Muszę powiedzieć, że jestem niesamowicie dumny z tego, że i ja byłem świadkiem czegoś w muzyce, co dziś nosi znamiona klasyki. Grunge to muzyka mojego pokolenia, mojego dzieciństwa. Już kiedyś - przy okazji wspominek o koncercie Pearl Jam w Krakowie - pisałem o tym jak bardzo ten nurt w muzyce rockowej odcisnął na mnie swoje głębokie piętno. Wielka czwórka ze Seattle, w której prym zawsze już będzie u mnie wiódł Pearl Jam. Ale zespół i płyta, o której w tym blogu chcę opowiedzieć też nie jest mi obojętna. Jest 21 dzień sierpnia, a więc dziś mija 30 lat od wydania debiutanckiej płyty Facelift grupy Alice In Chains. Krążek stał się pierwszym albumem ruchu grunge, który uzyskał status złotej płyty 11 września 1991 roku. Album osiągnął 42 miejsce na liście Billboard 200, uzyskał status platyny, a RIAA uzyskał podwójną platynę za wysyłkę. dwóch milionów egzemplarzy w Stanach Zjednoczonych. No, ale po kolei. Pewnie jesteście ciekawi jak do tego doszło.
Lokalny promotor Randy Hauser dowiedział się o Alice in Chains na koncercie i zaproponował, że zapłaci za nagrania demo. Jednak dzień przed planowanym nagraniem zespołu w studio Music Bank w Waszyngtonie policja zamknęła studio podczas największego nalotu marihuany w historii stanu. Końcowe demo - nazwane The Treehouse Tapes - trafiło do menedżerów Kelly Curtis i Susan Silver, które również zarządzały Soundgarden. Curtis i Silver przekazali demo przedstawicielowi Columbia Records A&R, Nickowi Terzo, który umówił się na spotkanie z prezesem wytwórni Donem Iennerem. Na podstawie The Treehouse Tapes (sprzedawanych przez zespół na koncertach) Ienner podpisał kontrakt z Alice in Chains w 1989 roku. Tym samym stali się głównym priorytetem dla wytwórni, która w lipcu 1990 roku wydała pierwsze oficjalne nagranie zespołu: promocyjną EPkę We Die Young. Jej główny singiel i tytułowy utwór stały się hitem. Po sukcesie wytwórnia pośpieszyła do produkcji debiutanckiego albumu Alice in Chains z producentem Dave'em Jerdenem.
Nie obyło się bez wypadków. Perkusista Sean Kinney twierdzi, że nagrał ten album ze złamaną ręką. Wspomina to tak: Prawie nie grałem na płycie - zaczęli próby z perkusistą z Mother Love Bone, Gregiem Gilmore'em. Siedziałem tam, bawiąc się jedną ręką, prowadząc go przez to. Wszedł Dave Jerden i zaczęli. Powiedział: „Chrzań to - wyciągnij wtyczkę. To nie będzie to samo. Na szczęście zrobiliśmy sobie trochę wolnego. Miałem ten strój przez chwilę i pomyślałem: „Nie mogę tego przegapić”. Odciąłem gips w studiu i trzymałem wiadro lodu przy perkusji. Grałem ze złamaną ręką. Próbowałem tego więcej nie robić - twoja pierwsza wielka przerwa i spieprzysz to.
Gitarzysta Jerry Cantrell stwierdził, że album miał mieć „nastrojową aurę”, która była bezpośrednim rezultatem ponurej atmosfery i nastroju Seattle. Odnośnie muzyki do Man in The Box, muzyk w roku 1999 powiedział tak: Cały ten beat i grind to moment, w którym zaczęliśmy się odnajdywać; pomógł Alice stać się tym, czym była. Pomysł użycia modulacji głosowej w piosence wyszedł od producenta Dave'a Jerdena, który jechał do studia pewnego dnia, kiedy w radiu zaczęło grać „Livin 'on a Prayer” Bon Jovi. Cantrell przypisał również I Can't Remember za pomoc zespołowi w znalezieniu jego brzmienia. It Ain't Like That wyszło z riffu, który Cantrell określił jako błąd, jednak nazwał to fajnym błędem. Z kolei utwór Love, Love, Love uznał za arcydzieło, będąc pod ogromnym wrażeniem partii wokalnych Staleya, jak również swojej solówki gitarowej.
Jak śpiewa Kasia Nosowska Piosenka musi posiadać tekst. Musi być o czymś. Prawda? Jeśli chodzi o treść liryczną, Cantrell powiedział, że napisał We Die Young po „przejażdżce autobusem na próbę i zobaczeniu tych wszystkich młodocianych, którzy handlują narkotykami, a potem żyją ponad stan, a potem zatracają się w tym wszystkim. Z kolei Man In A Box dotyczy cenzury w mediach. Niestety Layne Staley pisząc ten tekst był kompletnie naćpany. Nie było z nim żadnego kontaktu rzeczywistego, a popełnił coś co - wg mnie - nosi znamiona arcydzieła. Z kolei w Bleed The Freak jest o poniżeniu godności ludzkiej. Cały album dedykowany był zmarłej matce Cantrella, ale szczególnie utwór Sunshine. Kiedy zaś posłuchamy Real Thing na końcu usłyszymy krzyk Slaleya Sexual chocolate, baby! To nawiązanie do filmu Coming To America z udziałem Eddiego Murphy'ego, którego bohaterem był wokalista zespołu Sexual Chocolate.
