czwartek, 27 sierpnia 2020

Z cyklu: płyty, które ukształtowały moją wrażliwość muzyczną i spojrzenie na świat - o albumie "London Calling" grupy The Clash

Pamiętam doskonale jak mnie wielu namawiało do założenia bloga. Opierdalałem się z tym strasznie chyba z rok. Miało ruszyć 3 grudnia 2019 roku na 40 lecie London Calling The Clash. Niestety nie ruszyło, bo ... w pracy zmienili mi grafik i nie mogłem się wyrobić. Dalej - znowu coś tam, znowu coś ... i tak do usranej śmierci wymówek miałem pełno. W końcu się zawziąłem i 30 czerwca tego roku napisałem pierwszego posta o Queen i The Game, a potem kolejne. Zauważyłem teraz, że jestem strasznie nienasycony pisaniem o muzyce. Strasznie kocham to robić. Dziś rocznica płyt Ten i No Code grupy Pearl Jam. Jak już wspomniałem - o Ten napiszę w przyszłym roku, a o  No Code możecie poczytać tutaj. Tak sobie pomyślałem, że dziś - oprócz No Code - poczytać będziecie także mogli o... London Calling. Nie jest to okazja jubileuszowa, a cykl pt płyty, które ukształtowały moją wrażliwość muzyczną oraz światopogląd. Wielu z Was bardzo dobrze, że uwielbiam muzykę z zaangażowaniem, komentarzami na dane czasy. Tak więc ... zapraszam też i na ten cykl. Będzie dużo ciekawostek. Gotowi? Trzy, dwa, jeden… start! 


Ale może najpierw krótka historia wprowadzająca, bo nie każdy zna The Clash, więc może słowo wstępne kim byli i co grali. The Clash to angielski zespół rockowy założony w Londynie w 1976 roku jako główny filar oryginalnej fali brytyjskiego punk rocka. Do swojej twórczości wnieśli również wkład w ruchy post-punkowe i new wave, które pojawiły się w następstwie punka i wykorzystywały elementy różnych gatunków, w tym reggae, dub, funk, ska i rockabilly. Przez większość swojej kariery nagraniowej Clash składał się z głównego wokalisty i gitarzysty rytmicznego Joe Strummera, gitarzysty prowadzącego i wokalisty Micka Jonesa, basisty Paula Simonona i perkusisty Nicky'ego „Toppera” Headona. Headon opuścił grupę w 1982 roku, a wewnętrzne tarcia doprowadziły do ​​odejścia Jonesa w następnym roku. Grupa kontynuowała działalność z nowymi członkami, ale ostatecznie rozpadła się na początku 1986 roku. Zespół odniósł komercyjny sukces w Wielkiej Brytanii wydając swój debiutancki album The Clash w 1977 roku. Trzeci album, właśnie London Calling, wydany w Wielkiej Brytanii w grudniu 1979 roku, przyniósł im popularność w Stanach Zjednoczonych. Ostatni album, Cut The Crap, został wydany w 1985 roku. W styczniu 2003 roku, krótko po śmierci Joe Strummera, zespół - w tym oryginalny perkusista Terry Chimes - został wprowadzony do Rock And Roll Hall Of Fame. W 2004 roku magazyn Rolling Stone umieścił Clash na 28 miejscu na liście 100 największych artystów wszech czasów. Tyle w temacie historii grupy. Przejdźmy do płyty.


