Od ponad ćwierćwiecza zespół Soulfly to coś więcej, niż tylko świetny zespół. To duchowa siła groove metalu i plemiennego ognia, niesiona przez wieczny płomień legendarnego Maxa Cavalery. Z najnowszym albumem Chama (co w języku portugalskim oznacza Płomień) Soulfly po raz kolejny udowadnia, że ich muzyka to nie tylko siermiężne riffy i wściekłość, ale także korzenie, przodkowie i puls życia. Krążek został nagrany w Platinum Underground Studio w Mesa w stanie Arizona. Jest to pierwszy album z Igorem Amadeusem Cavalerą (Igor Cavalera Jr.) grającym na basie po odejściu Mike’a Leona z zespołu w maju 2025 roku. Zanim jednak dołączył do zespołu, Max nagrał partie basowe w siedmiu numerach, a Igor resztę po dołączeniu. To także pierwszy album na którym zagrał na gitarze Mike DeLeon po dołączeniu do grupy dwa lata temu. No, a Max - jak zawsze - wokal wiodący i gitara rytmiczna. Warto w niniejszym wstępie wspomnień o synu Maxa - Zyonie. Nie tylko jego piąta już płyta z zespołem, ale także jego debiut producencki. Jak sam młody Cavalera przyznał: Z każdą płytą Soulfly, na której grałem, czuję jak moja ewolucja zachodzi w czasie rzeczywistym. Z tym albumem nie było inaczej, ponieważ po raz pierwszy miałem okazję zająć się sporą częścią produkcji. Próba zabrania zespołu w miejsca, w których nigdy wcześniej nie byliśmy, była świetną zabawą i już nie mogę doczekać się kolejnych produkcji w przyszłość.
Dobrze, ale przejdźmy już do samej płyty. Już od pierwszych chwil otwierającego krążek Indigenous Inquisition masz świadomość tego, że nie obcujesz z kolejnym przeciętnym metalowym albumem. Numer rozpoczyna się przejmującą inwokacją do zaginionych plemion i skradzionych kultur, a w przeważającej mierze instrumentale nadają ton albumowi, który brzmi zarówno jak okrzyk wojenny, jak i rytuał. Storm The Gates osiąga pełnię mocy. Partie perkusji Zyona Cavalery to niepowstrzymany galop, napędzający kompozycję energią, podczas gdy Max daje jeden ze swoich najciekawszych wokalnych popisów od wielu już lat. To nagranie, które przypomina, dlaczego rozpala się atmosfera zaraz po wejściu Soulfly na scenę. Mamy też Favela Dystopia, czyli jeden z najmocniejszych utworów, jaki grupa kiedykolwiek nagrała. Łącząc w sobie hołd i protest, kompozycja wciąga słuchaczy prosto w serce zapomnianych ulic Brazylii. Z tekstem napisanym wspólnie przez Igora Amadeusa Cavalerę, numer brzmi jak prawdziwa rodzinna historia - oddaje hołd korzeniom, które pierwotnie zdefiniowały brzmienie Cavalery. To duchowy następca ery Roots, ale z bardziej unowocześnionym i dzikim pazurem. Tytułowy Chama uosabia wszystko, co reprezentuje album. To nie tylko nazwa, to esencja płyty. Płomień przodków, buntu i przetrwania gorejący w wykonaniu Maxa. Masz uczucie, jak to wszystko u niego płonie z każdym krzykiem, a riffy niczym płomienie liżą sekcję rytmiczną.
Oczywiście, żaden album Duszka nie byłby kompletny bez instrumentalnej podróży, a Soulfly XIII prezentuje się znakomicie. Nastrojowy, medytacyjny i głęboko plemienny, daje fanom chwilę refleksji pośród chaosu i bicia serca między wojnami. Hitem absolutnym jest No Pain No Power, gdzie Ben Cook z No Warning dzieli mikrofon z Maxem, a niepowtarzalne riffy Dino Cazaresa w stylu Fear Factory, niczym karabin maszynowy, zderzają się z plemiennymi rytmami Soulfly. Rezultatem jest niepowstrzymany moloch. To utwór stworzony do demolki na żywo. Album Chama jest tak wyjątkowy dzięki swojej równowadze: jest surowy, brutalny - jak wszystko u nich kiedykolwiek zostało nagrane - ale jest też głęboko uduchowiony. Obecność Zyona za zestawem perkusyjnym nadaje albumowi świeży charakter, a decyzja Maxa o przekazaniu pałeczki produkcji pokazuje siłę rodzinnych więzi w plemieniu Soulfly. Razem stworzyli płytę, która oddaje hołd tradycji, a jednocześnie… podąża naprzód.
Dzięki Chama Brazylia ożywa na nowo - jej dżungle, fawele, rytuały i płomienie. To krążek, który przypomina nam, dlaczego pokochaliśmy Soulfly: połączenie groove metalu z jego brutalnością i plemienną duszą. Po 25 latach swojej drogi Max Cavalera wciąż brzmi jak opętany, prowadząc swoją rodzinę i fanów coraz głębiej w ogień. Chama nie tylko niesie płomień - on go rozsiewa! Pozycja absolutnie obowiązkowa!🔥
Bartas✌☮

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz