niedziela, 6 lutego 2022

Zatrzymać czas. Wielki powrót Madrugady w pięknym stylu. O nowej płycie "Chimes At Midnight" słów kilka.

 

Moja przygoda z twórczością zespołu Madrugada i jego liderem Sivertem Høyemem rozpoczęła się w 2007 roku. Jeszcze w starej dobrej Trójce Grzegorz Zembrowski (pozdrawiam, Redaktorze! co u Ciebie słychać?) w swojej autorskiej audycji Mikrokosmos prezentował niemalże co tydzień dokonania tego zespołu. Od razu się w tej muzyce zakochałem. W tym samym 2007 roku zmarł gitarzysta i założyciel formacji Robert Burås. Nagrania do płyty zatytułowanej po prostu Madrugada były w toku. Udało się dokończyć po śmierci muzyka, po czym wyruszyć w trasę i … zakończyć działalność. Ucieszyłem się jednak, gdy w 2018 roku grupa wznowiła działalność. Ruszyli wtedy w trasę upamiętniającą zarówno zmarłego gitarzystę, jak i rocznicę debiutanckiej płyty z 1999 - Industrial Science. Norwegowie nie myśleli wówczas o tworzeniu nowej muzyki. Po prostu chcieli razem pograć ku uciesze swoich fanów. Jak się okazało rok później chyba mieli dość tej nostalgii i życia przeszłością. Postanowili, że znów będą zespołem pełną gębą. Pierwszym tego dowodem był sympatyczny singiel Half-Light.


No, a teraz mamy nowy, pełnoprawny kolejny album Madrugady zatytułowany Chimes At Midnight. Zanim włożyłem płytę do odtwarzacza, przeczytałem kilka recenzji moich znajomych odnośnie tej płyty. Wszystkie były w samych superlatywach, co jeszcze bardziej zaostrzyło mój apetyt. Już pierwsze takty brzmią, jakby czas się dla nich zatrzymał. Nobody Loves You Like I Do to czysta Madrugada. Słychać w niej tę niesamowicie magiczną melancholię, balladowy i panoramiczny dźwięk z pięknymi melodiami. Głos Siverta Høyema nadal czaruje i przyprawia o gęsią skórkę. Z jednej strony brzmi jak stara Madrugada, a z drugiej - troszeczkę inaczej. Brakuje bowiem tej błyszczącej gitary Roberta Buråsa, mimo że jego następcy, Cato Thommasse i Christer Knutsen, byli czymś więcej niż tylko substytutem podczas długiej trasy. W jakiś sposób zespół brzmi nieco bardziej, skoncentrowany na pisaniu piosenek, zbliżony do solowej twórczości Høyema. Chociaż przez te lata nieobecności zespołu wokalista starał się nie zapominać o tych utworach na swoich solowych koncertach.


Chimes At Midnight jest przepełniony pięknymi dźwiękami. Nie tylko otwierający płytę numer Nobody Loves You Like I Do, ale także tęskno brzmiący Help Yourself To Me, misternie połyskujący i przywodzący na myśl debiut zespołu Ecstasy czy też świetne Dreams At Midnight, które ewidentnie zasługuje na miano jednego z największych przebojów grupy. Bardziej dynamicznie i kołysząco jest w Empire Blues. Ciekawym utworem jest też Imagination, który przy pierwszym odsłuchu dość mocno skojarzył mi się z U2. I szczerze mówiąc, gdyby nie wokal Høyema to pomyślałbym, że to jakiś nowy ich singiel.


Mimo wielkiego nieobecnego Roberta Buråsa bardzo cieszę się z powrotu Madrugady na scenę. Chimes At Midnight to płyta doskonała od początku do końca. Mocny ładunek emocjonalny w tekstach Siverta. Przyznam, że rzadko się zdarza, by nowy rok zaczął się od jakiejś muzycznej petardy. Ten 2022 właśnie się od takiej zaczął. Chimes At Midnight ma ogromne szanse stać się - na mojej liście - albumem roku albo w ścisłej czołówce. Ok, ale nie mówmy jeszcze hop. Zaparzcie sobie wieczorem herbaty, okryjcie się kocem, przytulcie ukochaną osobę i … posłuchajcie jak Sivert czaruje swoim głosem. Wstyd nie mieć! 😊








Bartas✌



3 komentarze:

  1. Jak zawsze pięknie i profesjonalnie,jak zawsze z przyjemnością się czyta.Dzieki Bartek

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo czuje sie mocno zachecona Bartasku. Bardzo ciekawie opisane, fajnie sie czyta. Z wstydem przyznam ze ich nie znalam. Pozdrawiam Cie i trzymam kciuki za pierwsze teksty redakcyjne dla zwierza :)

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...