czwartek, 12 listopada 2020

Czas wewnętrznych przemian. 18 lat temu ukazał się album "Riot Act" Pearl Jam

Na początku nie lubiłem tej płyty. Pamiętam doskonale moment, w którym sobie pomyślałem czy Pearl Jam podniesie się z wypalenia twórczego? Przecież to wspaniały, wielki zespół, który nie skończył się tylko i wyłącznie na legendarnym debiucie, a kolejne płyty to także były znakomite dzieła.
Binaural i Riot Act, wydane w odstępie dwóch lat, wydawały mi się całościowo trudne do przetrawienia i najsłabsze w dorobku grupy ze Seattle. Oczywiście single pochodzące z tego drugiego takie jak I Am Mine, Thumbing My Way czy Love Boat Captain czy kończący płytę, cudownie zagrany na koncercie w Krakowie, All Or None to były perły, w których się zakochałem. Jednak jako całość oceniłem go bardzo średnio. Taki stan rzeczy trwał z sześć, a może siedem lat. Któregoś wieczoru zainspirowany przez znajomych Pearl Jam świrów postanowiłem po nią sięgnąć raz jeszcze. Przesłuchałem raz, drugi i trzeci. Stwierdziłem wówczas, że to naprawdę dobra płyta. Dlaczego ja tego wcześniej, do cholery, nie zauważyłem? Jest na pewno inna od poprzednich, ale to jest właśnie specyfika Pearl Jam. Nigdy nie stali w miejscu i nie grali na jedno kopyto. Dziś mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że jest to album do którego częściej niż kiedyś wracam. Chciałbym dzisiaj co nieco o nim opowiedzieć. A nóż-widelec może uda mi się zachęcić tych, którzy płyty wcale nie znają lub tych, co podobnie jak ja kiedyś, mieli z nią spory problem.

Riot Act jest siódmym albumem Pearl Jam. Wydany został 12 listopada 2002 roku. Produkcją zajął się Adam Kasper. Wybór producenta był sugestią Matta Camerona, który współpracował z Kasperem przy okazji nagrywania płyt takich kapel jak Wellwater Conspiracy i Soundgarden, gdzie udzielał się Matt. Materiał został nagrany podczas dwóch sesji w lutym i w kwietniu roku 2002 w Studio X w Seattle. Miksem całości zajął się stary wyga Brendan O’Brien. Członkowie zespołu pracowali nad materiałem indywidualnie przed rozpoczęciem wspólnych sesji nagraniowych. Każdy w zespole miał pięć czy sześć pomysłów, które potem ogrywane były na sesjach. Wiele jednak było do zrobienia. Specyfiką pracy Pearl Jam w studio często były nagrania przeznaczone na demo. Ed jednak wchodził z wokalem, twierdząc po prostu zaśpiewałem i tyle. Zwykle podczas procesu twórczego było tak, że niemal wszyscy, a zwłaszcza Stone Gossard, nie byl pewni swego. Dopiero, gdy zeszli się w studiu okazało się, że pomysł danego członka zespołu jest trafiony i podoba się reszcie. Nawet gdy sam autor nie jest przekonany to inni zachęcają, mówiąc wejdź w ten klimat i zaakceptuj. Tak pracuje ten zespół. Czy to nie piękne? Mike McCready wspomina sesję bardzo pozytywnie. Cameron stwierdził, że praca z Adamem Kasperem była bardzo relaksująca i zespół mógł skupić się na pracy i kompletowaniu materiału. Edek z kolei ustawił swoją maszynę do pisania w kącie studia i pisał teksty, gdy członkowie grali materiał. Większość albumu została nagrana na setkę, a Cameron opisał album jako naszą płytę anty-Pro Tools. Warto też odnotować fakt, że album Riot Act jest pierwszym albumem, na którym udziela się klawiszowiec Kenneth “Boom” Gaspar (Buuuuuuuuum! - skandują fani na koncertach). Przede wszystkim w utworze Love Boat Captain. Piosenka powstała na Hawajach, gdzie Eddie z Boomem siedzieli razem, robiąc spontaniczne jam session. Efekt tej spontanicznej pracy tak bardzo zadowolił wokalistę, że w pewnym momencie zapytał czy jesteś gotowy, by ruszyć do Seattle? Dla Stone’a i reszty dołączenie Booma oznaczało otwarcie się na nowe rzeczy. Zaś marzeniem Mike’a było od zawsze mieć w zespole klawiszowca. 