Kilka słów o okładce, która pewne mocno intryguje. W wywiadzie udzielonym Video Metal Sheet w 1991 roku Jerry Cantrell powiedział, że pierwotny pomysł na okładkę albumu był „embrionalną rzeczą”, reprezentującą narodziny zespołu. Ale ostatecznie nabrało to przerażającego wydźwięku i całkiem dobrze pasowało do muzyki. Zespół omówił kilka pomysłów na okładkę albumu z fotografem Rockym Schenck. Jednym z tych pomysłów było sprawienie, że wyglądało to tak, jakby wyłaniało się z gałki ocznej. Columbia Records nie zapewniła zespołowi dużego budżetu na sesję zdjęciową, ale Schenck polubił je tak bardzo, że był gotowy, aby to zadziałało. Budżet ledwo wystarczał na jednodniową sesję, ale Schenck rozciągnął go na ponad trzy dni. Pierwszy dzień zdjęć odbył się 2 maja 1990 roku na basenie w Oakwood Apartments w Burbank w Kalifornii. Basen był pokryty cienkim kawałkiem plastiku, co dawało wyobrażenie, że opaska wyłania się z gałki ocznej. Musieli pływać pod plastikiem, wynurzyć się na powierzchnię i wdychać, gdy się wynurzyli, więc plastik zniekształcał ich twarze. Jedno ze zdjęć z tej sesji zawierało ujęcie Layne Staleya owiniętego w folię z pozostałymi członkami trzymającymi go, które posłużyło jako okładka do singla We Die Young. Schenck eksperymentował z wielokrotnymi ekspozycjami w aparacie, w których tworzył zniekształcony obraz, naświetlając różne części jednej klatki filmu po jednej ekspozycji na raz, technikę, której używał od lat w swoich filmach i fotografii artystycznej. Zespół obejrzał portfolio Schencka, składające się z czarno-białych portretów nawiedzonych, zniekształconych twarzy, i poprosił go o powtórzenie tej techniki. Schenck nie chciał powielać oryginalnego czarno-białego zdjęcia, więc wypróbował tę samą technikę w kolorze, używając zdjęć twarzy każdego członka zespołu. Na okładkę albumu wybrano zdjęcie basisty Mike'a Starra. Po obejrzeniu zdjęcia zespół zdecydował się nazwać album Facelift. Oryginalnym pomysłem na okładkę było nałożenie twarzy wszystkich czterech członków w jeden zaskakujący wyraz, który pojawił się po latach w zestawie Music Bank.
Facelift nie odniósł natychmiastowego sukcesu. Sprzedał się poniżej 40 000 kopii w ciągu pierwszych sześciu miesięcy od premiery, dopóki MTV nie dodało Man In The Box do regularnej codziennej rotacji. Alice In Chains byli nominowani do Best Hard Rock Performance z Vocal Grammy Award w 1992 roku za Man In The Box, ale przegrali z Van Halenem i ich For Unlawful Carnal Knowledge. Zaś klip do Man In The Box był nominowany do nagrody Best Heavy Metal / Hard Rock podczas MTV Video Music Awards 1991. Album zdobył nagrodę dla najlepszego debiutanckiego albumu na Foundations Forum w 1991 roku. W czerwcu 2017 Ozzy Osbourne umieścił Facelift jako jeden ze swoich „10 ulubionych albumów metalowych”. W kwietniu 2019 roku album zajął 14 miejsce na liście „50 najlepszych albumów grunge'owych” magazynu Rolling Stone. Gitarzysta Soundgarden, Kim Thayil, również wybrał Facelift jako jeden ze swoich ulubionych albumów Grunge.
Mam nadzieję, że ta historia zachęci moich Czytelników do zapoznania się z tą płytą, bo naprawdę warto. Nie jest to może arcydzieło na miarę Dirt, ale z pewnością zespół pokazał tą płytę, że drzemie w nich niesamowity potencjał i oddanie emocji. A o to przecież w muzyce chodzi. Prawda?
Bartas✌
Jak zwykle full profeska
OdpowiedzUsuńPodpisuje się pod Kolega wyżej wszystkimi kończynami. Masz niesamowita wiedzę nie tylko o Queen ale tez o innych grupach! Cos pięknego. Bardzo to szanuje. Tyle ciekawostek w jednej dawce. Chetnie posłucham bo slabo znam Alice in Chains ale Ty masz dar przekonywania.
OdpowiedzUsuńGratulacje na stojąco Bartas :)
bardzo dziękuję :)
Usuńcieszę się, że zachęciłem :)