piątek, 25 kwietnia 2025

Nurt nieograniczonej witalności. Epica i ich nowy album "Aspiral".

 

Chyba jeszcze nigdy nie recenzowałem żadnego albumu grupy Epica. A szkoda, bo ten zespół z 23-letnim stażem wyrobił już swoją markę i zasługuje na sporą uwagę. Przypomnę tylko, że jest to holenderski zespół grający szeroko pojęty metal symfoniczny. Powstał w roku 2002 z inicjatywy Marka Jansena. To muzyka, w której naprawdę można się zakochać. Pamiętam doskonale, gdy w 2014 roku ukazał się opus-magnum, czyli album The Quantum Enigma. Słuchałem non stop, a w rocznym zestawieniu ten krążek uplasował się na piątej pozycji mojej listy najczęściej słuchanych płyt 2014. Miałem także okazję obejrzeć ich koncert na Najpiękniejszym Festiwalu Świata Pol’and’Rock w 2023 roku. Ci, którzy byli to pewnie pamiętają, że była to jedna z najbardziej deszczowych edycji tego Festiwalu. Ale nawet deszcz nie przeszkodził w odbiorze przepięknego koncertu Holendrów. 


11 kwietnia nakładem wytwórni Nuclear Blast ukazał się dziewiąty studyjny album zatytułowany Aspiral. Muszę stwierdzić, że jest bardzo zaskakujący i ożywczy, a jednocześnie spójny. Wyróżnia się on dość mocno na tle pozostałych. Ma niesamowicie szaloną energię, która przepływa przepływa przez niego, jakby został zmiksowany na potrzeby wydawnictwa koncertowego. Jest ostry w brzmieniu, ale z instrumentalną stroną na pierwszym planie. Symfoniczne aranżacje są bowiem ograniczone do minimum, pozostawiając tym samym więcej miejsca na wznoszone wokalizy, partii gitar oraz perkusji. Ponadto chórki wspierające są używane tylko sporadycznie, aby wykorzystać je bardziej, gdy się pojawiają, ale co najważniejsze - by wyeksponować wokal Simone Simons, której partie wokalne okazały się być najlepsze od wielu lat. Epica zna swój rdzeń brzmienia jak własną kieszeń i może grać w jego granicach, nigdy nie tracąc swojej istoty, a ten album - o czym się za chwilę przekonamy - więcej, niż dowodzi, że są jednym z najbardziej spójnych zespołów na szeroko pojętej scenie metalowej. Ze względu na żywą konstrukcję dźwięku Aspiral wydaje się być łatwiejszym do przyswojenia albumem. To tak, jakby Epica jakoś uprościła swoją formułę, coby pozwolić rzeczywistym melodiom być w centrum uwagi bardziej, niźli aranżacjom towarzyszącym. Niekoniecznie tak jest, bowiem wiele z tych piosenek nadal brzmi potężnie i kinowo. 


Jest to już widoczne w utworze otwierającym, Cross The Divide, który nie jest krótkim orkiestrowym intro - jak to zespół ma w zwyczaju - ale za to chwytliwym, melodyjnym i nieco popowym wydarzeniem, które podważyło moje oczekiwania w najbardziej cudowny sposób. W singlowym Fight To Survive - The Overview Effect jest podobnie. Jest to kompozycja brzmiąca bardziej nowocześnie, niesiona przez kojący wokal Simons, porywający chór i zaciekłe gitary, które ustępują miejsca szalonej środkowej części, po której następuje porywający wręcz moment gitarowego solo. Holendrzy dają z siebie wszystko, bowiem ich muzyka zawsze była osadzona w eleganckich występach wokalnych i dobrze dopracowanych melodiach. Najlepsze na Aspiral jest to, jak wieloaspektowe jest w rzeczywistości, bowiem numery prezentują nową, zaktualizowaną wersję ich podstawowego symfonicznego brzmienia. Słyszałem w Internecie jak wykonują utwór Arcana podczas koncertu The Symphonic Synergy i pamiętam, że zrobiło to na mnie spore wrażenie. Byłem zaskoczony sposobem, w jaki teatralnie przepływa i odpływa między mroczniejszymi sekcjami, wzmocnionymi chórami i narastającymi orkirstracjami, a delikatnym wokalem Simone Simons. Z drugiej strony, holenderski sekstet zawsze był zespołem metalowym do szpiku kości i jest wiele momentów na tym albumie, które pokazują ich metalową przewagę. Obsidian Heart jest zdecydowanie jednym z nich dzięki swoim efektownym riffom i nieodpartym rytmom, ale tak samo jest z Eye Of The Storm, który szczyci się zaciekle dudniącymi gitarami, głębokimi growlami Marka Jansena i potężną sekcją rytmiczną nie tylko po to, aby wszystko uziemić, ale także po to, aby nadać mu większy pejzaż dźwiękowy i sprawić, że wydaje się, jakby Epica flirtowała z melodeathem. Kolejne trzy utwory - Darkness Dies In Light, Metanoia i The Grand Saga Of Existence – kontynuują sagę A New Age Dawns i niosą klasyczne brzmienie Epiki z wcześniejszych albumów, takich jak Consign To Oblivion lub Design Your Universe. Te trzy numery naprawdę nadają reszcie albumu odpowiednią perspektywę, bowiem pokazują jak zespół zaczynał i jak bardzo to brzmienie dojrzewało z czasem. Z drugiej zaś strony, zarówno T.I.M.E. (skrót od Transformation, Integration, Metamorphosis, And Evolution) jak i Apparition są bardziej zgodne z obecnym brzmieniem. Melodie i rytmy to te, które poruszają kompozycje w szybkim tempie, a orkiestracje u chóry działają jak ozdoby, które nadają muzyce wdzięku. Całość zamyka minimalistyczny utwór tytułowy Aspiral. Jest to rodzaj ballady z częścią melorecytacji i mnóstwem atmosfery, które pięknie wieńczą dzieło.

Aspiral może być zarówno późnym punktem kulminacyjnym kariery, jak i pokazem najlepszych momentów. Łączy różne pejzaże dźwiękowe zaprezentowane w poszczególnych utworach, ale ogólnie jest to bardzo spójny i dobrze skomponowany album. Jak wspomniałem wcześniej - jest inny, brzmi bardziej jak album na żywo, niż przesadnie dopracowany album studyjny. Muzyka na bowiem ukryty nurt nieorganicznej witalności - od szalonego brzmienia gitary po brzmienie wokalu. Niemniej jednak, jeśli w ten sposób Epica zmienia swoje brzmienie to ja jestem na tak. Pozycja obowiązkowa!💥 Bartas✌☮

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Umarł Papież, niech żyje Papież Perpetua V. Ghost i ich nowy album - "Skeletá".

  Trzeba mieć niezłe jaja, żeby cztery dni po śmierci Papieża Franciszka wydać nowy album. Na to może się zdobyć jedynie zespół Ghost, który...