Na drugim albumie Give 'Em Enough Rope z 1978, The Clash zaczęli odchodzić od punkrockowego brzmienia. Podczas tournée po Stanach Zjednoczonych w 1979 roku wybrali muzyków sesyjnych z kręgów bluesowych Bo Diddley, Sam & Dave, Lee Dorsey i Screamin 'Jay Hawkins, a także neo tradycyjnego artystę country Joe Ely i zespół punk rockabilly The Cramps. Rosnąca fascynacja The Clash rock and rollem zainspirowała ich kierunek dla London Calling. Po nagraniu Give 'Em Enough Rope, Clash zakończyli współpracę ze swoim managerem Bernardem Rhodesem. Oznaczało to, że musieli opuścić swoje studio prób w Camden Town. Szef trasy Johnny Green i specjalista do spraw brzmienia perkusji, zwany po prostu Baker, znaleźli nowe miejsce prób, Vanila Studios, na tyłach garażu w Pimlico. Przybyli tam w maju 1979 roku bez nowych piosenek. Główni kompozytorzy Mick Jones i Joe Strummer przeżywali wówczas okres twórczej niemocy, nie napisawszy żadnego nowego materiału od ponad roku. Wydali jedynie epkę Coast Of Living, które zawierała jeden cover i trzy piosenki napisane ponad rok wcześniej, ale to straszne miałkie i kiepskie. Nie polecam.


Próby odbyły się w Vanilla Studios w połowie 1979 roku. The Clash zaczął grać covery z takich gatunków jak rockabilly, rock and roll, rhythm and blues oraz reggae. W przeciwieństwie do poprzednich sesji prób, zespół utrzymywał te próby jako prywatne. To odosobnienie pozwoliło zespołowi odbudować pewność siebie bez martwienia się o reakcję ze strony outsiderów, którzy znali punk rockowy styl zespołu. Zespół opracował „niezwykle zdyscyplinowany” codzienny program popołudniowych prób, przerywany późnym popołudniowym meczem towarzyskim w piłce nożnej, co sprzyjało przyjacielskiej więzi między członkami zespołu. Był futbol, wyjście na drinka i znowu próba.  Tym sposobem odbudowywał pewność siebie, a style wczesnych coverów z sesji wyznaczyły pewien kierunek, w jakim mieli pójść nagrywając London Calling. Perkusista Tooper Headon cieszył się uznaniem kolegów w kwestii swoich umiejętności gry na perkusji. Dzięki jego grze zespół mógł wyjść poza schemat punk rockowy.


Pewnie jesteście ciekawi jak przebiegał proces nagrywania. The Clash napisał i nagrał dema w Vanilla Studios, gdzie Mick Jones komponował i aranżował większość muzyki, a Joe Strummer napisał większość tekstów. Strummer napisał Lost In The Supermarket po wyobrażeniu sobie Jonesa i jego dzieciństwo dorastające w piwnicy z matką i babcią. The Guns Of Brixton to to z kolei pierwsza kompozycja basisty Paula Simonona, którą zespół nagrał na album, i pierwsza, w której wystąpił jako lider. Simonon początkowo miał wątpliwości co do swoich tekstów, które omawiają paranoiczne spojrzenie na życie danej osoby, ale Strummer zachęcił go do kontynuowania pracy nad tym. Weszli do Wessex Studios w sierpniu 1979 roku, aby rozpocząć nagrywanie albumu. Do produkcji albumu zespół zatrudnił Guya Stevensa. Jednak miał ogromne problemy z alkoholem i narkotykami. Metody jego pracy były niekonwencjonalne. Podczas pracy w studio rzucał stołami i krzesłami, by stworzyć odpowiednią atmosferę, pełną rock’n’rolla, do stworzenia albumu. Niezły świr, co? Ale The Clash, a zwłaszcza Paula Simonon, bardzo dobrze dogadywali się ze Stevensem, uznając jego pracę za pomocną. Szczególnie dla gry Paula, ale i całego zespołu też. Album został nagrany dość szybko, bo w sześć tygodni. Obejmował osiemnaście godzin pracy dziennie. Złożył się ostatecznie się z 19 piosenek, z czego kilka zostało nagranych za pierwszym lub drugim podejściem. Pierwszym utworem nagranym dla London Calling był Brand New Cadillac, którego grupa pierwotnie używała jako utworu na rozgrzewkę przed nagraniem. Clampdown rozpoczął się jako instrumentalny utwór zatytułowany Working And Waiting. Pracując nad The Card Cheat, zespół nagrał każdą część dwukrotnie, by - jak przyznają muzycy - dźwięk był tak mocny jak to tylko możliwe.


