środa, 7 sierpnia 2024

Zastrzyk młodej krwi. Deep Purple i ich nowy album - "=1".

 

Kiedy Deep Purple wydali swój debiutancki krążek w 1968 roku chyba nikt - zarówno oni sami, jak i fani - nie spodziewał się, że 56 lat późnej będą nadal istnieć, nie mówiąc już o tym, że nadal będą silni. Chociaż ich dni chwały nieuchronnie zostaną przypięte do karbowanego Mark II zespołu, ważne jest, abyśmy docenili ich ostatnią dobrą passę, która doprowadziła do uzyskania statusu złotej płyty dla dwóch krążków - Now What?! z 2013 roku oraz inFinite wydanego cztery lata później. Nie można pominąć ich ostatniego dzieła Whoosh! z 2020 roku, który był świetną zabawą pod każdym względem. Nie tylko krzyczał stadionowymi odcieniami starego Deep Purple, ale także zasłużył w pełni na uznanie jako świetny, nowoczesny album rockowy. Jest też kandydatem do najlepszego albumu kadencji producenta Boba Ezrina, a także gitarzysty Steve’a Morse’a, który odszedł z zespołu w 2022 roku, by zająć się chorą żoną.  Jak wszyscy dobrze wiemy, niektóre stare zespoły nie starzeją się dobrze. Deep Purple są dalekie od wyczerpania i wytrzymałości - w rzeczywistości są przeciwieństwem. Ich najnowszy nabytek, gitarzysta Simon McBride, koncertuje z zespołem już od jakiegoś czasu i jest nazwiskiem znanym wielu fanom blues-rocka. Ten doświadczony 45-letni muzyk z Irlandii Północnej jest jednak niemowlęciem w porównaniu z resztą paczki Purple. No, ale czy zastrzyk młodej krwi w tym ponad półwiecznym zespole powstrzyma Ojca Czasu przed podniesieniem swojej pomarszczonej twarzy na nowym albumie Deep Purple, osobliwie zatytułowanym =1? McBride wnosi świeżość, chociaż dłuższy format został nieco wydestylowany, a większość z 13 kompozycji trwa od trzech do czterech minut. Nie jest to koniecznie zła rzecz. Weźmy na ten przykład taki bezwysiłkowy, prosty, napędzający rockowy Lazy Sod, który w mniej niż cztery minuty udaje się wcisnąć dwa genialne gitarowe solo i dwa rewelacyjne solo klawiszowe Aireya. Głos Iana Gillana nie stracił nic ze swego koloru, uroku i tożsamości, nawet jeśli te fajerwerki nie mają już takiego huku jak kiedyś, gdy jego skala głosu sięgała poza czwartą oktawę. Z drugiej strony - dajmy facetowi spokój! Zbliża się nieuchronnie do osiemdziesiątki, a nadal przyćmiewa wielu swoich współczesnych, młodszych kolegów po fachu.


Pierwszy singiel Portable Door przypomina trochę Black Night i Strange Kind Of Woman, bez szaleństwa. Jest tu niezniszczalny shuffle Deep Purple, z napędzanymi organami Aireya wijącymi się przez zawiasy. Wielki i nieodżałowany Jon Lord patrzy teraz gdzieś tam z Góry na to wszystko i się uśmiecha. Intensywność i pomysłowość McBride’a są również godne podziwu w tym chwytliwym numerze, podczas gdy sprawdzona i zaufana sekcja rytmiczna Rogera Glovera i Iana Paice’a jest równie zwarta jak zawsze. Sharp Shooter pokazuje McBride’a wnoszącego kolejny potężny riff do imprezy Purpli. Dla dobrej miary wrzucono kilka typowo szalonych tekstów Gillana. Nie sposób nie pokochać cudownie zatytułowanej igraszki Old-Fangled Thing z jej improwizowanym, niemal funkowym klimatem,  współgraniem gitary i klawiszy, które cenią zagorzali fani. Ian Gillan śpiewa przepięknie w jedynej balladzie na albumie If I Were You, wspartej znakomita melodią i gustownie stonowanym gitarowym solo. Wiele utworów przywołuje minione ery Purpli, ale nadal brzmią współcześnie, klarownie i przede wszystkim - pewnie. Pictures Of You jest jego uosobieniem, uchwycającym groove, ton i klasyczny hard rock oraz organowy hałas. Szczególnie podoba mi się refren, ton gitary oraz intro, ale pozostawiam Wam, Drodzy Czytelnicy, posmakowanie najnowszej wersji tego legendarnego zespołu. 


Niezależnie od tego, czy nam się to podoba czy nie, McBride, a zwłaszcza Airey, są duszą Deep Purple tak samo jak trzy gwiazdy autostrad, które rządzą bogatą paletą purpury. Jeśli ten odświeżony skład jest czymś, co może wywnioskować, to emerytura wydaje się być daleka od czyhającej za rogiem. Nie można pokonać klasy, a to doskonałe równanie melodyjnego hard rocka jest właśnie tym. Ja jestem zachwycony i polecam😍 Bartas✌☮

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wszystko, co potrzebne i jeszcze więcej. David Gilmour powraca po 9 latach z nowym albumem - "Luck And Strange".

Temu Panu się w ogóle nie spieszy do niczego. Z jednej strony to dobrze, bo on już niczego nie musi udowadniać. Jest muzykiem i gitarzystą ś...