Pearl Jam nie stoi w miejscu i każda płyta jest inna, ma inne brzmienie. Riot Act, mimo iż na początku nie przypadł mi do gustu, ma fajne brzmienie - ludowe i eksperymentalne. To sprawiło, że w kilku piosenek na albumie wykorzystywało alternatywny klimat, w tym You Are, All Or None oraz Bu$hleaguer. Z perspektywy czasu płyta idealnie trafiła w swoje sedno. Teksty były o wiele bardziej bezpośrednie, niż na poprzednich płytach. W odpowiedzi na politykę po atakach terrorystycznych z 11 września 2001 roku, basista Jeff Ament skomentował, że czuł, iż miłość i walka o pokój i dobro na świecie powinna być głównym tematem albumu. Teksty Eda są niczym antidotum. Pisze o miłości, stracie, walce, aby coś zmienić na tym świecie. Giną tysiące ludzi w ataku terrorystycznym, wcześniej podczas Festiwalu w Roskilde w 2000 roku, na którym wystąpił zespół, śmierć ponosi dziewięciu fanów. I co artysta ma do powiedzenie? Jaka jest jego opinia? Jedyne co może zrobić to wlać miłość i pokazać, że można inaczej. Przekazać dobre wpływy i informacje. To był też pewien okres przemiany muzyków. Bunt i niezgoda na zło i niesprawiedliwość tego świata była nadal, ale nie chodziło już tylko i wyłącznie o to, by powiedzieć: pierdolcie się! jesteśmy wkurwieni i pokazać fuck you. To nie jest metoda! Po prostu podejść do tej walki o prawa człowieka w sposób bardziej merytoryczny. Eddie to zrobił w sposób naprawdę imponujący. z humorem i mistycznym, magicznym podejściem. Wokalista stwierdził później: Muszę przyznać, że ta płyta wyszła trochę jednostronnie. Ale myślę, że jako kraj musimy zrozumieć, dlaczego jesteśmy zaangażowani na Bliskim Wschodzie. Ten pusty patriotyzm mnie przeraża. Dodał także, że teksty na Riot Act reprezentują stan jego umysłu w obecnych czasach. Ed jest optymistą, ale jest także rozczarowany oraz pełen nadziei i frustracji. 


Wspomniałem o Festiwalu w Roskilde w 2000, na którym zagrali muzycy. Kilka piosenek, które znalazły się na albumie, zostało zainspirowanych tragedią podczas tego wydarzenia. Pierwszym singlem promującym był utwór I Am Mine. Napisał go Eddie w roku 2000 w hotelowym pokoju niedaleko Virginia Beach przed pierwszym koncertem zespołu po tej tragedii. Jest też Love Boat Captain, który zawiera bezpośrednie odniesienia. Lost nine friends we'll never know / Two years ago today / And if our lives became too long / Would it add to our regret? To był naprawdę okres wielkich przemian wewnętrznych członków zespołu.  Vedder odnosząc się do swoich tekstów przyznał: To dziwny czas na pisanie. Roskilde zmieniła nas jako ludzi, a nasz punkt widzenia świata się zmienił i dalej tłumaczy tytuł Love Boat Captain: Miłość jest jedną z zasobów, na którą wielkie korporację nie będą w stanie mieć monopolu. Mamy też numer Save You, który pokazuje złość odczuwalną przez każdego, kto patrzy jak bliski mu przyjaciel marnuje sobie życie. Cropduster zaś jest o gigantycznym ego człowieka, jakby był najważniejszy na tej planecie. Green Disease (zagrany na koncercie w Krakowie na prośbę sióstr bliźniaczek) wyraża przerażenie Eddiego faktem jak ktoś może usprawiedliwić branie ogromnych sum pieniędzy kosztem utrzymywania innych ludzi. ½ Full odwołuje się z kolei do Porch z debiutu: There's ain't gonna be / No middle anymore / It's been said before. Interes własny i to, jak ludzie u władzy (politycy itp.) mają niewłaściwy pogląd na sprawy. Bu $ hleaguer to satyryczny komentarz do prezydenta George'a W. Busha. Zaś przepiękny Thumbing My Way jest o człowieku w zamęcie. Nie jest to jednak sam Eddie. Powiedział kiedyś w wywiadzie: Jestem całkiem dobry w usuwaniu siebie z większości piosenek. Jedną z rzeczy w pisaniu piosenek jest to, że nie zawsze muszą one dotyczyć Ciebie. Kiedy zawsze są o kimś, tracę zainteresowanie po chwili. Piosenka zawiera kilka odniesień do autostopu. Przy pierwszym odsłuchu skojarzył mi się z akustycznymi piosenkami Bruce’a Springsteena i pozostaje dla mnie do dzisiaj jedną z perełek na albumie. 