Jest to cykl pt tytułem płyty, które ukształtowały moją wrażliwość muzyczną, ale i światopogląd, więc w tym miejscu napiszę, że właśnie zespół The Clash był jednym z tych, którzy ukształtowali moje patrzenie na świat. Jestem lewacka szmata do bólu i nie kryję tego. Jestem zagorzałym zwolennikiem socjalizmu. Właśnie dlatego twórczość The Clash tak do mnie mocno trafia. Szczególnie Strummer był również zagorzałym socjalistą. The Clash są uznawani za pionierów w propagowaniu radykalnej polityki w punk rocku i zostali nazwani przez NME Thinking Man's Yobs. Podobnie jak wiele wczesnych zespołów punkowych, The Clash protestowało przeciwko monarchii i arystokracji. Jednak w przeciwieństwie do wielu ich rówieśników odrzucili nihilizm. Zamiast tego znaleźli solidarność z wieloma współczesnymi ruchami wyzwoleńczymi i związali się z takimi grupami, jak Liga Antynazistowska. 30 kwietnia 1978 roku The Clash zagrali koncert Rock Against Racism w londyńskim Victoria Park dla tłumu składającego się z 50–100 000 ludzi. Strummer nosił koszulkę identyfikującą dwie lewicowe grupy terrorystyczne: słowa Brygada Rosse - Włoskie Czerwone Brygady - pojawiło się obok insygniów frakcji Armii Czerwonej w RFN. Nastroje polityczne zespołu znalazły odzwierciedlenie w ich oporze wobec typowych dla przemysłu muzycznego motywacji do zysku; nawet w szczytowym okresie bilety na koncerty i pamiątki były niedrogie. Grupa nalegała, aby CBS sprzedało swoje zestawy z podwójnymi i potrójnymi albumami London Calling i Sandinista! za cenę jednego albumu każdy (wtedy 5 funtów), odnosząc sukces z pierwszym i kompromis z drugim, zgadzając się na jego sprzedaż za 5,99 funta i tracąc wszystkie tantiemy za wykonanie pierwszych 200 000 sprzedaży. Te zasady „VFM” (wartości do ceny) oznaczały, że były one stale zadłużone wobec CBS i zaczęły się opłacać dopiero około 1982 r.


Czy album London Calling jest również polityczny? Z pewnością. A już na bank porusza problemy społeczne. Piosenki umieszczone na albumie są generalnie o Londynie. W narracjach występują zarówno postacie fikcyjne, jak i autentyczne. Na przykład przestępca z podziemia o imieniu Jimmy Jazz i aspirant Jimmy Cliff z bronią mieszkający w Brixton (Jimmy Jazz & Guns Of Brixton).  Zdaniem dziennikarza PopMatters Sal Ciolfi, utwory zawierają aranżację miejskich narracji i postaci, poruszają takie tematy jak seks, depresja czy kryzys tożsamości. Rudie Can't Fail to kronika życia kochającego zabawę młodego człowieka, który jest krytykowany za niezdolność do zachowywania się jak odpowiedzialny dorosły. Clampdown komentuje ludzi, którzy porzucają idealizm młodości i wzywają młodych ludzi do walki ze status quo. W The Guns Of Brixton zespół bada paranoiczne spojrzenie na życie danej osoby, podczas gdy w Death Or Glory Strummer przygląda się swojemu życiu z perspektywy czasu i dostrzega komplikacje i obowiązki związane z dorosłością. A z kolei utwór Lover's Rock to opowiedzenie się za bezpiecznym seksem, planowaniem i wolnym wyborem kobiet. No, to jestem cały ja. Wszystko się zgadza. Jednakże niektóre numery mają nieco szerszą kontekstualną narrację, w tym np odniesienia do złych prezydentów, utrzymujących się skutków hiszpańskiej wojny domowej (Spanish Bomb) oraz tego jak ciągły konsumpcjonizm doprowadził do nieuniknionej politycznej apatii (Lost In The Supermarket). Zaś utwór tytułowy i “otwieracz” albumu London Calling został napisany częściowo pod wpływem wypadku z marca 1979 roku w reaktorze jądrowym w Three Mile Island w Pensylwanii. Omawia również problemy z związane z rosnącym bezrobociem, konfliktem na tle rasowym i problemem narkomanii w Wielkiej Brytanii. Krytyk muzyczny Tom Carson uważa, że chociaż album czerpie z całej przeszłości rock and rolla w swoim brzmieniu, koncepcje i motywy liryczne zaczerpnięto z historii, polityki i mitów związanych z tym gatunkiem.


