsze bardzo lubiłem stoner rockowe granie, ale muza tego zespołu podziałała na mnie całkiem nieźle do tego stopnia, że zacząłem przeglądać informacje o nich w Sieci (tak, z Internetów, no, bo nie wszystka ma wiedza muzyczna wywodzi się z książek i dawnej Radiowej Trójki). Bardzo oszałamiające granie. I powiem Wam, że rok 2020, mimo iż jest rokiem niesamowicie ciężkim i paskudnym, pod względem muzyki jest świetny. Pojawiło się już tyle płyt, do których wracam. Moim faworytem cały czas jest Gigaton zespołu Pearl Jam (wiem, nie jestem obiektywny). Mamy wiele niespodzianek Wydaje mi się, że w tym momencie All Them Witches mieszczą się w tej kategorii, mając na koncie naprawdę dobre albumy przynajmniej od 2015 roku, co naprawdę świadczy o jakości i niesamowitej twórczości tego skromnego, mocnego trio z Nashville.
Zespół porzucił nagrywanie w swoim domowym studiu i zamelinował się w Studio 2 na Abbey Road, gdzie nagrywał pewien zespół o nazwie The Beatles😉. Teraz Abbey Road jest prawdopodobnie bardziej znane niż 90% zespołów, które nagrywały tam od czasów The Beatles, a All Them Witches nie potrzebują wiele, aby zaimponować. Ale… mój Drogi Czytelniku, jeśli spodziewasz się muzyki takiej, jaką grali Beatlesi, a więc przyjemnej, łatwej, przystępnej, a przy tym szalenie ambitnej, to będziesz rozczarowany. Ambitna jest na pewno, ale stylem daleka od Beatlesów. Zespół nagrał najbardziej mroczny album w swojej karierze.
Album otwiera Saturnine & Iron Jaw. To próbka czegoś, co brzmi jak demon na respiratorze w jakimś satanistycznym hospicjum, gdy bijący dzwonek wybija jego ostatnie godziny. To rodzaj niesamowitego przerywnika, jakiego spodziewałbym się usłyszeć na albumie choćby równie świetnego Oranssi Pazuzu, a nie dzieła All Them Witches. Jak zawsze, teksty Charlesa Michaela Parks Jr są mgliste. Wiecie, że nawet reszta zespołu nie wie, o czym są jego piosenki?. Piosenka sama w sobie ma wiele znanych tekstur: bluesową introspekcję połączoną z ostrymi riffami i ze zmodulowanym wokalem. Na całej płycie świetną robotę robią bębny. I tu właśnie duża zasługa studia Abbey Road, by pokazać, jak utalentowana jest grupa muzyków z All Them Witches, zwłaszcza Robby Staebler. Dawno już nie słyszałem tak dobrej produkcji bębnów, a zawsze zwracam na to uwagę, gdy odsłuchuję nowych płyt.
Ciemność i mrok dominują na tej płycie. Nie inaczej jest choćby w utworze Enemy Of My Enemy, który zawiera również szybkie prog-metalowe motywy, które z pewnością zachwycą fanów grupy Tool. Później mamy instrumentalny utwór Everest. Nie trwa długo, bo dwie minuty z ogonkiem. Jest lekki, przyjemny i wydawać by się mogło, że zespół zmienia klimat. Nic bardziej mylnego. Znów wracamy do ciemności za sprawą See You Next Fall. Ciekawostką jest fakt, że jest to jedyny utwór, który nie został nagrany w studiu Abbey Road. Powstał w domu, w wyniku kilkugodzinnego jammowania. Jest poprzedzony samplami z horroru. Linia basu przypomina mi styl gry Jane’s Addiction, a solówki brzmią medytacyjnie. Paradoksalnie możesz, Czytelniku-Słuchaczu, się przy tym numerze odprężyć, mimo iż tyle w nim mroku. Melodia zaś ma coś ze średniowiecza, a tekst odzwierciedla stan psychiki Parksa.
The Children Of Coyote Woman to mój absolutny faworyt. Mimo, iż trwa tylko trzy i pół minuty. Jestem absolutnym fanem starożytnych mitów, a test utworu świetnie nawiązuje do Romulusa i Remusa, a także połączony jest z elementami mitologii rdzennych Amerykanów. Od strony muzycznej charakteryzuje się gitarami akustycznymi stylem slide. W tle słychać opady deszczu i grzmot burzy, gdy tragedia zbliża się do końca na miejskim cmentarzu. Może z łatwością stanowić część wyimaginowanej ścieżki dźwiękowej do American Gods Neila Gaimana i pokazuje mistrzostwo Parksa w klasycznym rzemiośle kompozytorów, pełne bogów tytanów i starych dobrych chłopców. Coś zajebistego!
Mamy też ciężkie riffy w 41, a potem zadziorny i krzykliwy Lights Out przed zamykającym Rats In Ruin, po którym zapada drżąca cisza. Po około trzech minutach akustycznego brzdąkania jest jakaś ptasia piosenka, złowieszcze sprzężenie zwrotne i pogłos, po czym gitary akustyczne ponownie wznoszą się z niepewnym, ale nieco bohaterskim refrenem, perkusja dudni przy wtórze slajdowej gitary Bena McLeoda. I tak kończy się płyta. Mroczna, pełna ciemności i strachu. Niezwykle jednak fascynująca, sprawiająca, że masz ochotę posłuchać jej jeszcze raz i jeszcze raz.
All Them Witches każdą kolejną płytą pokazuje swój kunszt kompozytorski, pnąc się coraz wyżej. Nie miałem okazji widzieć ich na żywo, ale z opowiadań znajomych wiem, że są świetni, a najnowszy album Nothing As The Ideal pokazuje, że grupa ta należy do światowej czołówki stoner rockowego grania. Polecam bardzo gorąco. Nie przegapcie, bo wstyd nie znać 😉
Bartas✌
Nie znam zespolu, ani jego muzyki, ale pieknie i profesjonalnie umiesz zachecic do zapoznania sie z tematem. BRAWO!
OdpowiedzUsuńNa pewno poslucham znowu. Znam zespół świetny jest i faktycznie graja oszałamiająco. SZACUN Bracie :)
OdpowiedzUsuń