Kiedy wychodzi nowa płyta Złodziei Ananasów to już wiedz, że coś się dzieje. Idzie jesień, idzie jesienna zaduma. Okrywasz się kocem, zaparzasz herbatki i słuchasz. Mam kilka takich zespołów, które bardzo cenię, a które nieodłącznie kojarzą mi się z jesienią. A są to Anathema, Antimatter, NoSound, Blackfield, Archive, Goldfrapp (dzisiaj 20 rocznica debiutanckiej płyty, ale o niej napiszę w osobnym wątku), Madrugada i Sivert Høyem, a także The Pineapple Thief. Dziś chciałbym się pochylić nad tym ostatnim z wymienionych, bo właśnie ukazała się ich trzynasta studyjna płyta zatytułowana Versions Of The Truth. Odnoszę wrażenie (może mylne), że Ananasy już od jakiegoś czasu uważane są za jeden z najbardziej niedocenionych zespołów rocka progresywnego. Grupa Bruce'a Soorda nagrywa bardzo intensywnie. W pewnym momencie nawet już przestałem nadążać za ich wydawnictwami. Ledwo posłuchałem jednej płyty, a tu już następna płyta.
Przede wszystkim bardzo się cieszę, że jeden z najlepszych współczesnych perkusistów rocka progresywnego, czyli Pan Gavin Harrison, został stałym członkiem zespołu. Jego wkład i w ten album jest bardzo słyszalny. Robi świetną robotę nie tylko perkusją, ale jawi się jako współautor tekstów grupy. Album Versions Of The Truth jest jakby kontynuacją poprzedniego wydawnictwa Dissolution, które nadal rozwija wyjątkowe brzmienie zespołu. Począwszy od otwierającego utworu tytułowego Version Of The Truth, klimat jest jesienny. Melancholijna natura zespołu nie jest tą, od której nigdy tak naprawdę nie odeszli i znowu dobrze im służy. Bruce Soord delikatnie harmonizuje ze sobą przez całą piosenkę, podczas gdy Harrison zapewnia spektakularny rytm, który może być tylko jego charakterystycznym stylem. Sama ta piosenka świetnie się spisuje, obejmując większość piosenek na albumie, zaczyna się miękko i łagodnie, zapuszcza się w cięższe terytorium na krótką chwilę w środku i zapewnia kulminacyjny efekt pod koniec. To świetny sposób na powitanie wiernych Ananasowego Złodzieja.
Drugi utwór Break it All, brzmi tak, jakby można go było zaczerpnąć z sesji Dissolution. Dychotomia między zawiłym i celowym bębnieniem Harrisona a wyluzowanym, ale efektywnym podejściem wokalnym Soorda sprawia, że takie utwory działają tylko w tak jak ten zespół. Słychać to wyraźnie w tym utworze. Tyle się dzieje w danej chwili, ale wciąż brzmi tak zwięźle. Trzeci utwór Demons jest jednym z najważniejszych elementów albumu. Pokazuje, że zespół nieco odciąga się od tego, do czego są przyzwyczajeni, dodając trochę bliskowschodniego posmaku z bardzo mocnym refrenem.
Najbardziej wyróżniającym się utworem jest Leave Me Be. Riff jest mroczny jakby z horrorów, bębnienie jest ciężkie i dudniące, podczas gdy refren buduje wzniosły motyw muzyczny. Umieszczony w środku albumu, zapewnia doskonałe przejście do drugiej połowy płyty. Too Many Voices to wspaniała ballada zbudowana na rzadkiej instrumentalności, skupiająca się na elektronicznym pianinie i wokalu Soorda. Po pierwszym odsłuchu ta melodia kotłowała się w mojej głowie i nie chciała z niej wyjść.
Płytę stawiam troszkę niżej od poprzedniej, Dissolution, ale nie mam najmniejszych wątpliwości, że Versions Of The Truth to kolejny spektakularny album zespołu, nawet jeśli słuchaczowi zajmie troszkę czasu, bo trzeba do niej przysiąść. Fani zespołu bez wątpienia będą zachwyceni tą płytą. A nowi fani? Myślę, że nowym też sprawi radość i zainspiruje do sięgnięcia po poprzednie wydawnictwa. Płytę polecam na dłuuuuuugie jesienne wieczory.
Bartas✌
Jestem pod wrazeniem, umiesz przekonac kazdego��
OdpowiedzUsuńTrza posłuchać obie płyty bo nie znam w całości. Pana Gavina znam jako perkusist King Crimson. Szacun dla niego. Ale bomba naprawdę.
OdpowiedzUsuń