Warto wspomnieć też o okładce. Hardcorowa, co? Znajduje się na niej zdjęcie basisty Paula Simonona, rozbijającego swój Fender Precision Bass o scenę na koncercie w klubie Palladium w Nowym Jorku 20 września 1979 roku. Muzyk wyjaśnił w 2011 roku, w wywiadzie dla Fendera, że rozbił bas, bo był strasznie wkurwiony na ochronę, która nie pozwoliła widowni wstać z miejsc podczas koncertu. Pennie Smith, która fotografowała zespół do albumu, początkowo nie chciała, aby zdjęcie zostało użyte. Myślała, że ​​to zbyt słabe, ale Strummer i grafik Ray Lowry myśleli, że będzie to dobra okładka albumu. W 2002 roku fotografia Smitha została uznana przez magazyn Q za najlepszą fotografię rock and rolla wszechczasów, komentując, że oddaje ona ostateczny moment rock'n'rolla - całkowitą utratę kontroli. Warto odnotować, że okładka zaprojektowana przez Lowry’ego była hołdem dla Elvisa Presleya i jego debiutu, a przede wszystkim grafiki na okładce - różowe litery po lewej stronie i zielony tekst na dole.


Album znalazł się w pierwszej dziesiątce list przebojów w Wielkiej Brytanii, sprzedał się w ponad pięciu milionach egzemplarzy na całym świecie i uzyskał status platyny w Stanach Zjednoczonych przy sprzedaży jednego miliona. Często był uznawany za jeden z najlepszych albumów wszechczasów, w tym na ósme miejsce na liście 500 najlepszych albumów wszech czasów magazynu Rolling Stone w 2003 roku. Nie byłoby American Idiot Green Day, gdyby nie było London Calling. Historia muzyki nie zna za wielu grup punkowych, które w tak idealny i spójny sposób potrafili łączyć style i mieszać gatunki (jak na imprezie trunki). Dziś mamy wielu pełnych ambicji młodych gniewnych, którzy próbują zaistnieć, grając podobną muzykę na światowej scenie. Wielu też przyznaje się do inspiracji albumem London Calling, bo każdy chce mieć swój London Calling. Green Day ma aż dwa przełomowe albumy Dookie (1994 rok) i American Idiot (2004 rok). Ale chyba jeszcze nikomu nie udało się przebić The Clash. Oni wnieśli się na wyżyny swoich kompozytorskich umiejętności, łamiąc schemat i zachowując autentyczność przekazu. Pozycja absolutnie obowiązkowa!!!




Bartas✌







2 komentarze:

  1. W UK to naprawdę same perełki powstały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam co nieco The Clash dzięki mojemu wujkowi który bardzo ich lubi i przywiózł z Angli sporo ich płyt. Muszę sobie trochę tę płytę odświeżyć. Rewelacyjna jest z tego co pamiętam. Brytyjskie grupy rokowe są dla mnie najlepsze.

    Bardzo fajnie ciekawie to opowiedziałeś, w ogóle super Ci idzie, co bardzo mnie cieszy. Warto było zacząć pisać bloga. Pozdrawiam Cię serdecznie Bratku i szacun najwyższy jak zawsze za wiedzę i ten styl.

    OdpowiedzUsuń

Wrócić do punktu wyjścia. Pearl Jam powraca z nowym albumem "Dark Matter".

  Kiedy w styczniu tego roku ukazał się singiel Pearl Jam Dark Matter , podczas ekskluzywnego wydarzenia odsłuchowego frontman Eddie Vedder ...