Okładka albumu została sfotografowana przez basistę Jeffa Amenta. Przedstawia dwa szkielety w koronach, co sugeruje, że oba reprezentują parę królewską. Figurki z metalu zostały wykonane przez kowala Kelly’ego Gilliama. Zespół jednak miał problem z wymyśleniem tytułu albumu. Ed zasugerował Riot Act, a reszta a bezapelacyjnie poszła za tym. Co oznacza tytuł? Brzmi buńczucznie, iście punkowo. Jednak w rzeczywistości chodziło o to, by odzwierciedlić część muzyki i tekstów na płycie. Jakby troszkę inny rodzaj tego buntu i złości - więcej miłości i dobre. Ten album krzyczy wprost: zbierzmy się w całość i zróbmy coś dobrego dla tego świata. Album uplasował się na piątym miejscu w USA na Liście Billboard 200, sprzedając się w ilości 166 tysięcy kopii w pierwszym tygodniu od wydania. Zebrał naprawdę dobre recenzję Album znalazł się na szczycie list przebojów w Australii, gdzie zdobył platynę i znalazł się wśród najlepiej sprzedających się płyt roku w 2002 i 2003 roku. Zajął także drugie miejsce we Włoszech  Nowej Zelandii, trzecie w Norwegii, a czwarte w Kanadzie.


Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu pluję sobie w brodę i biję się w piersi jak mogłem nie dostrzec piękna tego albumu? Dlaczego po wydaniu tak rzadko do niego wracałem? Zniechęcenie po słuchaniu Binaural? Przecież cała zawartość tej płyty jest tak bardzo mi bliska, tak bardzo “moja”. Jest w niej tyle hippisowskiego ducha. Ci co mnie znają to wiedzą, że potrafię się nieziemsko wkurwić na całe zło tego świata, nie przebieram w słowach. Ale czuję, że moją misją tu na ziemi jest miłość, szacunek i tolerancja. Zwyciężanie zła dobrem. Nie jest łatwo. To na pewno. Jeśli czujecie podobnie, jesteście zmęczeni tym całym syfem, zamieszaniem, jaki się dzieje w Polsce i na świecie … odpalcie Riot Act i posłuchajcie jak Ed i Ekipa zło dobrem zwyciężają. Włączcie sobie I Am Mine i pomyślcie: jakoś to będzie! 








Bartas✌

4 komentarze:


  1. Zaczyna się spokojnie od Cant keep, by uderzyć później mocnym dźwiękiem gitar i F*** w Save me
    Momentami drapieżna, kiedy indziej z łagodniejszym brzmieniem, elementami ambient (you are) znakomita płyta Pearl Jam. Od początku byłam zakochanwla w tym, znacznie odmiennym od Binaural brzmieniu.
    Recenzja, jak zawsze w Punkt ✌️💪

    OdpowiedzUsuń
  2. Natlok merytorycznej informacji, masz ogromną wiedze Baryek, czyta sie z zapartym tchem. Suoeru Dzieki❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się ten album od razu spodobal muszę powiedzieć. Ty to potrafisz napisać, super.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ale ja go słuchałem 18 lat temu :) tzn zacząłem słuchać :D

      Usuń

Umarł Papież, niech żyje Papież Perpetua V. Ghost i ich nowy album - "Skeletá".

  Trzeba mieć niezłe jaja, żeby cztery dni po śmierci Papieża Franciszka wydać nowy album. Na to może się zdobyć jedynie zespół Ghost, który...